Suwerenność to modus operandi polskich władców. Za każdym razem obsesja na punkcie niezależności ośrodków władzy kończyła się tragicznie. Odmowa przyjęcia modernizacyjnych trendów i bezkrytyczne zadowolenie ze „szlacheckiej wolności” doprowadziło do katastrofy Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Suwerenna jak jasna cholera była też II Rzeczpospolita. Tak bardzo, że kiedy w 1939 roku wybuchła wojna, okazało się, że może liczyć tylko na siebie. Teraz dowiadujemy się, że Polska nie zamierza uczestniczyć w ratowaniu planety przez klimatyczną zagładą, bo rezygnacja z węgla stoi w sprzeczności z „suwerennością energetyczną”.
Taką informacją uraczył nas sam prezydent. Andrzej Duda jest jednym z najczęściej cytowanych polityków szczytu COP24. Politycy, aktywiści, pracownicy organizacji pozarządowych z ust polskiej głowy państwa mają okazję usłyszeć stwierdzenia niespotykane na takim szczeblu. Duda oznajmił, że porzucenie węgla byłoby z punktu widzenia polityki, którą realizuje nasze państwo – dziwne. Tego samego dnia, gdy Bank Światowy poinformował o przekazaniu 200 miliardów USD na transformację energetyczną gospodarek rozwijających się, a przedstawiciele organizacji chroniących klimat apelowali o przyspieszenie rezygnacji z paliw kopalnych, Andrzej Duda z przekonaniem stwierdził, że nasz kraj stać będzie czarnym kruszcem i żadne siły nie przekonają nas do zboczenia z tego kursu. W efekcie Katowice znalazły się na ustach całego świata. Nie tylko z powodu szczytu, ale również z uwagi na to, czym gospodarze się szczycą. A szczycą się dokładnie tym, z czym szczyt klimatyczny walczy – oporem podpartym ignorancją i partykularyzmem. Hasło promującym stolicę województwa śląskiego brzmiało do niedawna „Katowice – dla odmiany”. I chyba jeszcze nigdy nie było tak dosłowne. W Katowicach bowiem, gdy cała społeczność międzynarodowa skupia wysiłki na ochronie klimatu, polski prezydent, dla odmiany postanowił się tym nie przejmować.
Polska, na europejskiej mapie zanieczyszczenia powietrzna nie jest już czerwoną plamą, oznaczającą krytyczny stopień zawartości toksycznych pyłów i substancji. Kontury naszego kraju pokrywają się z obłokiem koloru fioletowego. Działacze Alarmu Smogowego zaprezentowali niedawno nagrania z centrów polskich miast przedstawiające „dopuszczalne” stężenie zanieczyszczeń. Wygląda to tak, że nic nie wygląda, bo trująca mgła jest tak gęsta. że spod Novotelu nie widać Pałacu Kultury. „Nie mamy płuc ze stali” – apelują aktywiści. Rządzący mają ich jednak w dupie, bo co tam ludzie zdrowie, życie i wzrastająca temperatura planety, kiedy my tu walczymy o obronę polskiego interesu narodowego. Jak zawsze, w miarę intensyfikacji walki o suwerenność, pogłębia się koszmar zwykłego człowieka, mającego nieszczęście zamieszkiwać te ziemie.
Obecnie, każdego roku od chorób układu krążenia i oddechowego spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza umiera w naszym kraju prawie 50 tysięcy osób. To tylko trochę mniej od populacji Bełchatowa – miasta, w którym znajduje się zakład produkcji energii, oczywiście węglowy, trzeci największy truciciel Starego Kontynentu. Plan ministra Krzysztofa Tchórzewskiego zakłada rozprawienie się z wiatrową produkcją energii do roku 2035, a kolejne węglowe siłownie wyrastają jak grzyby po deszczu, jest zatem szansa, że roczna liczba ofiar złożonych na ołtarzu suwerenności przebije wkrótce bełchatowską społeczność.
Andrzej Duda w wigilię rozpoczęcia COP24 spotkał się z Sekretarzem Generalnym ONZ. Dla Antonio Guterresa była to okazja nie tylko do tego, by posłuchać karbonowych mądrości polskiego przywódcy, ale również do przyjrzenia się nietypowej prezencji naszego prezydenta. Duda miał na sobie strój górala z charakterystycznymi parzenicami. Pewnie było to nawet ciekawe złamanie oficjalnej uniformizacji, ale biorąc pod uwagę, że powiaty tatrzańskie należą do najbardziej skażonych, outfit nabiera szczególnie niefrasobliwego wymiaru. Duda podlizuje się góralom, udając jednego z nich. Jednego dnia zapewnia górników, że żadne siły nie doprowadzą do wygaszenia polskiego przemysłu wydobywczego. Drugiego podpisuje deklarację o sprawiedliwej transformacji, z której wynika, że jednak za kilkadziesiąt lat kopalnie zamkniemy, z tym, że państwo mądrze ten proces zaplanuje i zapewni zwalnianym inne zajęcie. Wnioski niestety nasuwają się przykre. Po raz kolejny nasza prawica generuje tylko puste komunikaty, które w jej mniemaniu w danym momencie zapewnią wzrost słupków poparcia. Refleksji długoterminowej – ani społecznej, ani ekologicznej – nie ma po jej stronie żadnej.
