Amerykańscy dyplomaci przekroczyli granicę śmieszności „przesłuchując” 3 miesięczne niemowlę i traktując je jako terrorystę.
A wszystko zaczęło się od banalnej pomyłki dziadka dziecka. W ankiecie wizowej bobasa po prostu przez pomyłkę, odpowiadając na pytanie: „Czy miał Pan/i do czynienia z działalnością terrorystyczną, szpiegostwem, sabotażem lub ludobójstwem?” zaznaczył odpowiedź twierdzącą. Po czym dziecko zostało wezwane do ambasady USA w Londynie na przesłuchanie.
„Nie mogłem uwierzyć – powiedział 62-letni Paul Kenyon gazecie „The Guardian” – że nie widza, że to najzwyklejsza w świecie pomyłka, i że 3 miesięczne dziecko nie może nikomu zaszkodzić”.
Kenyon powiedział jeszcze, że dziecko zachowywało się podczas przesłuchania nadzwyczaj mężnie i „ani razu nie zapłakało”.
Pracownicy amerykańskiej ambasady z cała powagą prowadzili przesłuchanie, nic chcąc zauważyć komizmu całej sytuacji i kompromitacji instytucji, którą reprezentują. Do tego dochodzi żałosna wymowa faktu, że z poważnej sprawy, jaką jest walka z terroryzmem poważni dyplomaci robią niepoważną szopkę.
Z drugiej jednak strony trudno dziwić się absurdowi tego wydarzenia, jeśli przypomnimy sobie, że w lutym 2011 roku w New Jersey został oskarżony i postawiony przed sądem 7 latek, którego domniemana winą było to, że przyniósł do szkoły pistolet zabawkę za 5 dolarów. Mało tego, w żaden sposób nie udowodniono, że tym czymś komuś groził.
Paula Kenyona jego pomyłka kosztowała 3000 funtów, które musiał zapłacić za pierwszą odmowę przyznania wizy i ponowne złożenie ankiety.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Jakie 3000 funtów? 300 to tak. Albo pomyłka, albo niezdrowo podsycacie temat.
Mały był dzielny. Nikogo z siatki nie wsypał.
Darmowy ubaw „poważnych dyplomatów” kosztem niemowlęcia i jego rodziny. Nieładnie, ale „na legalu”.
Nie darmowy, 3 kafle piechotą nie chodzi