Faszystowskie pozdrowienie stało się we Włoszech legalne na dwa tygodnie przed wyborami z 4 marca. Sąd Kasacyjny z Mediolanu orzekł w imię wolności opinii, że nie oznacza ono zabronionej pochwały faszyzmu, jeśli jest wykonywane dla upamiętnienia i bez przemocy. Uniewinnieni oskarżeni brali udział w manifestacji Fratelli d’Italia (Bracia Włosi), partii, która jest dziś członkiem zwycięskiej koalicji. Nie, Włochy nie popadają w faszyzm, ale i tak po niedzielnych wyborach przyprawiają o zawrót głowy.
„Wróciłem” („Sono tornato”) – plakaty z Mussolinim pojawiły się na ulicach na miesiąc przed wyborami, na początku lutego, wraz premierą filmu o tym tytule. Reżyser Luca Miniero nie nakręcił zbyt dobrego filmu, ale jego przekaz jest dość symptomatyczny. Duce pojawia się w chmurze dymu na współczesnym rzymskim placu, rozgląda się – „Gdzie jestem? To Addis Abeba?”. Wraz z filmowcem, który się nim zainteresował, krąży później po Italii spotykając ludzi rozczarowanych, zmęczonych demokracją, czekających na jakiegoś silnorękiego zbawcę.
https://www.youtube.com/watch?v=HrZftlAqKeU
Trafia do telewizji, która przynosi mu medialny triumf. Na telewizyjnych korytarzach śpiewają „Faccetta nera” – faszystowski hymn z czasów wojny w Etiopii, by świętować zwycięstwo nad konkurencją. Wszystko idzie tak dobrze, że dyktator zaczyna marzyć o powrocie do władzy. Filmowiec-hipster zaczyna rozumieć, że zmieniając podrzędnego komika w gwiazdę otwiera drogę do najgorszego… To oczywiście tylko komedia, jednak mogłaby służyć jako analiza i ilustracja zachodzących we Włoszech zmian politycznych. Pod tego filmowego Mussoliniego da się podstawić wielu ludzi i zjawisk.
Mógłby być nim np. faktyczny zwycięzca włoskich wyborów, bo właściwie nie jakiś tradycyjny faszyzm łączy trzy największe ugrupowania, które zdobyły najwięcej głosów, lecz neoliberalizm. To o nim część włoskiej lewicy mówi, że jest „niewidzialną skrajną prawicą” lub „faktycznym faszyzmem”. Rzeczywiście, neoliberałowie zdominowali partie od centrolewicy po neofaszystów. I tylko takie się liczą w mediach i grze o władzę.
Wielka trójka
W skład prawicowej koalicji, która zebrała ok. 37 proc. głosów, wchodzi Forza Italia (FI) „nieśmiertelnego” miliardera i neoliberała Berlusconiego, byłego komika, który stał się właścicielem i gwiazdą telewizji, skrajnie prawicowa Liga (Lega) wcześniej Północna, dziś ze względów wyborczych ogólnokrajowa, oraz mussoliniści z Fratelli d’Italia (Bracia Włosi).
Co łączy tę koalicję? Przede wszystkim program wprowadzenia podatku liniowego (23 proc.). To pomoże przyśpieszyć Wielkie Żarcie oligarchii i pogłębić nierówności społeczne, marzenie neoliberalnego ekstremizmu. Zbliża te partie również zgodna aprobata dla „rozwiązania izraelskiego”, tj. pomysłu wyrzucenia z kraju wszystkich imigrantów, którzy w ostatnich latach przepłynęli Morze Śródziemne. Chodzi o blisko 600 tys. ludzi.
Numero due głosowania z 4 marca, z ok. 32 proc. głosów, to prawicowy Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) założony przez telewizyjnego komika Beppe Grillo, reklamujący się jako „antysystemowa i antyestabliszmentowa ani lewica, ani prawica”. Pod kierunkiem nowego szefa, młodego Luigi di Maio, jest zapatrzona w neoliberalne rozwiązania gospodarcze, które gwarantują wielkie bezrobocie, a więc silną władzę nad maluczkimi. 31-lider przekonywał przedsiębiorców, że najbardziej podoba mu się antyzwiązkowa polityka Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i praktyka gospodarcza hiszpańskiego premiera, prawicowego ultrakonserwatysty Mariano Rajoya. Hiszpania dzierży palmę pierwszeństwa pod względem bezrobocia w Europie, ustępując jedynie Grecji zarządzanej przez MFW.
