Wiemy już na pewno, czego nie potrafią – ogarnąć finansów swojej formacji. Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Konfederacji za rok poprzedni. Okazuje się, że tuzy nauk ekonomicznych, eksperci od odpowiedzialnego zarządzania pieniądzem, tacy jak Sławomir Mentzen, walnęli się na rzeczy tak prostej jak zaksięgowanie wartości niepieniężnej, której komitet wyborczy nie miał prawa przyjąć.
Zgodnie z ustawą dopuszczalne jest otrzymanie korzyści niegotówkowej nie większej niż 1 proc. całości kampanijnego budżetu. W przypadku Konfederacji limit ten został przekroczony znacząco. Jak podaje „Wprost”, partia ładowała gruby szmal w akcje promocyjne w mediach społecznościowych. Podbicie jednego posta to wydatek rzędu 100-200 złotych. Budżet kampanii Konfederacji to 1,7 mln zł. Ilość postów sponsorowanych wskazuje na solidne przekroczenie obowiązujących zasad. W efekcie ugrupowanie Korwina, Brauna i Bosaka może stracić 7 milionów złotych z subwencji dla partii politycznych. Może się co prawda odwołać, jednak skala przewinienia nie daje im optymistycznych przesłanek, jeśli chodzi o ostateczne rozstrzygnięcie.
Historia to dość zabawna, bo główny architekt ekonomicznego programu Konfederacji, wspomniany Mentzen stara się kreować na najwyższej eksperta ekonomicznego. Ten 34-letni właściciel kancelarii podatkowej podczas sezonu wakacyjnego objeżdżał miejscowości wypoczynkowe nad polskim morzem, gdzie przy piwku opowiadał o swoich osiągnięciach i roztaczał przez słuchaczami swój plan na rządzenie Polską – profesjonalne wsparcie dla biznesu, dyscyplina wydatków publicznych i ograniczenie fiskalizmu. Teraz dowiadujemy się, że za parawanem dobrze skrojonego garnituru, dystyngowanej postawy i zdolności oratorskich siedzi człowiek popełniający szkolne błędy: brak wiedzy na temat podstawowych reguł finansowych i zaniedbania kontroli przepływu pieniądza. Coś takiego można wybaczyć januszowi biznesu, jednak dla kogoś kto zawiesił sobie poprzeczkę na takim pułapie jak Mentzen, jest to kompromitacja.
Najpoważniejszą konsekwencja utraty finansowania może być rozpad koalicji – bardzo delikatnej konstrukcji, złożonej z elementów, które niekoniecznie pałają do siebie sympatią, a połączonych nie tyle wspólnotą ideałów, co racjonalną kalkulacją. Konfederacja składa się z trzech frakcji – korwinistów, nacjonalistów i monarchistów. Każdy jej polityk jest jednocześnie członkiem swojej formacji. W celu zapewnienia stabilności tego sojuszu, zdecydowano. że dysponentem pieniędzy z subwencji będzie Konfederacja jako całość. Wraz z kasą zniknie więc lepiszcze, trzymające w kupie całą strukturę. Zacznie się poszukiwanie winnych, uwidocznią się podziały, frakcje mogą rozpocząć grę na swoją korzyść. A jako, że taki przebieg wypadków jest ze wszech miar korzystny dla PiS, któremu radykalna i pozująca na antysystemową Konfederacja podebrała głosy z prawej flanki, należy się spodziewać, że obóz władzy pomoże nieszczęściu swojego rywala.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …