Nie milkną echa sprawy mężczyzny, który najpierw zatrudniał Ukrainki na czarno, a gdy jedna z nich, 43-letnia Oksana, miała wylew, nie udzielił jej natychmiast pomocy. Znany w Wielkopolsce przedsiębiorca usiłuje ratować swój wizerunek. To samo chce zrobić sieć supermarketów, która zamawiała od niego produkty.
Przerażająca historia 43-letniej Oksany, jaka rozegrała się w połowie stycznia, obiegła całą Polskę 12 lutego. 43-letnia Ukrainka dostała wylewu w mieszkaniu przy zakładzie pracy. Szef załadował kobietę do samochodu, by wozić ją dwie godziny, a potem położyć już sparaliżowaną w parku. Tam zadzwonił na policję, powiedział, że znalazł ją nietrzeźwą, siostrze poszkodowanej (też zatrudnianej w jego firmie) zabronił mówić, że się znają.
Kobieta jest teraz w szpitalu w Poznaniu w ciężkim stanie, nie jest w stanie samodzielnie jeść, nie mówi (gdyby otrzymała pomoc wcześniej, być może byłoby z nią lepiej). Nie była ubezpieczona. Koszty leczenia i przynajmniej początkowej rehabilitacji uda się pokryć dlatego, że apel konsula honorowego Ukrainy w Poznaniu Witolda Horowskiego spotkał się z błyskawicznym odzewem. Niezależnie od tego władze samorządowe, zarówno powiatu średzkiego, jak i gminy Środa Wielkopolska obiecują, że pomogą kobiecie, która nieodwracalnie straciła zdrowie.
Na medialne doniesienia, dość zgodnie go potępiające, zareagował także mężczyzna, który zatrudniał Ukrainkę. Tym bardziej, że poznańska „Gazeta Wyborcza” 13 lutego ujawniła jego imię i nazwisko. I podała, że dwa dni po wydarzeniu wyrzucił z pracy i z zakładowego mieszkania siostrę chorej Oksany.
Wczoraj przedsiębiorca w piśmie do ambasady Ukrainy zadeklarował, że pokryje koszty leczenia. Przypomnijmy, że dramatyczne zdarzenie miało miejsce w połowie stycznia. Dopóki sprawa nie była głośna, zamożny, wyróżniany lokalnymi nagrodami biznesmen nie interesował się losem pracownicy.
Jeśli deklaracja opłacenia leczenia miała powstrzymać dalszą katastrofę wizerunkową, to zamysł nie udał się. Sieć Lidl, której firma mężczyzny dostarczała od kilkunastu lat warzywa, skasowała z sieci klipy reklamowe z jego udziałem. Usunęła też jego nazwisko i zdjęcie z listy dostawców. – Podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu działań promocyjnych do czasu wyjaśnienia sprawy – powiedziała dziennikarzom Aleksandra Robaszkiewicz z działu PR sieci supermarketów. Podkreśliła, że nie można być dostawcą Lidla, nie zachowując „wysokich standardów etycznych” i że zobowiązanie do ich przestrzegania zawiera załącznik do zawieranej z siecią umowy.
Czy więc warzywa z tej firmy nie trafią już do marketów? To nie jest przesądzone, przedstawiciele firmy tłumaczą, że znają na razie relację jednej strony. Przedsiębiorca swoją wersję wypadków przedstawi dopiero na przesłuchaniu na policji, która prowadzi śledztwo w sprawie nieudzielenia 43-latce pomocy i narażenia jej na utratę zdrowia. Gdyby został skazany przez sąd za to przestępstwo, grożą mu nawet trzy lata więzienia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…