Jeremy Corbyn wygrał w pierwszej turze wyborów na przewodniczącego – zdobył aż 59,5 proc. głosów. Zdaniem Corbyna to znak, że ludzie „mają dość niesprawiedliwości i nierówności społecznych”.

fb.com/Jeremy Corbyn
fb.com/Jeremy Corbyn

Zwycięstwo Corbyna jest miażdżące – Andy Burnham, minister zdrowia w rządzie Gordona Browna, uzyskał 18 proc., Yvette Cooper, naczelna sekretarz skarbu i minister pracy w tym samym gabinecie – 17 proc., a posłanka Liz Kendall – 4,5 proc. Nowy lider w swoim pierwszym przemówieniu serdecznie podziękował wszystkim swoim kontrkandydatom oraz tym, którzy oddali na niego głos.

– Zwracam się też do tych wszystkich, którzy kiedyś należeli do Partii Pracy, ale w pewnym momencie poczuli się oszukani, rozczarowali się i odeszli. Cieszę się, że wracacie. Witajcie w domu! – mówił Corbyn.

Nowy przewodniczący drugiej największej siły w brytyjskiej polityce podkreślił, że priorytetem jest obecnie walka z austerity czyli programem cięć finansów publicznych i płac, a także przerzucaniem kosztów kryzysu na najbiedniejszych obywateli. – Taka polityka nie jest ani dobra, ani konieczna i musi zostać zmieniona – stwierdził. – Teraz idziemy do przodu jako ruch i jako partia, więksi, silniejsi i bardziej zdeterminowani niż byliśmy przez długi długi czas. Zamierzamy wyciągnąć rękę do każdej osoby w tym kraju, żeby nikt nie został za burtą, żeby każdy miał w społeczeństwie swoje miejsce.

Wygrana Corbyna to jeden z największych przewrotów w historii Partii Pracy. Udało mu się przekonać członków i sympatyków ugrupowania, że laburzyści potrzebują grubej kreski po rządach Browna i Blaira – a tym samym powrotu do swoich lewicowych korzeni. Corbyn zamierza m.in. publicznie przeprosić za udział Wielkiej Brytanii w wojnie w Iraku i w klarowny sposób sprzeciwiać się przeprowadzanym przez torysów cięciom w wydatkach publicznych. Jeszcze dzisiaj ma wygłosić przemówienie w Londynie podczas manifestacji popierającej przyjmowanie do Wielkiej Brytanii uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie spodziewał się, że mało znany poseł, pozostający na marginesie partii, osiągnie tak ogromny sukces. Kiedy ogłosił swój start w wyborach na przewodniczącego, mówiono, że jego szansa na zwycięstwo jest jak jeden do stu. Najbardziej znaczącym przełomem było poparcie, udzielone Corbynowi przez dwa największe związki zawodowe. Był także jedynym posłem, który zagłosował przeciw cięciom zasiłków rodzinnych – wszyscy pozostali, zgodnie z naciskami Harriet Harman, tymczasowej przewodniczącej partii, wstrzymali się od głosu. Kampanii Corbyna pomogła także ogromna fala nowych członków oraz głosy sympatyków – do wyborów mógł zarejestrować się każdy, wystarczyło wysłać wiadomość, kosztującą 3 funty. W sumie głosowało aż 550 tys. osób, z czego większość nie należy do partii. Nowy lider cieszy się jednak znikomym poparciem wśród obecnych parlamentarzystów. Pierwsza rezygnacja wpłynęła jeszcze w trakcie jego pierwszej przemowy – legitymację partyjną złożył Jamie Reed, minister zdrowia w gabinecie cieni Partii Pracy. Spośród jego kontrkandydatów tylko Andy Burnham wyraził chęć współpracy z nowym liderem.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. przede wszystkim, corbyn zwracał się w swojej kampanii do zwykłych ludzi. w przeciwieństwie do cooper i kendall, których wspólnym hasłem było „jak będę premierem to…” i nic więcej – no, może poza otwartym poparciem dla polityki torysów. burnham był najmniej wyrazistą postacią tej kampanii – niemniej przeprosił wyborców za to, że nie głosował otwarcie przeciwko polityce cięć forsowanej przez torysów; dość nieśmiało, ale jednak, był przechylony na lewo.
    mój głos, jako członka partii pracy, miał od samego początku.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…