Do polskich kin wchodzi właśnie „Księga dżungli”. Film zbiera dobre recenzje i już został wyróżniony przez organizację PETA. To naprawdę cenny trend.
„Księga dżungli” w reżyserii Jona Favreau to kolejna ekranizacja popularnej książki dla dzieci napisanej jeszcze pod koniec XIX wieku przez Rudyarda Kiplinga. W skrócie, dla osób, które nie pamiętają fabuły: chłopiec o imieniu Mowgli wychowywany jest przez zwierzęta w indyjskiej dżungli, zawiązuje z nimi przyjaźnie i walczy z tygrysem Shere Khanem, głównym antagonistą w tej historii.
Nie da się ukryć, że rola zwierząt jest dla fabuły kluczowa, każde z nich uosabia inne wartości i ma na dziecko inny wpływ. Co więcej, jest to produkcja tym bardziej cenna, że podczas realizacji zdjęć nie wykorzystano ani jednego żywego zwierzęcia. PETA z tego powodu już wyróżniła twórcę, a przedstawiciel organizacji powiedział, że „myślący przyszłościowo twórcy, tacy jak Jon Favreau, wiedzą, że przyszłość filmu to kunszt techniczny, a nie dręczenie zwierząt by wystąpiły w filmie”. Wyjątkowo realistyczne zwierzęce postacie udało się stworzyć całkowicie za pomocą zaawansowanych programów komputerowych. Wcześniej PETA nagrodziła między innymi filmy „Geneza Planety Małp” oraz „Noe”.
Niestety, w wielu filmach, a nawet zwykłych reklamach wciąż występują zwierzęta. Kilka dni temu postawiono pięć zarzutów znęcania się nad zwierzętami właścicielowi kanadyjskiego ZOO po tym jak wyciekło nagranie, na którym treser bije batem tygrysa Uno, który wystąpił w głośnym „Życiu Pi”. Mężczyzna wyzywał go oraz wkładał mu palce do oczu. W tym samym zoo mieszkają też inne „gwiazdy” kina, m.in. słoń z „Billy Madison” oraz wielbłąd z „Trzynastego Wojownika”. Nie są to zapewne odosobnione przypadki. Nawet jeśli podczas kręcenia danego filmu zwierzę nie ucierpiało, to wcześniej było prawdopodobnie poddawane brutalnej tresurze, która wymuszała uległość. Takie działania również nie powinny być usprawiedliwiane. Szczególnie, że jak widać po takich obrazach jak „Księga dżungli”, brak żywych zwierząt w filmie nie tylko nie odbiera mu autentyczności ani też nie wpływa negatywnie na przekaz.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Niby realizm jakiś jest, ale dlaczego znów twórcy filmowi promują tworzenie zagrożenia zdrowia? W książce Kiplinga Mowgli był nagi. Chodzenie wiele lat w tych samych majtkach, wypróżnianie się w nie (wątpię, by wilki zmieniały mu pieluchy) jest wyjątkowo niehigieniczne i stwarza niebezpieczeństwo epidemiologiczne. Ach, ta obłudna poprawność chrześcijańska – histeryczny wstyd dla nagości.