Z doniesień niemieckich mediów wynika, że Polacy znów dali się ponieść dziwacznej euforii i uwierzyli we własną propagandę. Kierowca TIR-a, którego użyto do przeprowadzenia ataku terrorystycznego w Berlinie, na jarmarku w dzielnicy Charlottenburg, najprawdopodobniej w ogóle nie podjął żadnej walki z zamachowcem.
Dziennikarze niemieckiej gazety „Bild” donoszą, że wyniki autopsji ciała rzekomego Polaka-bohatera jednoznacznie dowodzą, iż został on postrzelony w głowę kilka godzin przed atakiem. Nie może być więc mowy o żadnej szarpaninie w szoferce tuż przed samym atakiem. Patolodzy stwierdzili, że rana postrzałowa głowy powstała między godziną 16:30 i 17:00. To zaś oznacza, że dżihadysta, który porwał ciężarówkę zastrzelił kierowcę niedługo po uprowadzeniu pojazdu. Do zamachu doszło trzy godziny później, o 20:00.
Polski kierowca nie był więc żadnym bohaterem, lecz przypadkową ofiarą terroryzmu. Nie chcą jednak tego zrozumieć i przyjąć do wiadomości polscy patriotyczni internauci. Ci, nie bacząc na nowe ustalenia, wzmogli ostatnio kampanię zbiórki podpisów pod petycją do prezydenta RFN Joachima Gaucka o pośmiertne odznaczenie Polaka niemieckim medalem. Powołują się przy tym na opinie niektórych policjantów, którzy w dniu tragicznego zdarzenia spekulowali, iż rzekome bohaterskie zachowanie kierowcy TIR-a uchroniło Berlin przed „drugą Niceą”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Trzeba jeszcze chwilę poczekać zanim zostanie przedstawiona dokładna rekonstrukcja zdarzeń.
i diabli wzięli odznaczenie , a co z funciakami dla rodziny za bohaterskiego kierowcy ?
Podobno gang młodocianych ksenofobów podpalił w berlińskim metrze bezdomnego imigranta. Prawda to?
To nie był imigrant tylko uchodźca któremu udało się uciec z Polski ogarniętej wojną domową.