„Nie godzimy się na łamanie prawa przez pracodawców. Domagamy się ucywilizowania warunków zatrudnienia w zakładach gastronomicznych” – deklarują byłe pracownice warszawskiej klubokawiarni Miau Cafe, które w najbliższą niedzielę będą protestować pod swoimi byłym miejscem pracy. To kolejny bunt personelu lokalu gastronomicznego w ciągu ostatnich miesięcy.
To będzie niezwykła pikieta. Organizatorki apelują o przybycie i okazanie solidarności z osobami, które pracowały w Miau Cafe, lecz zastrzegają, że używanie trąbek, wuzuweli czy innych hałaśliwych instrumentów jest surowo zabronione. Dlaczego? Wyjaśniają to w opisie wydarzenia: „wewnątrz są żywe stworzenia – kotki i nie chcemy, aby się stresowały”.
Protest przyciąga uwagę również z innych powodów. Miau Cafe to lokal założony dzięki datkom tysięcy miłośników kotów, którzy nieco ponad rok temu zebrali na portalu crowdfundingowym 68,5 tys. złotych. Jego właścicielką jest jednak osoba prywatna – Anna Pawlicka, która zobowiązała się do zapewnienia odpowiednich warunków zwierzakom, które towarzyszą na co dzień klientom kawiarni. Koty miały mieć możliwość odpoczynku w specjalnej strefie komfortu.
W ubiegłym tygodniu grupa pracownic Miau Cafe zwolniła się z lokalu, wydając oświadczenie, w którym poinformowała o przyczynach takiej decyzji. Wynika z niego, że Anna Pawlicka zatrudniała personel na warunkach poważnie naruszających prawo pracy. „Jako byłe pracownice kawiarni Miau Cafe oświadczamy, że wbrew naszej woli byłyśmy osobami zatrudnionymi nielegalnie, mimo że forma naszego zatrudnienia idealnie wpisywała się w kryteria posiadania umowy o pracę. Liczyłyśmy na to, że w związku z naszym ogromnym zaangażowaniem i wkładem pracy w poprawne funkcjonowanie kawiarni sytuacja ulegnie zmianie i w końcu otrzymamy odpowiednie umowy.” – czytamy w oświadczeniu osób, które podczas niedzielnego protestu będą domagać się uznania stosunku pracy i wypłacenia zaległych świadczeń oraz uzyskania zapewnienia, że kolejne osoby będą zatrudnianie w Miau Cafe zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Właścicielka zareagowała bardzo nerwowo. Na fejsbukowej stronie kawiarni opublikowała swoje oświadczenie, w którym zapewniła, że wszystkie osoby były zatrudnione na podstawie umów zlecenie. Oskarżyła również byłe podwładne o „naganny stosunek do powierzonych obowiązków, do mienia kawiarni, a nawet do klientów” oraz zapowiedziała podjęcie kroków prawnych mających na celu ochronę dóbr osobistych.
Byłe pracownice nie dają się jednak zastraszyć. Jedna z nich, w wywiadzie dla Super Expresu zaznacza, że kontekst ich walki jest znacznie szerszy. „Ta sytuacja nie dotyczy tylko nas, ale tysięcy pracowników w całej Polsce, szczególnie tych zatrudnionych w sektorze gastronomii. Chcemy być przykładem dla innych – tę nierówną walkę da się wygrać. Solidaryzujemy się ze wszystkimi ofiarami wyzysku w gastronomii i liczymy na to, że nadejdzie moment, w którym zjednoczymy siły” – mówi serwisowi Superbiz.se.pl jedna z byłych pracowniczek Miau Cafe.
Wsparcie dla działań pracownic zadeklarowała już Międzyzakładowa Komisja Pracujących w Gastronomii OZZ IP, która w ostatnich miesiącach prowadziła walkę przeciwko wyzyskowi i łamaniu praw pracowniczych w wegańskiej burgerowni „Krowarzywa”.
Protest byłych pracownic Miau Cafe odbędzie się w niedzielę 22 stycznia o godz. 14:00 na ulicy Zawiszy 14 na warszawskiej Woli.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Nie rozumiem, przecież nikt nie każe pracować w gastronomii, umowa jest dwustronna – jeśli im nie pasowało to wystarczyło nie podpisywać i zatrudnić się gdzie indziej.
Jako pracownik gastronomii w cywilizowanym kraju, z umową o pracę, świadczeniami, prawem do leczenia itp. solidaryzuję się z polskimi kolegami, którym wmawia się, że ich praca jest mniej warta niż strefa komfortu kotów. Nie mogę jakoś uwierzyć w dobre traktowanie zwierząt przez kogoś, kto nie potrafi dobrze traktować ludzi.
chciałoby się krzyczeć Komuno wróć popieram sreajk !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!