Wreszcie trzecie ugrupowanie wyborcze, koalicja wokół rządzącej dotąd centrowej Partii Demokratycznej (PD), która zebrała ok. 24 proc. Ona dla praktycznej realizacji ultraliberalnych idei zrobiła już dużo: wdrożyła europejską politykę prywatyzacji czego tylko się da i uśmieciowiła prawa socjalne, by maksymalnie „uelastycznić” rynek pracy. Rządziłaby może dalej, gdyby nie to, że radykalnie potem spadła w sondażach. „Reformy” neoliberalne pociągną więc inni, pod innymi hasłami, albo PD wejdzie do koalicji rządowej z Berlusconim i faszystami lub z M5S (jeśli te dwa ostatnie ugrupowania nie dogadają się między sobą). W końcu nikt po tych wyborach nie ma większości, a porozumienie na bazie skrajnego kapitalizmu jest w zasięgu ręki w każdej konfiguracji.
Imigracja i obiecanki
Oczywiście to nie neoliberalizm znajdował się na sztandarach propagandy wyborczej trzech powyższych bloków politycznych. Można ją podzielić na dwa główne wątki: z jednej strony tematem nr 1 była imigracja i wiążąca się z nią „frustracja europejska” (brak pomocy innych państw Unii), a z drugiej fałszywe obietnice o charakterze socjalnym.
Od momentu wprowadzania rozwiązań neoliberalnych, tj. od 30 lat, Włochy toczą się raźno w dół po równi pochyłej: mają rekordową już w Europie liczbę ubogich, niemal największe rozwarstwienie społeczne, najniższy na kontynencie współczynnik urodzeń (uśmieciowienie kontraktów pracy nie sprzyja zakładaniu rodzin), olbrzymie (35 proc.) bezrobocie młodych, gigantyczne zadłużenie (132 proc. PKB), upadek usług publicznych (jednak państwo wydało w zeszłym roku 5,5 miliarda euro, by poprawić konta banku Monte dei Paschi)… imigranci spadli z nieba, by to wszystko usprawiedliwić.
Zamach w Maceracie, bardzo głośny we Włoszech, wyraźnie wzmocnił wyborczo Ligę, która widziała czyn sprawcy jako „zrozumiałą” reakcję na przestępczość imigrantów. Silna mediatyzacja przestępczości obcokrajowców, wiążąca imigrację z brakiem bezpieczeństwa, była fałszywa: od 10 lat przestępczość we Włoszech regularnie spada, mimo napływu migrantów. Prawdą jest, że w więzieniach siedzi 16 proc. obcokrajowców, tj. proporcjonalnie dwa razy więcej niż ich jest w kraju, ale imigranci zalegalizowani nie przekraczają prawa częściej niż rodowici Włosi. Pewien problem jest z marginesem „nielegalnych” pozbawionych praw, z prawem do pracy na czele.
Już referendum z 2016 r. pokazało rosnący dystans Włochów do Unii. Masowe przybycie imigrantów z dawnych, krwawo podbitych włoskich kolonii – Somalii, Erytrei, Etiopii, Libii – nazywane przez FI, Ligę, partie faszyzujące i M5S „inwazją” – pogłębiło brak zaufania do Unii, bo oczekiwana „relokacja” migrantów nie nastąpiła, wygrało uczucie pozostawienia Włochów samym sobie. Ponadto waluta euro raczej dołuje Włochy, niż im pomaga – ta konstatacja ekonomistów dociera do coraz większej liczby obywateli.
Jednocześnie, w czasie kampanii sypano obietnicami, które miałyby załatać fatalne skutki neoliberalizmu bez wymieniania go po imieniu. W zasadzie wszystkie były groteskowe, nie do zrealizowania. Podatek liniowy znowu wzbogaciłby bogatych, za to państwo straciłby z miejsca 65 miliardów euro. Obietnice socjalne, czy to dotyczące powszechnego dochodu gwarantowanego, czy innych form poprawienia dochodów biedniejącego społeczeństwa, biły w tym roku rekordy. Jak obliczyło włoskie Obserwatorium Rachunków Publicznych (OCPI) najbardziej „socjalna” była twarda prawica i mussoliniści – ich obietnice kosztowałyby 140 miliardów euro (103 miliardy M5S i 40 miliardów PD). Przy publicznym długu wynoszącym 2256 miliardów to niby niewiele, ale (w obecnym systemie gospodarczym) wystrzeliłyby wszystkie finansowe bezpieczniki. Rynki finansowe zresztą nie wierzą w te obietnice, giełdy zachowują spokój, jak gdyby nigdy nic. Tak naprawdę Wielkie Żarcie zagrożone nie jest.
