Po przegłosowaniu rozpoczęcia procedury impeachmentu Dilmy Rousseff osobą pełniącą najwyższą rolę w państwie stał się Michel Tremer, polityk znacznie bardziej skompromitowany niż jego poprzedniczka.

Michel Tremer, dotychczasowy wiceprezydent Brazylii/facebook.com
Michel Tremer, dotychczasowy wiceprezydent Brazylii/facebook.com

Oficjalnym powodem, dla którego Senat Brazylii – jedno z najbardziej skorumpowanych ciał przedstawicielskich na świecie (zarzuty o łapówkarstwo ma ponad 60 proc. senatorów) zdecydował o odwołaniu urzędującej głowy państwa były manipulacje długiem publicznym przed wyborami w 2014 roku, przy czym żadne z działań Dilmy Rousseff nie było niezgodne ani z obowiązującym prawem, ani praktyką brazylijskiej polityki. Co więcej – Michel Tremer, byłemu sojusznikowi „Żelaznej Dilmy” można by postawić dokładnie takie same zarzuty. Tremer funkcję wiceprezydenta pełni bowiem od 2011 roku. Na liderze Brazylijskiej Partii Ruchu Demokratycznego (PMDB) ciążą – w przeciwieństwie do Rousseff – zarzuty karne, związane z największym w historii Brazylii skandalem korupcyjnym. Tremer jest oskarżany o wyprowadzenie z Petrobrasu, państwowej spółki paliwowej 1,5 mln dol.

– Zaufajcie mi – mówił w swoim pierwszym przemówieniu Tremer. Jednak hasło to w obecnych warunkach brzmi jak kabaret. Wiceprezydent nie ma żadnego demokratycznego mandatu do sprawowania władzy. Jego popularność jest jeszcze niższa niż odwołanej prezydent – popiera go zaledwie 7 proc. społeczeństwa, 62 proc. ma do niego jednoznacznie negatywny stosunek. Pierwszą zapowiedzią Tremera są – jakżeby inaczej – cięcia budżetowe. W kraju o dwucyfrowym bezrobociu oznaczać mogą wyłącznie dalsze zwijanie się gospodarki i pogłębianie kryzysu ekonomicznego, wywołanego globalnym spadkiem cen brazylijskich towarów eksportowych, czyli przede wszystkim ropy i innych surowców naturalnych. Tremer już na poziomie symbolicznym kończy z polityką Partii Pracujących – w nowym rządzie najbardziej zróżnicowanego etnicznie kraju na świecie zasiądą wyłącznie biali mężczyźni. Wiceprezydent weźmie też zapewne wyraźny kurs na przyjaźń z USA – już w 2006 roku podczas spotkania z amerykańskim ambasadorem, które zapis ujawniło WikiLeaks, krytykował „rozdawnictwo” ówczesnego prezydenta Luli da Silvy.

Zmianę, która czeka brazylijskie społeczeństwo, zapowiadają nazwiska członków rządu. Ministrem Środowiska został Blairo Maggi, nazywany „sojowym królem”, multimilioner i największy producent soi na świecie, którego liczne biznesy przyczyniły się do dewastacji lasów deszczowych w dorzeczu Amazonki. Już w poprzedniej kadencji wnosił on o usunięcie z konstytucji Brazylii zapisu o badaniu wpływu na środowisko inwestycji publicznych.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…