Była współautorką pierwszego projektu ustawy legalizującego związki partnerskie. Działała w olsztyńskim samorządzie, była radną miejską. Pomagała samotnym matkom i ofiarom przemocy w rodzinie w stowarzyszeniu „Centrum Pomocy Rodzinie” w Olsztynie, którego była założycielka i prezeską. Walczyła również o państwowe dofinansowania do in vitro. Miesiąc temu skończyła 50 lat. Zmarła nagle.
Do 2004 należała do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z jego ramienia była posłanką. Później przeszła do ugrupowania Marka Borowskiego. Miała też krótką przygodę polityczną z Platformą Obywatelską, ale ostatecznie wróciła do Sojuszu. Należała również do Ruchu Społecznego NIE. Jako posłanka zasiadała w komisjach: spraw zagranicznych, równego statusu kobiet i mężczyzn, a także ochrony środowiska.
Niedawno skończyła 50 lat. Zmarła nagle podczas pobytu Wielkiej Brytanii. Media podają, że odwiedzała tam znajomych – nasze źródło twierdzi, że pojechała tam do pracy. Zatrzymała się u swojej dobrej koleżanki. Miała nagły atak chroby.
„Zanim uchwalimy tę ustawę, chcemy przekonać społeczeństwo, że jest mu ona potrzebna. Najpierw musi się odbyć debata na ten temat” – mówiła „Wysokim Obcasom” w 2002 roku o swoim projekcie regulującym nieformalne związki. – „Ustawę o konkubinacie przygotowujemy z myślą o ludziach „po przejściach” – po rozwodach, potłuczonych przez życie i sądy, dla ludzi, którzy wzdrygają się na myśl o drugim ślubie i – być może – o drugim rozwodzie. Tylko 8 proc. rozwiedzionych decyduje się na drugie małżeństwo. Nie wezmą ślubu, ale nie chcą żyć dłużej „na kocią łapę”. Za wspólnie zarobione pieniądze dorobili się mieszkania, działki, samochodu. To powinna być ich wspólna własność. A co jeśli mają dzieci? Według naszego projektu – dzieci będą uznawane automatycznie jak w małżeństwie, bez pisania żadnych oświadczeń i ustalania ojcostwa”. W swoim projekcie uwzględniała pary jednopłciowe, pomimo tego, że według ówczesnych sondaży CBOS sprzeciwiało się temu koło 60 proc. Polaków.
Sprzeciwiała się działaniu Krajowego Zespołu Promocji Naturalnych Metod Planowania Rodziny powołanemu przez ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Jej sprzeciw budził fakt, iż zasiadały tam osoby związane ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. „Przecież naturalne metody kościół propaguje w formie nauk przedmałżeńskich, ale na miły Bóg, nie w ministerstwie świeckiego państwa, za pieniądze wszystkich podatników” – mówiła, tym razem dla RMF24.pl.
– Joasia i ja byliśmy pierwszymi polskimi parlamentarzystami, którzy byli zapraszani do Berlina przez tamtejsze środowiska LGBT – wspomina w rozmowie ze Strajk.eu Piotr Gadzinowski, redaktor naczelny „Dziennika Trybna”, były poseł. – Znaliśmy się z Ruchu „NIE”. Była osobą, której dobro mniejszości zawsze bardzo leżało na sercu. Asia była też wielką orędowniczką wejścia do Unii Europejskiej, ważna była dla niej realizacja wszelkich postulatów liberalnych światopoglądowo. Wiem, że w ostatnich latach miała problemy ze znalezieniem pracy – to częste w przypadku byłych parlamentarzystów, zwłaszcza lewicowych – wbrew temu, co się ludziom wydaje (że są „ustawieni” do końca życia).
Ale Joanna Sosnowska była również zaangażowana bardzo mocno w obronę spraw socjalnych w swoim okręgu wyborczym.
– Głównie z tym się kojarzyła, oczywiście obok walki o prawa osób LGBT, wówczas nazywane jeszcze mylnie „osobami homoseksualnymi” – mówi, również w rozmowie ze Strajk.eu Dariusz Cychol, redaktor naczelny „Faktów i Mitów”. – Była otwartą, tolerancyjną, postępową osobą. Wszystkich zaskoczyło, że nie startuje w najbliższych wyborach samorządowych. Lokalne struktury SLD nie miały jej nic do zaoferowania. Czuła się pominięta, miała żal. Z partii swojego czasu odeszła, bo wkurzały ją m.in. oskarżenia o korupcję i ogólna zła fama.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…