Andrzej, zrozum – Polacy nie są sami na tym świecie. Jesteśmy drugim największym producentem węgla w Unii Europejskiej. 80 procent energii wytwarzanej w tym kraju pochodzi z węgla. Kiedy następnym razem zaczniesz mamrotać coś o suwerenności, weź po uwagę, że nasze uzależnienie od węgla jest tak duże, że musimy importować ten surowiec, o zgrozo, z Federacji Rosyjskiej. Zdaję sobie sprawę, że zatruwanie Niemców Łużyckich, Słowaków, Czechów oraz ryb w oceanach nieszczególnie Cię niepokoi, ale pomyśl o tych dzieciach,co dzięki pięciu stówom przychodzą teraz na świat. Polskie to dzieci. Koniecznie chcesz je ukatrupić?
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Nie brnijcie w dezinformację. Smog bierze się z niskiej emisji, a nie przemysłu i energetyki. Każda elektrownia na terenie UE, bez względu na to, czy znajduje się w Polsce, Niemczech lub Szwecji, spełnia dokładnie te same normy emisji zanieczyszczeń. Kolejna uwaga – rosyjski węgiel (często bardzo złej jakości przemieszany z kamieniami) trafia niemal wyłącznie do użytku prywatnego.
Piotruś-Pan Nowak bredzi.
On tak ma, jak słyszy PiS – to próbuje kopnąć, ale często urazi sie jedynie w duży paluch u nogi… Poza tym wyznawanie (fanatyczne) jakiejś religii – zawsze jest ze szkoda dla ostrości widzenia.
W Warszawie mgłę bierze za… smog… a może by tak pan pożalsiębozedziennikarz wtarabanił sie w pogodny, bezwietrzny dzień na taras pałacu kultury i popatrzył na te czapy dymu wiszące nad głównymi skrzyżowaniami stolicy…
Bo truje o wunglu (zgodnie z założeniami swojej religii) a spalin, proszku z gumy i asfaltu – nie dostrzega biedaczysko.
A już zastanowić się co się stało z brakującym asfaltem w warstwie nomen omen nazwanej ścieralną… to przekracza granice percepcji… pewnikiem mrówy piknikówy wyniosły… A bieżnik na gumach to znika przez odparowanie pewnikiem…
czy jednak miejski smog nie bierze się przypadkiem także z miłości, jaką Polacy darzą diesle? przecież terkot diesla brzmi im w uszach tak swojsko, jak jeszcze niedawno słyszany codziennie na polu terkot traktora… a że nie stać go na wymianę filtra cząstek stałych? to się go wycina… pewnie węgiel też jest be, ale, na bogów, zbyt wielka nienawiść do PiS nie może wam spadać jak zbyt wielka czapka na oczy. Ciągle nie słyszę, czym właściwie proponuje się Polsce zastąpić energię z elektrowni? Potrzebną choćby do budowy wiatraków… w Gdańsku znajduje się firma produkująca wieże wiatrowe, to potężny zakład metalurgiczny, zużywający ogromne ilości energii elektrycznej, a pamiętajmy, że stal na te wieże trzeba wcześniej gdzieś wytopić… gdzie? w Pakistanie?! a niby dlaczego chcemy truć Pakistańczyków?
„Ciągle nie słyszę, czym właściwie proponuje się Polsce zastąpić energię z elektrowni?”
Pewnie dlatego, że jakiegoś genialnego rozwiązania tego problemu nie ma.
Zresztą, czy lewica powinna iść tą drogą? Może czas postawić bardziej ambitne cele i zaproponować gospodarkę uspołecznioną, podlegającą ścisłej demokratycznej kontroli lokalnych rad wspólnotowych. Ekonomia lokalna, ograniczającą wożenie towarów w tą i w tamtą, zależnie od kaprysów mechanizmu zwanego mechanizmem rynkowym. Oczywiście z pożytkiem dla środowiska.
Wydajmy ludziom demokracje, a sami ograniczą import towarów, forsowanych przez służalczą politykę rządu. Nikt sam siebie na bezrobocie nie wywali, a jak wejdzie automatyzacja, tylko jednostki uspołecznione zredukują ilość godzin pracy, przy zachowaniu wcześniejszej pensji. Dla podmiotów prywatnych automatyzacja oznacza jedno – niepotrzebni, wypad na bruk!
Czyli nadal – boso ale w ostrogach.
Kaczka ma talent do wyciągania na wierzch ludzi zza szafy. Takich, co to sobie siedzieli w kącie tkwiąc we własnym światku całkowicie odciętym od rzeczywistości. Tylko czemu on tych oszołomów pokazuje światu i pozwala rządzić? Widocznie w myśl zasady, że żaden podwładny nie może być mądrzejszy od kierownika. Ale aż tak niemądrzejszy?!
I pomyśleć, że za wrednej komuny budowaliśmy jedną (słownie: 1-ną) przyzwoicie czystą elektrownię. Ale komuś się nie podobało. Górnikom?