O rasistowskiej polityce Turcji, funkcjonowaniu demokracji bezpośredniej w Rożawie i o tym, czego społeczność międzynarodowa nie robi w obliczu ataku na zamieszkiwaną głównie przez Kurdów północno-wschodnią Syrię mówi Ercan Ayboga, aktywista współtworzący projekt demokratycznego konfederalizmu w Rożawie i współautorem książki „Rewolucja w Rożawie. Demokratyczna autonomia i wyzwolenie kobiet w syryjskim Kurdystanie” (Pluto Press, 2016, wydanie polskie Oficyna Wydawnicza Bractwa Trojka, 2019).
9 października 2019 roku świat obiegła wieść o bombardowaniu Rożawy przez wojska tureckie po tym, jak Donald Trump wycofał amerykańskie siły zbrojne z Syrii. Co się dzieje w Rożawie?
Od 9 października wojska tureckie atakują pięciusetkilometrowy odcinek granicy z Syrią. Ich ofensywa wspierana jest przez tysiące, może nawet dziesiątki tysięcy najemników, w tym tak zwaną Wolną Armię Syrii, którzy wywodzą się z takich grup jak Al Kaida czy ISIS. Atak przeprowadzony przez Turcję i dżihadystów z użyciem samolotów i czołgów to bezprawna inwazja. Ich celem są nie tylko pozycje wojskowe, lecz także ludność cywilna. Niszczą szpitale, domy, linie elektryczne i wodociągi. Jest to kampania terroru.
Cywile wraz z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi starają się stawiać opór, choć nie posiadają nawet broni przeciwlotniczej. Walka obronna jest wyjątkowo zacięta, zważywszy na zasoby, jakimi dysponuje. Choć ludność stawia opór, jest to nierówna, niesprawiedliwa walka.
Prezydent Turcji Erdogan twierdzi, że walczy z „terrorystami”.
Państwo tureckie mówi, że Powszechne Jednostki Ochrony (YPG) i Kobiece Jednostki Ochrony (YPJ), które wchodzą w skład SDF (Syryjskie Siły Demokratyczne) i przez pięć lat broniły Kobane, Hesêke (Al-Hasaka) i terenów wokół Aleppo przed atakami ISIS, są organizacjami terrorystycznymi zagrażającymi bezpieczeństwu Turcji. To kłamstwo. Przed atakiem zbrojnym z 9 października siły te nigdy wcześniej nie zaatakowały Turcji. Siły obronne z północno-wschodniej Syrii postępowały zgodnie z porozumieniem [zawartym między SDF, Turcją i USA na początku sierpnia 2019] dotyczącym środków „bezpieczeństwa” na granicy turecko-syryjskiej. Jednak Turcji to nie wystarczyło — ich planem jest przejęcie kontroli i wprowadzenie zmian demograficznych w regionie, na wzór zmian, jakie wprowadzili w Afrin.
W styczniu 2018 roku armia turecka zaatakowała Afrin, czyli położony najdalej na zachód kanton Rożawy. Stało się to ze zgodą Rosji, która dała tureckiej operacji militarnej zielone światło. Teraz mamy do czynienia z analogiczną sytuacją.
Pomimo silnego oporu ze strony SDF armia turecka z pomocą dżihadystów zajęła ten obszar. Gdy armia turecka zbliżyła się do miasta Afrin, siły SDF wycofały się, aby zapobiec masakrze. Na skutek inwazji zginęło 300 cywilów i tysiąc obrońców Afrin. W kolejnych tygodniach niemal wszyscy Kurdowie opuścili Afrin — zmiana demograficzna dokonała się w pełni, gdy Turcja sprowadziła do miasta dżihadystów i ich rodziny. Dokładnie ten sam proces ma teraz miejsce na okupowanych terenach północno-wschodniej Syrii.
Jaką rolę w tureckiej inwazji odegrały Stany Zjednoczone?
7 października wojska amerykańskie wycofały się ze swoich pozycji w Serekaniye i Tel Abyad (kurdyjskie Grî Spî), położonych bezpośrednio na granicy z Turcją. Armia turecka i jej poplecznicy atakują w obu miejscach. Choć w północno-wschodniej Syrii nie przebywało wiele jednostek amerykańskich, to Amerykanie kontrolowali przestrzeń powietrzną. Tak więc wycofując się Stany Zjednoczone dały zielone światło dyktatorowi Erdoganowi, aby zaatakować Rożawę.
Istotne jest to, że turecka polityka państwowa — i to nie tylko ta prowadzona przez obecny rząd — jest głęboko rasistowska i islamistyczna. Tureccy obywatele, którzy krytykują inwazję, są prześladowani. Z kolei tureccy nacjonaliści i islamiści czują się zagrożeni przez Kurdów ze względu na ich poglądy polityczne, które współdzielą z innymi demokratycznymi grupami opozycyjnymi w Turcji i w Syrii, oraz z powodu idei demokracji bezpośredniej, którą Kurdowie propagują.
Wśród Kurdów powszechna jest opinia, że doszło do zdrady. Po tym, jak walczyli z Państwem Islamskim ramię w ramię ze Stanami Zjednoczonymi, Trump dał Turcji zielone światło na przeprowadzenie czystki etnicznej.
Czy Trump i reszta świata mogą bez pomocy na miejscu zażegnać niebezpieczeństwu, jakim jest Państwo Islamskie?
Nie. SDF to siły wieloetniczne, składające się przede wszystkim z Kurdów, ale też Arabów, Asyryjczyków, Czeczenów, Ormian czy Turkmenów. Ich wkład był kluczowy dla wyparcia ISIS ze wschodniej Syrii. Bez ich udziału ISIS nie zostałoby pokonane — ani przez reżim syryjski, ani przez międzynarodową koalicję pod przywództwem Stanów Zjednoczonych. Zagrożenie dla całego świata istniałoby dalej.
Amerykańskie siły zbrojne udzielały wsparcia drogą powietrzną oraz dostarczając sprzęt dla SDF, ale to tysiące członków Syryjskich Sił Demokratycznych oddało życie dla tej sprawy. W rezultacie ponad 10 tysięcy członków ISIS przebywa w więzieniach. Rożawa pełni też pieczę nad około 60 tysiącami osób należących do ich rodzin. SDF prosiło rządy państw, których obywatelami są ci więźniowie — a znaczna ich część nie pochodzi z Syrii — o przejęcie ich pod swoją kuratelę, lecz tylko nieliczne przychyliły się do prośby. Teraz, podczas tureckich bombardowań, tysiące więźniów wydostało się na wolność. Mogą udać się gdzie chcą, zreorganizować się na pustyni, przeprowadzić ataki w Europie, Azji, Afryce i Stanach Zjednoczonych. Turcja wspiera ISIS od samego początku. Przebywający w więzieniach członkowie ISIS otwarcie przyznawali w wywiadach, że współpracowali z Turcją.
Rożawa słynie z tego, że wdraża założenia demokracji bezpośredniej i wyzwolenie kobiet. Jest to niezwykle postępowa polityka, nie tylko w kontekście rządów autorytarnych i opresji kobiet w krajach świata arabskiego, lecz także standardów zachodnich. Na czym polega „konfederalizm demokratyczny”?
Autonomiczna Administracja Północnej i Wschodniej Syrii zwana potocznie Rożawą jest autonomicznym regionem Syrii, którego system rozwijał się przez ostatnie lata. Nie jest połączona z rządem Syrii, opozycją islamską ani żadną inną reakcyjną, antydemokratyczną frakcją opozycyjną. Przed inwazją turecką w regionie żyło około pięć milionów ludzi. Od czasu ataku około 300 tysięcy osób zostało zmuszonych do przesiedlenia. Rożawa jest najbardziej demokratycznym i wolnym od zamieszek regionem w Syrii, otwartym dla uchodźców z innych regionów w Syrii czy nawet Iraku.
Od początku wojny domowej w Syrii kurdyjski ruch wolnościowy zaczął reorganizować się w Rożawie. W 2012 roku ustanowiono autonomiczną administrację demokratyczną, po czym reorganizowano ją w roku 2014. Ten proces nazwano rewolucją ze względu na to, że zapoczątkował on zmianę w relacjach społecznych. Osoby identyfikujące się z ruchem zaczęły zmieniać wszystkie sfery życia: polityczną, kulturową, gospodarczą. Zaczęły też wstępować do sił zbrojnych YPG i utworzyły YPJ — jednostkę kobiecą, która stała się sławna, gdy ISIS zaatakowało Kobane we wrześniu 2014 roku.
