Nikt nie zawraca sobie nimi głowy. W końcu nie generują żadnych zysków, nie sprzedają towarów, a jedynie opiekują się potrzebującymi. Los pracowników Domów Pomocy Społecznej jest symptomatycznym dla obrazu polskiej rzeczywistości w 2017 roku. Załogi kolejnych DPS-ów podejmują jednak walkę.  Obecnie protestują w Szczecinie.

DPS w Szczecinie, ul. Krucza /głos szczeciński

500 złotych podwyżki, zwiększenie zatrudnienia, więcej środków na nowy sprzęt dla niepełnosprawnych – te postulaty otwierają listę żądań wysuniętych przez załogi kilku szczecińskich Domów Pomocy Społecznej. Pracownicy są zdeterminowani. Przez lata ich głos był ignorowany przez miejskie władze.

– Miasto ma środki na parkingi, szopki bożonarodzeniowe czy akwaparki. Kiedy przychodzi kolej na pomoc społeczną, słyszymy, że kasa świeci pustkami. To smutne, ale prawdziwe – mówi jedna z pracownic DPS w Szczecinie.

 – To dla nas wielki wstyd – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” pracownik DPS-u przy ulicy Kruczej, Zbigniew Wysocki. – Pan prezydent i pan Soska (wiceprezydent miasta – przyp.red.) robi sobie propagandę wyborczą, klei asfalt, żeby pokazać ludziom, że są zaklejone dziury, a my nie mamy za co żyć, za te pieniądze.
Wysocki zwrócił się o pomoc do lokalnych działaczy „Solidarności”. Ci zaoferowali wsparcie ludzkie oraz techniczne. Dziś rano wspólnie rozdawali ulotki na ulicach oraz rozmawiali z pracownikami innych ośrodków w sprawie utworzenia wspólnego frontu. Zapowiadają, że jeśli miasto nie spełni ich postulatów, będą protestować do skutku.
Ile zarabiają pracownicy DPS w Szczecinie? Aż trudno uwierzyć. – Na Kruczej ludzie zarabiają 1500 zł netto, jest to niepozytywna sytuacja, ludzi do pracy nie ma za te pieniądze, brakuje ponad 23 etaty, ludzie są zmęczeni, pracują w soboty i niedziele, za nockę płacą 15 złotych, jak za dwie kostki masła – wyliczał Wysocki w rozmowie z Radiem Szczecin. Niektórzy z zatrudnionych korzystają również z pomocy domów – zarabiają na tyle mało, że DPS dokłada im zapomogę w postaci… posiłku. Sytuacja jest kuriozalna. – Jesteśmy świadomi tego, że to niezwykle ważny temat, że zarobki nie są do końca satysfakcjonujące, a wykonywana praca jest niezwykle ważna, odpowiedzialna i potrzebna. Wiadomo, że sprawy związane z finansami lubią ciszę, więc powinno to pozostać między zainteresowanymi stronami – powiedział Dariusz Sadowski z Urzędu Miasta w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”.
Bardzo źle wygląda sytuacja również w innych DPSach na terenie województwa zachodniopomorskiego. Czasem załogom udaje się jednak coś ugrać. Tak było kilka miesięcy temu w Myśliborzu. – „Przed wyborami każdy opowiada, jak ważni jesteśmy, podpisujemy listy poparcia, bo każdy z was obiecuje nam lepsze życie. Słuchamy o tym, jak nasza praca jest ważna, potrzebna. A nadal to my za 1500 zł, za 176 godzin pracy, musimy wycierać mocz alkoholika, który znalazł u nas schronienie. To my przynosimy dywany, kwiaty, ubrania, żeby stworzyć dom, nie namiastkę domu, ale dom. Czy zdajecie sobie sprawę, ilu pracowników DPS odeszło z pracy? Doświadczonych, wykształconych z odpowiednimi predyspozycjami” – to fragment listu, który przekonał ostatecznie miejscowych radnych powiatu do przyznania podwyżek w wysokości 150 zł na głowę.
Na początku listopada protestowali również pracownicy DPS w Częstochowie. O sprawie pisaliśmy tutaj.
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…