W poniedziałek wielkanocny, w stolicy Podlasia znów pojawił się dym. Wozy strażackie zajechały na osiedle Bema, gdzie w płomieniach stanął drewniany dom. Sprawcy pozostają nieuchwytni.
Na stronie Polskiego Radia Białystok pojawiło się w poniedziałek zdjęcie, nadesłane przez słuchacza, przedstawiające jakże wymowną scenę. Trawiony przez ogień drewniany dom, a na ogrodzeniu okalającym kwartał – baner firmy deweloperskiej.
Według naszych informatorów, nie ma pewności czy działka, na której stał dom należy już teraz do dewelopera, jednak okoliczne tereny zostały już pozyskane na inwestycje budowlane.
Pożary na osiedlu Bema to dość normalny widok. To, że w płomieniach stają drewniane, często zabytkowe domy, też już nikogo nie dziwi.
„Mieszkańcy więc znów przeżyli chwile grozy. Bo ponownie w ogniu stanął drewniany dom. W poprzednich latach, w tej samej dokładnie okolicy, płonęły już drewniane budynki, z których części nie udało się uratować” – czytamy na stronie Dzień Dobry Białystok.
Organy ścigania oraz miejskie władze rozkładają bezradnie ręce. W listopadzie pisaliśmy o umorzeniu śledztwa w sprawie spalenia drewnianego domu, w którym niegdyś mieszkała rodzina historyka Janusza Tazbira. Prokuratorzy stwierdzili, że budynek został podpalony, jednak sprawców nie udało im się ustalić.
Decyzję prokuratury komentowała dla nas w listopadzie Justyna Rembiszewska, działaczka podlaskiego okręgu Lewicy Razem.
– Jeszcze nikt nie usłyszał żadnego wyroku, ani nie został oskarżony o podpalenie któregoś z budynków. (…) U nas już niewiele zostało do palenia i wyburzania, to co miało spłonąć lub zostać zburzone, to spłonęło lub zostało wyburzone. Bez sentymentów władzy i przy daremnych protestach aktywistów – wskazywała polityczka.
Rembiszewska już wtedy przewidziała, który budynek następny stanie w płomieniach.
– Jest jeszcze taki kwartał ziemi przy osiedlu Bema, w okolicach ulicy Młynowej, tam stoją domki, a jest to praktycznie centrum Białegostoku – bardzo łakomy kąsek dla dewelopera – mówiła w listopadzie.
Jej przepowiednia spełniła się wczoraj.
Rembiszewska komentuje:
– Jest dzień świąteczny, pandemia, ludzie w swoich domach, miasto wygląda jak opuszczone – doskonale okoliczności do niezauważonego pożaru domku w niemal wyludnionym kwartaliku osiedla. To wygląda jak gangsterski gest, udowodnienie swojej bezkarności, ostrzeżenie pozostałych – tłumaczy.
W stolicy Podlasia funkcjonuje układ zamknięty.
– Białystok w jawny sposób staje się folwarkiem kilku deweloperów, jeden z nich zasiada w Radzie Miejskiej i buduje kościoły. Mamy zmonopolizowany rynek mieszkaniowy i już jesteśmy terroryzowani cenami mieszkań, które niskie nie są. Mieszkanie w wybudowanym bloku na miejscu byłego targu miejskiego kosztuje dzisiaj około 500 tysięcy złotych – wskazuje.
Ceny rosną również przez zjawisko wykupywania białostockich mieszkań przez zamożnych przedsiębiorców rolnych z województwa. – Kupują dla swoich dzieci i w celu ulokowania kapitału, bo jak widać to świetna inwestycja – tłumaczy Rembiszewska.
Władze, z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim nie reagują.
– Czy można powiedzieć więcej o kompletnym ignorowaniu płonących domów przez władze i organy? Można, ale trzeba liczyć się z groźbą pozwu sądowego, tak jak miało to miejsce w przypadku Janka Śpiewaka, któremu pozwem groził Tadeusz Truskolaski za jedno zdanie na Twitterze o postawie prezydenta w kontekście działalności deweloperów białostockich. Dlaczego prezydent reaguje w tak radykalny sposób na słowa aktywisty miejskiego, walczącego o prawa lokatorskie, uniemożliwiając dyskusję? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi – kwituje Justyna Rembiszewska.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…