Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które powinno być kolejną kompromitacją środowiska KOD. Niestety, podobnie jak poprzednie zbliżone jakościowo historie, również i ta nie będzie miała takiego efektu. Ani opozycja, ani rząd nigdy nie zostaną źle ocenieni przez swoje media i swoich żołnierzy na ulicach – poziom fanatyzmu po obu stronach dawno wyłączył już zdolność myślenia.

Mateusz Kijowski / fot. Wikimedia Commons

Wczoraj wieczorem (4 stycznia) portal Onet i dziennik „Rzeczpospolita” zaczęły niemal równocześnie rozprzestrzeniać informacje o „fakturach Kijowskiego”. W skrócie: chodzi o to, że firma najważniejszego alimenciarza Polski wystawiła Komitetowi Obrony Demokracji faktury na blisko 100 tys. zł. Oburzenie wzbudza fakt, iż środki te pochodzą ze zbiórki publicznej, tj. od zwolenników KOD, którzy darowali część własnych dochodów na „walkę o wolność i demokrację”. Każda faktura opiewała na sumę 15190,15 PLN brutto; były one wystawiane cyklicznie i regularnie.

Przytaczanie cytowanych przez główne media opowieści, krętactw i niesubtelnych oskarżeń a to adwokata Kijowskiego, a to samego niego, a to anonimowych aparatczyków KOD wydaje się cokolwiek niecelowe. Oczywistym jest, że sam kierownik Komitetu będzie się  bronił i zaklinał, że niczego złego nie zrobił, a wściekli działacze, których uwagi na ten temat traktować zapewne zwykł lekceważąco, będą publicznie mówili: „ostrzegałem, wiedziałem, że to w końcu wyjdzie”.

W kontekście wczorajszego zdarzenia warto raczej spojrzeć na reakcje medialne, gdyż po raz kolejny, w całej swej okazałości, ujawniła się linia demarkacyjna pomiędzy obozem władzy i opozycji. Jeżeli ktoś miał wątpliwości, kto kogo popiera – teraz łatwo to sprawdzić.

W „Gazecie Wyborczej” natychmiast podjęto działania obronno-zaczepne. Na portalu gazeta.pl jeszcze przed siódmą rano pojawił się tekst pod wdzięcznym tytułem: „Media: 'Pieniądze ze zbiórek na KOD trafiały do firmy Kijowskiego’. Jest odpowiedź”, z treści którego jasno wynika, że wszystko jest w porządku, gdyż Kijowski wiedział, że wystawia rzeczone faktury, wiedział skąd pochodzą pieniądze, wiedział, że jest sprawnym informatykiem, wiedział, że potrafi świadczyć usługi informatyczne i w ogóle – skoro wszystko wiedział, to nie ma problemu. Pojawiłby sie, gdyby ktoś napychał mu kieszeń bez jego wiedzy.

Od czci i wiary wszelkiej odsądzają Mateusza Kijowskiego media pro-rządowe, niekiedy w wulgarnym tonie. Do tego jednak tzw. opinia publiczna w Polsce została już przyzwyczajona. Niemniej, obiektywnie biorąc, publikacje dotyczące wczorajszych rewelacji Onetu, nawet na tak niewiarygodnie niepoważnych platformach jak wMeritum czy wPolityce wydają się bardziej kompetentne niż te mediów Agory. Dziennikarze prorządowi jako jedyni byli uprzejmi przypomnieć, że jeszcze 15 grudnia lider „walki o wolność i demokrację” publicznie twierdził, że nie zarabia ani w, ani na KOD, lecz, że żyje z jałmużny, którą wypłaca mu rodzina. Szkoda jedynie, że nikt nie pyta o to czy teraz, gdy już stało się jasne, że Kijowski zarobił, tyle ile zarobił, spłaci swoje zadłużenie alimentacyjne.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. to sa grosze w porównaniu z obrotami niejakiego owsika tu chetnie bym zobaczył czytelne rozliczenie

    1. Dlaczego chętnie byś tu zobaczył własne rozliczenie? Zresztą jak chcesz rozlicz się i daj linka.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…