Co z lewicą?
Jedynym lewicowym ugrupowaniem, które (ledwo, ledwo) przekroczyło 3-procentowy próg wyborczy są socjaldemokraci z Liberi e Uguali (Wolni i Równi), dawne lewe skrzydło PD, które się w końcu od niej odłączyło. Antyliberalna partia lewicowa Potere al Popolo! (Władza dla ludu!), utworzona zaledwie w listopadzie, zdobyła ok. jednego procenta głosów, ale też nie miała wielkich złudzeń. Jej przedstawiciel Salvatore Prinzi wyjaśniał dziennikarzom horyzont polityczny partii: „Widzieliśmy, co się stało z Syrizą, z jaką blokadą polityczną spotkał się Podemos – nie da się wprowadzić zmian w społeczeństwie strategią wyłącznie wyborczą. Mimo ich wielkiej widoczności, ani Mélenchonowi ani Corbynowi to się nie udało, są w opozycji. Ale przynajmniej mają wpływ na debatę publiczną, mogą powstrzymywać postęp prawicy”. Nie są to wielkie aspiracje, ale zawsze. Debata, co robić, gdy neoliberalna prawica monopolizuje życie polityczne, dopiero się zaczyna.
Antyliberalizm i antykapitalizm faszystowski, reprezentowany przez takie partie jak Forza Nuova, czy CasaPound, zdobywa sobie tymczasem coraz szerszą publiczność. Nie tylko dzięki fali rasizmu i ksenofobii podbijanych przez większe partie prawicowe. CasaPound zdobyli sobie sławę organizując szeroką pomoc humanitarną po tragicznym trzęsieniu ziemi, które w 2009 r. dotknęło L’Aquilę (ponad 300 zabitych), podczas gdy ówczesny premier Berlusconi tłumaczył ocalonym płaczącym w namiotach, by „traktowali to jak weekend na kempingu”.
Dziś są obecni na placach i ulicach miast, rozdają żywność bezrobotnym, organizują czas ich dzieci. Wyborczo są póki co bez znaczenia, ale wytrwale uczą ubogich i wykluczonych korzystać z prawa do faszystowskiego pozdrowienia, skoro inne prawa pozostają poza zasięgiem.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
„…antykapitalizm faszystowski…” – czy autorzyna rozumie pojęcia i wie o czym pisze? Faszyzm jest to narzędzie kapitalizmu do walki z komunizmem. Powstał pod koniec I wojny światowej będąc odpowiedzią na rewolucję październikową i powstanie pierwszego w historii ludzkości państwa komunistycznego, w którym robotnicy przejęli w posiadanie fabryki i z powodzeniem nastawili produkcję towarową na potrzeby ludzkie a nie potrzeby kapitalistów. Tak więc „antykapitalzim faszystowski” to pojęcie tak samo logiczne jak „antydiabelski Belzebub”.
„z powodzeniem nastawili produkcję towarową na potrzeby ludzkie a nie potrzeby kapitalistów. ”
Co było szczególnie widoczne w całej następującej historii Związku Sowieckiego :DDD
Przyznaj się, zamrożono cię w 1938, a odmrożono niedawno?
Tak dokładnie. Było to bardzo widoczne w całej historii nie tylko ZSRR ale i krajów demokracji ludowej jak Polska. Jeżeli chodzi o ZSRR to II wojna została wygrana dzięki 3 planom pięcioletnim kiedy to komunistyczna gospodarka zdołała w stosunkowo krótkim czasie wyprodukować uzbrojenie do unicestwienia najbardziej drapieżnych kapitalistycznych najeźdźców. Po wojnie dobrze zorganizowana gospodarka planowa objawiała się rozwojem budownictwa mieszkaniowego, rozwojem inżynierii środowiska i innych branży. To dzięki gospodarce planowanej i uspołecznionym środkom produkcji Polska z kraju zrównanego z ziemią stała się w ciągu niespełna 30 lat potęgą przemysłową świata z wysokim standardem życia wszystkich obywateli, zwałszcza jeżeli chodzi o warunki mieszkaniowe.
E, Rus, zanim zaczniesz wyzywać od „autorzyn” dowiedz się cokolwiek o CasaPound. Istnieją nurty faszystowskie zdecydowanie antykapitalistyczne, jak ten i podobne.
