„Nie wyobrażałem sobie, że po ucieczce z więzienia wejdę do fortecy, skąd ucieczka jest niemożliwa” – to zdanie z książki Ostatnie naboje, którą napisał niegdysiejszy bohater radykalnej lewicy Cesare Battisti być może przychodzi mu dzisiaj na myśl, gdy ściga go cała brazylijska policja, włoskie służby specjalne, Interpol i CIA.
„Prezent nadchodzi”- napisał na Twitterze brazylijski neofaszysta, prezydent-elekt Jair Bolsonaro do włoskiego wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, kiedy sędzia brazylijskiego Sądu Najwyższego Luiz Fux podpisał nakaz aresztowania 63-letniego Battistiego, by go ekstradować do Włoch. Na lotnisku Guarulhos pod Sao Paulo czekał już specjalny włoski samolot wojskowy, by odstawić więźnia do Rzymu. Ale kiedy o świcie 14 grudnia policja z hukiem wtargnęła do jego domu w miasteczku Cananeia w stanie Sao Paulo, nie zastała nikogo. Wkrótce dowiedziała się, że pisarza ostatni raz widziano w miejscowym barze 28 października, w wieczór drugiej tury wyborów prezydenckich, którą wygrał Bolsonaro.
„Wtedy przyszedł do nas ostatni raz” – wspominał właściciel małego baru dla dziennika O Globo – „Przychodził codziennie, by wypić piwo i poczytać gazetę. Rezultat wyborów wyraźnie go zmartwił”. Nikt nie wie, gdzie był 13 grudnia, gdy urzędujący jeszcze prezydent Temer, podejrzany o liczne przekręty prawicowy oligarcha, podpisał nakaz ekstradycji nie czekając na intronizację Bolsonaro, przewidzianą na 1 stycznia.
Michel Temer, prezydent z łaski Stanów Zjednoczonych po „instytucjonalnym zamachu stanu” z 2016 r., kiedy pozbawiono prezydencji kraju Dilmę Rousseff z lewicy, chciał wykazać się przed Bolsonaro, bo liczy na posadę ambasadora Brazylii w Rzymie, co mu oszczędzi kłopotów z wymiarem sprawiedliwości. Sędzia Fux też wyraźnie chciał się wykazać, bo jeszcze nie tak dawno podjął odwrotną decyzję. Zmienił ją po 16 października, gdy Bolsonaro głośno obiecał oddać Włochom „czerwonego terrorystę”. To się nazywa wiatr historii.
Nieobecny na zdjęciu
To zdjęcie strzelającego mężczyzny zostało wykonane 14 maja 1977 r. w Mediolanie. Dziś uchodzi we Włoszech za główny symbol, foto-ikonę „lat ołowiu” tj. lat 70. naznaczonych we Włoszech natowską „strategią napięcia”, czyli takiego wykorzystania neofaszystowskiego terroryzmu, by zgodnie z logiką zimnej wojny nie dopuścić do udziału we władzy partii komunistycznej (PCI). Terrorowi ówczesnych neofaszystów zaczęła wkrótce odpowiadać walka zbrojna radykalnej lewicy, która miała pretensje do komunistów, że zrezygnowali po wojnie z bitwy przeciw odradzającemu się faszyzmowi. Włoskie „lata ołowiu” otworzyła faszystowska masakra na mediolańskim Piazza Montana w 1969 r. i symbolicznie zakończył je faszystowski zamach na dworcu w Bolonii w 1980, w którym zginęło 85 osób, a ponad 200 zostało rannych. W 1970 roku, niedługo po zamachu w Mediolanie powstały Czerwone Brygady.
Na zdjęciu-symbolu nie figuruje faszysta, lecz bliski towarzysz Cesare Battistiego z organizacji, która uchodziła za bardziej radykalną od Czerwonych Brygad: Proletariuszy Zbrojnych dla Komunizmu (PAC). Człowiek z pistoletem to Giuseppe Memeo, cztery lata później skazany na 30 lat więzienia za należenie do PAC (uznanej za organizację terrorystyczną) i dwa zabójstwa. W dniu, gdy Paolo Pedrizzetti wykonał słynną fotografię, strzelał do policjantów, biegnących, by rozbić manifestację lewicy. Dziś pracuje w jednej z mediolańskich kooperatyw społecznych. Memeo siedział dłużej niż Battisti, choć późniejszego pisarza skazano na dożywocie. Battistiego nie ma na żadnym zdjęciu z akcji PAC, brak też materialnych dowodów jego winy, lecz kolejne procesy, oparte głównie na zeznaniach jednego z członków podziemnego przywództwa PAC Pietra Mutti, jak też dziennikarskie śledztwa, odtworzyły przebieg akcji ściganego w Brazylii.
