Walka przeciwko kapitalistycznej polityce niedostatku toczy się nie tylko w zakładach pracy, ale również w miejscach zamieszkania. Lokatorzy intuicyjnie i oddolnie buntują się przeciwko podwyżkom czynszów, bezprawiu właścicieli czy rosnącym opłatom za ogrzewanie. Coraz częściej polem bitwy stają się kwestie nieodpłatnej albo refundowanej dostępności pewnych dóbr. Pokazuje to przykład mieszkańców warszawskiej Pragi Południe, którzy w styczniu bieżącego roku domagali się podłączenia ich mieszkań do sieci centralnego ogrzewania. Miasto obiecuje to od ponad dekady, jednak lokatorzy, często ludzie starsi, chorzy, żyjący na granicy minimum socjalnego, wciąż są zmuszeni do ponoszenia horrendalnych kosztów ogrzewania prądem. Jedna z uczestniczek protestu, który odbył się 8 stycznia pod budyniem praskiego ratusza mówiła, że za ogrzanie 44 metrowego mieszkania płaci ponad 2 tysiące złotych.

Taka konieczność uniemożliwia rozwój człowieka, spycha go w nędzę i apatię. Bunt mieszkańców Pragi Południe pokazuje jednak, że lokatorzy są świadomi siły zbiorowego oporu. Ich postulaty nie pozostawiają wątpliwości, że dostęp do miejskiej sieci ciepłowniczej traktują jako niepodlegające negacji dobro wspólne, przynależne każdej obywatelce i każdemu obywatelowi organizmu miejskiego.

W 2012 roku władze stolicy dały zielone światło na prywatyzację Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Mimo znacznego oporu społecznego mieszkańców, nowym właścicielem zakładu odpowiadającego za zaopatrzenie w ciepło 80 proc. mieszkań z centralnym ogrzewaniem,  stała się francuska firma Veolia.

Opłakane skutki oddania SPEC w prywatne ręce odczujemy dopiero teraz. W 2018 roku, a także w latach kolejnych, spodziewane są podwyżki stawek miejskiego ogrzewania. Przyczyny są dwie: szybująca cena węgla na rynkach światowych oraz ustanowiona przez Komisję Europejską podwyżka opłaty za emisję tony dwutlenku węgla. Jeszcze niedawno stawka wynosiła 5 euro za tonę, już niebawem będzie to 20 euro. Kapitalista zanotuje wyższe koszty, odbije to sobie, podwyższając ceny. To uderzy natychmiast w osoby o najniższych dochodach, dla których opłaty za mieszkanie stanowią spory procent miesięcznych wydatków. Gdyby SPEC nadal był spółką miejską, wówczas władze Warszawy mogłyby zwiększyć nakłady, amortyzując wzrost kosztów. W przypadku komercyjnego podmiotu jedyne, czego można się spodziewać, to zachowanie zgodne z logiką maksymalizacji zysków.

Dlatego też renacjonalizacja warszawskich zakładów ciepłowniczych jawi się jako społecznie uzasadniona konieczność. Temat ten powinien pojawić się w kampanii przed wyborami samorządowymi, zwłaszcza w przekazie kandydatów kojarzonych z lewicą. Ruchy społeczne muszą jednocześnie podjąć próbę wyartykułowania prawa do ciepła – nadania miejskiej sieci ciepłowniczej statusu dobra wspólnego, wyłączonego z zasad komercyjnej logiki. Niech ciepło stanie się cywilizacyjnym standardem, z którego korzystać będę mogli wszyscy mieszkańcy i mieszkanki, których mieszkania znajdują się w zasięgu systemu. Bunt przeciwko władzom na Pradze Południe pokazuje, ze w społeczeństwie logika ta jest żywa. Teraz należy przekuć ją w postulat polityczny.

Dobro wspólne jest alternatywą dla neoliberalnego projektu przekształcania przestrzeni miejskiej. Powinniśmy domagać się uwspólnienia nie tylko sieci ciepłowniczej, ale również innych zasobów i usług – wprowadzenia darmowej komunikacji miejskiej, programu bezpłatnych mieszkań komunalnych. W taki sposób nastąpić może stopniowe wygaszanie kapitalistycznych stosunków i zastępowanie ich instytucjami dobra wspólnego.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…