Przewodniczącemu SLD nie spodobały się słowa Grzegorza Napieralskiego, którzy wczoraj stwierdził, że na lewicy potrzebne są zmiany, a jedną z nich powinno być odstawienie na boczny tor byłego premiera.
Miller najwyraźniej wciąż nie doszedł do siebie po wyborczym blamażu jego faworytki. Podczas występu w TVN24 był wyjątkowo drażliwy. Zapytany o wypowiedź swojego byłego kolegi partyjnego odpowiedział: – Nikt nie będzie SLD dyktował rozwiązań personalnych. Wycedził również, że słowa Napieralskiego „są śmieszne”. Chwilę później dodał jeszcze zdanie o ścinaniu głów dezerterom.
Najbardziej zadziwiającym fragmentem wypowiedzi Millera było jednak obciążenie winą za degrengoladę SLD poprzednich władz partii z Napieralskim na czele. Według niego ugrupowanie wciąż „nie może się otrząsnąć po tym okresie”. Miller jakby zapomniał, że jego poprzednik w wyborach prezydenckich w 2010 roku zdobył 13,68 proc. głosów, co w kontekście rezultatu Magdaleny Ogórek jest wynikiem niebotycznym.
Szef SLD zapewnił, że do czasu wyborów parlamentarnych nie ma mowy o żadnych zmianach personalnych we władzach partii. – Partia polityczna znaczy tyle, ile ma mandatów w Sejmie i Senacie – przekonywał.
Dostało się również politykom SLD, którzy przed wyborami sceptycznie wypowiadali się o Magdalenie Ogórek. Miller zarzucił im, że jednocześnie krytykują kandydatkę i narzekają na jej słaby wynik. – Nie do przyjęcia jest i to jest przejaw jakiejś schizofrenii i nielojalności – grzmiał. Zapowiedział też, że takie osoby nie mogą być pewne otrzymania miejsca na listach w jesiennych wyborach do parlamentu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…