Strzały w twarz
To zdjęcie z kolei, na którym manifestanci unoszą dłonie ułożone w kształt pistoletów, przedstawia członków opozycyjnej wobec PCI Autonomii Robotniczej (AO), horyzontalnego ruchu anarcho-komunistycznego, z którego w 1976 r., kiedy Cesare miał 22 lata, wyłonili się PAC. To wtedy zszedł do podziemia i wkrótce stał się jedną z najważniejszych figur organizacji. Akcje-sabotaże PAC, skierowane głównie przeciw przedsiębiorstwom zatrudniających na czarno i wyzyskujących pracowników (jak m.in. Alfa Romeo), rzadko kończyły się ranami, czy śmiercią, gdyż broń służyła przede wszystkim do szczęśliwie bezkrwawych napadów na banki lub supermarkety (dokonano ich prawie 60). „Konfiskowano” tam pieniądze na „cele rewolucyjne”, tj. na rzecz organizacji, i na „programy socjalne”, które polegały na pomocy rodzinom bezrobotnych lub uwięzionych z Lombardii. Ale były wyjątki. Do PAC należeli młodzi robotnicy, bezrobotni i nauczyciele, którzy ustanowili „sprawiedliwość ludową” i jej wyroki wykonywali. Dopóki nie zaczęli zabijać, najcięższą karą było strzelanie obwinionym w nogi.
Pierwsze zabójstwo Battistiego miało miejsce w Udine, ponad 40 lat temu. Wyrok śmierci spadł na oficera straży więziennej Antonio Santoro, winnego torturowania więźniów. Egzekucją zajęły się cztery osoby. Dwie „ubezpieczały”, a dwie inne, Battisti i aktywistka PAC Enrica Migliorati ustawili się prawie przed domem strażnika o godzinie, kiedy wychodził do pracy i zaczęli się całować. Musieli to robić 10 minut, bo Santoro się spóźniał, a gdy w końcu ich minął, Battisti krzyknął i gdy „cel” się odwrócił strzelił do niego trafiając w ramię. Strażnik padł, oboje doń podbiegli i Cesare znowu użył swego Smith&Wesson 357 magnum, by dwiema kulami roztrzaskać mu głowę. Ofiarą drugiego i ostatniego zabójstwa Battistiego był w kwietniu 1979 r. Andrea Campagna z jednostki antyterrorystycznej Digos z Mediolanu, również oskarżony o tortury. Zginął podobnie, na ulicy, od pięciu kul wystrzelonych wprost w twarz.
Doktryna Mitterranda
Wykonanie „wyroku” na policjancie postawiło na nogi nie tylko policję, ale i wojsko. Dwa miesiące później niemal wszyscy liderzy Proletariuszy, w tym Battisti, siedzieli już w więzieniu. W 1981 r. sąd skazał go na 13 lat więzienia, ale trzy miesiące po tym wyroku członkowie PAC pozostali na wolności pomogli mu zorganizować spektakularną ucieczkę z więzienia Frosinone i ślad po nim zaginął. Przez Alpy przedostał się do Francji, by po kilku miesiącach znaleźć się w Meksyku, dzięki fałszywym dokumentom. Najpierw pracował w restauracjach, potem poświęcił się sztuce: zorganizował festiwal książki w Managui (Nikaragua), a w Meksyku Biennale Sztuk Graficznych, pisał go gazet.
W 1985 francuski prezydent z Partii Socjalistycznej François Mitterrand obiecał nie ekstradować byłych włoskich aktywistów radykalnej lewicy, którzy uciekli do Francji (były ich co najmniej setki), jeśli nie popełnili zbrodni i zerwą z przemocą. Była to tzw. doktryna Mitterranda. Trzy lata później Włochy wytoczyły Battistiemu drugi, zaoczny proces, który po wszystkich odwołaniach zakończył się skazaniem go na dożywocie za dwa zabójstwa i współudział w dwóch innych, gdzie ofiarami byli lokalni liderzy partii neofaszystowskiej (MSI). Mimo to Battisti powrócił do Francji w 1990 r. Przesiedział pół roku w więzieniu w oczekiwaniu na ekstradycję, o którą zwróciły się natychmiast Włochy, ale francuski sąd uznał, że był dwa razy sądzony za to samo, więc do ekstradycji nie doszło. Dwa lata później wydał swoją pierwszą powieść Szaty cienia. Odtąd pisze czarne kryminały, książki o «latach ołowiu » i po wyjeździe do Brazylii reportaże. Spędził w Paryżu 14 lat pracując jako zwykły konsjerż.