@ Rus
Ja akurat nie lubiłem podcierać tyłka gazetą. Wolałem papier toaletowy chociaż i on czasem bywał dziwnie twardy. Ale o niego nie było łatwo, w przeciwieństwie do gazet.
Gazetę trzeba było poddawać procesowi wielokrotnego mięcia żeby mogła posłużyc celom toaletowym, dobrze robiło także noszenie wstępnie pomiętej gazety w tylnej kieszeni przez pewien czas gdyż dzieki absorpcji potu i tłuszczu nabierała niezbędnej delikatnosci.
Zawsze dbałem aby w tylnej kieszeni dojrzewała własciwa porcja, ponieważ jak to mówią „nie znasz dnia ani godziny”…
Do podcierania tyłka najlepiej nadawała się prasa codzienna, ponieważ dobrze wydawane magazyny jak np Kraj Rad, nawet po wyżej wspomnianej obróbce pozostawały szytywne i śliskie a po zmięciu posiadały twarde kanty.
Tyle o produkcji nastawionej na ludzkie potrzeby.
„…papier toaletowy…o niego nie było łatwo…” – gdyby nie strajki i sabotaże produkcyjne nakręcane przez solidaruchów i CIA i rozkradanie własnych fabryk przez durnych roboli to by wszystkiego było pod dostatkiem. Teraz resztki tych samych roboli zapie…jąc na własnej ziemi w nieludzkich warunkach przed wyjściem z roboty są macani przez ochronę po jajach i odbycie czy czasami jakiejś śrubeczki czy drucika nie wynoszą z zakładu. Gdyby teraz te same strajki były co w latach 80tych i te same rozkradanie fabryk przez roboli to by nie tylko papiru nie było, ale także i chleba i wody.
szczurzec@rus
Och, och, pokonali krwawego kapitalistę Hitlera :DDDD
A że wcześniej Stalin go wykarmił, uzbroił i poszczuł na Europę to taki drobny szczegół. Mam nadzieję że niedługo pisdzielska władza powyciąga takie komunistyczne zombie jak Ty i zakopie :D
@szczurzec
Ale łgać również nie należy.
Stalin nie wykarmił nazistów.
Karmili ich początkowo niemieccy kapitaliści, dla których faszystowskie bojówki stanowiły ochronę przed „czerwoną zarazą”. A kiedy naziści przejęli władzę w efekcie Wielkiego Kryzysu Światowego to już zaczęli się paść u żłoba.
Stalin nie uzbroił Hitlera.
Armia, która najechała Polskę od zachodu 6 lat po dojściu Hitlera do władzy miała zupełnie inne uzbrojenie niż Związek Radziecki. Czołgi, samoloty, karabiny były niemieckie. Już w Hiszpanii a więc 3 lata po dojściu Hitlera do władzy niemieckie lotnictwo używało własnych konstrukcji. Gdyby to Stalin uzbrajał Hitlera byłoby zupełnie inaczej.
Stalin nie poszczuł Hitlera na Europę.
„Mein Kampf” ukazujący zamiary przyszłego wodza Rzeszy został napisany zanim Stalin przejął i ugruntował swoją władzę W ZSRR. Więcej zasług w „szczuciu” mieli Francuzi a właściwie ich zachowanie na terenach okupowanych i sposób w jaki ściągali z Niemców reparacje. To wzbudziło w zwykłych Niemcach chęć odwetu.
I chociaż Stalinowi było na rękę aby zgniły Zachód wziął się za łby to jednak wpływ mał na to niewielki. Mógł tylko czekać.
Warto zauważyć że Stalin w roku 1938 chciał powstrzymać ekspansję III Rzeszy i wspomóc militarnie Czechosłowację, czemu jednak sprzeciwiła się Polska, z fatalnymi dla sebie konsekwencjami krótko potem.
Wydaje się że w opinii Stalina ZSRR nie był jeszcze gotowy do wojny i stąd próby grania na zwłokę. I stąd potem separatystyczny układ z Hitlerem, który miał dać czas i strefę buforową stworzoną na terytorium byłej II RP.
Faszyści potrafią się zorganizować a lewica nie potrafi. Gdy anarchiści coś próbują zbudować w tym kraju są wyśmiewani.
to anarchiści coś potrafią zbudować?
A gdyby u nas zrobić taka komedię o Dziadku, który dożył do 39-go? Ale u nas to nie przejdzie, bo nasz naród w przeciwieństwie do Makaroniarzy jest ponury.