Kierunek Boliwia
Wiatr historii zaczął wiać mu w oczy w 2004 r. gdy prawicowy prezydent Jacques Chirac postanowił dogadać się z Silvio Berlusconim, który, jak wszyscy włoscy premierzy, domagał się ekstradycji Battistiego. W lutym francuscy antyterroryści wpadli do jego kanciapy konsjerża, ale przesiedział tylko miesiąc, by wyjść warunkowo, w oczekiwaniu nowego postanowienia sądu. Atmosfera gęstniała, więc w sierpniu Cesare Battisti ogłosił, że nikogo nie zabił, że nigdy nie wyrzeknie się swych poglądów (do dziś przy nich twardo pozostaje) i… zniknął. Chirac był ostatnim francuskim prezydentem niezależnym od NATO i chciał dochować obietnicy Mitterranda: jak przyznał pięć lat później sam Battisti, to francuskie służby specjalne przerzuciły go po cichu do Brazylii. Chirac rozłożył wtedy ręce przed Berlusconim zapewniając, że Francja „zrobiła wszystko, co mogła”, by go dostarczyć Włochom… Francuski sąd nakazał zresztą później tę ekstradycję, jednak nieświadoma policja szukała wiatru w polu.
Były członek PAC ukrywał się w Brazylii trzy lata, aż włoska policja antyterrorystyczna (Ucigos) namierzyła go w marcu 2007 r. w Rio de Janeiro i doprowadziła do aresztowania przez Brazylijczyków. Brazylijska konstytucja zakazuje ekstradycji „za przestępstwa polityczne lub opinii”, z czego skorzystało wielu Włochów (jak Antonio Negri z AO, którego książki są dostępne po polsku), jednak Cesare Battisti przesiedział w podstołecznym więzieniu specjalnym Papuna cztery i pół roku. Prezydent Lula w ostatnim dniu swego urzędowania, w Sylwestra 2010 r. sprzeciwił się ostatecznie odstawieniu go do Włoch, choć prokurator generalny zgodził się na ekstradycję, a urząd imigracyjny odmówił mu przyznania statusu uchodźcy politycznego. Doprowadziło to rząd włoski do wściekłości, chciał nawet postawić Brazylię przed trybunałem w Hadze.
Parlament Europejski przegłosował wówczas rezolucję wzywającą ten kraj do ekstradycji Battistiego, ale w czerwcu 2011 r. wyszedł on na wolność. Cztery lata później brazylijski sąd nakazał jego deportację do Meksyku lub Francji, więc znowu go aresztowano, ale Sąd Najwyższy w końcu uchylił tę decyzję. W 2016 r. wiatr historii (w postaci zamachu stanu) przywrócił prawicę do władzy, więc Battisti znowu zaczął się pakować. Zniknął, ale policja nakryła go, gdy próbował przekroczyć granicę z Boliwią. Przez ostatni rok pozostawał wolny, aż tajemniczo rozpłynął się w powietrzu. Brazylijskie telewizje pokazują dziś regularnie jego zdjęcia w 20 wersjach, wyznaczono sutą nagrodę za donos.
Czerwone i czarne
Ci, którzy ujmują się za Cesare Battisti dzielą się na tych, którzy niemal wierzą, że nikogo nie zabił i tych, którzy w to nie wierzą, ale uważają, że jego czyny dawno już powinna objąć amnestia, bo okres „lat ołowiu” jest już od dawna zamknięty, Battisti skończył z przemocą, a olbrzymia większość sprawców zbrodni z tego okresu – neofaszyści – nie była nawet niepokojona. We Francji określa się go na ogół jako „aktywistę”, podczas gdy we Włoszech pozostaje „terrorystą”.
Proporcje między „czarnym” (faszystowskim) a „czerwonym” (radykalnie lewicowym) terroryzmem „lat ołowiu” są dobrze znane od 2014 r., gdy premier Metteo Renzi nakazał ujawnienie tajnych dokumentów z tamtej epoki. W pierwszej fazie (1969-1975) doszło do 4384 aktów przemocy z czego w 83 proc. sprawcami byli ludzie skrajnej prawicy nacjonalistycznej i faszyści. W drugiej fazie lewica coraz bardziej się radykalizowała, więc ogółem przypisuje się jej 26,5 proc. działań z użyciem przemocy.
To, że na ogół pamięta się te lata jako naznaczone kolorem czerwonym pochodzi z czasów, gdy na jaw nie wyszły jeszcze działania NATO pod kierunkiem Amerykanów, ich „Operacja Gladio”, która polegała na zbrojeniu środowisk neofaszystowskich i wykonywaniu krwawych, masowych zamachów pod fałszywą (czerwoną) flagą, by odwrócić rosnącą sympatię Włochów dla PCI. Natowska „strategia napięcia” odniosła polityczny sukces. Osądzonych sprawców-neofaszystów można policzyć na palcach, podczas gdy „czerwonych” ściga się do dzisiaj. Battisti, choć wiele razy wychodził z więzienia, ciągle znajdował się w zglobalizowanej fortecy.
Pamiętajcie o obozach
Czas na szczerość, co w dzisiejszej Polsce raczej szkodzi, niż pomaga. Przyjechał otóż do …
„Trzeb szukać wyjścia nie w terrorze jednostek, nie w samodoskonaleniu tołstojowskim. Potężny ruch robotniczy – oto jest wyjście.” Nadzieżda Krupska „Jak zostałam marksistką”, Moskwa 1925