Mamy 40 proc. parytet w każdej funkcji publicznej oraz system współzasiadania kobiet i mężczyzn na wysokich stanowiskach reprezentacyjnych. Pomaga to zmieniać antydemokratyczną, patriarchalną mentalność naszego społeczeństwa. Oczywiście istniała też jakaś niewielka opozycja. Jest to proces, w którym kobiety, organizując się, zyskując głos i sprawczość emancypują się z systemu opresji i nierównego traktowania. W naszym rozumieniu „demokratyczny” oznacza nie system parlamentarny, z jakim mamy do czynienia na całym świecie, ale system bezpośredniego zaangażowania, czyli to, co nazywamy „demokracją radykalną”.
Z demokracją mamy do czynienia wtedy, gdy większość społeczeństwa debatuje i podejmuje decyzje w sposób ciągły. W praktyce oznacza to, że istnieją lokalnie działające komuny: w skład komuny wchodzi maksymalnie 200 gospodarstw domowych, które regularnie odbywają spotkania organizacyjne dotyczące wielu aspektów ich codziennego życia, gospodarki, spraw politycznych, edukacji, zdrowia… W północno-wschodniej Syrii znajduje się około czterech tysięcy wieloetnicznych komun, które organizują się oddolnie. Na wyższych szczeblach działają też rady ludowe. Ich ustrój można określić jako połączenie parlamentaryzmu i demokracji bezpośredniej: 60 proc. ich składu jest wybierane drogą głosowania, a 40 proc. pochodzi z różnych ruchów społecznych czy sektorów i etniczno-religijnych grup mniejszościowych.
Takie struktury umożliwiają udział różnych grup i organizacji, dzięki czemu demokracja realizowana w ten sposób opiera się na ciągłym zaangażowaniu wszystkich osób. W komunach większość decyzji podejmowanych jest drogą konsensusu na zgromadzeniach, do których każdy może dołączyć i większość faktycznie to robi. Nie wszyscy, ale większość.
Zawarliście porozumienie z rządem Syrii po tym, jak opuściły was Stany Zjednoczone i Europa. Co zostało ustalone? Czy Rożawa będzie musiała zrezygnować z autonomii, aby ocalić swoich obywateli?
Porozumienie zostało zawarte przez Autonomiczną Administrację Północnej i Wschodniej Syrii w trudnych i niepewnych warunkach spowodowanych inwazją turecką. Rozmowy z centralnym rządem syryjskim prowadziliśmy od dłuższego czasu, a od 2017 roku prowadzimy poważne negocjacje dotyczące rozwiązania politycznego. Choć zrobiliśmy duże postępy, to rząd syryjski nie chce ich sfinalizować. Rzecz jasna, pozycja jaką zajmuje zależy od rządu Rosji, który jest główną siłą utrzymująca partię Baas przy władzy. Rosja moderowała zarówno tamte negocjacje, jak i zawarte teraz przez nas porozumienie.
Porozumienie dotyczy jedynie kwestii wojskowych i przewiduje, że rząd Syrii wyśle siły zbrojne na granicę i do miejsc zagrożonych przez wojska tureckie, takich jak Ajn Issa. Porozumienie nie ma wpływu na demokratyczny samorząd wyzwolonych terytoriów. Jeśli rząd Syrii okaże się kluczowy w obronie północno-wschodniej Syrii przed agresją turecką, to zostaną zawarte także porozumienia dotyczące spraw wewnętrznych takich jak bezpieczeństwo lokalne, zdrowie, edukacja, gospodarka… W tej chwili trudno przewidzieć, jak potoczą się sprawy.
Jeśli obrona północno-wschodniej Syrii powiedzie się, a solidarność międzynarodowa będzie się umacniać, to rząd Syrii nie będzie mógł podważyć demokratycznej autonomii. Lecz jeśli wojska syryjskie w północno-wschodniej Syrii nie wezmą udziału w zatrzymaniu inwazji tureckiej, a Turcji uda się zająć dużą część północno-wschodniej Syrii, to niewiele zostanie po Autonomicznej Administracji, aby móc cokolwiek negocjować. Z drugiej strony, jeśli rząd Syrii — i rząd Rosji — wezmą udział w zatrzymaniu inwazji tureckiej, to rząd syryjski będzie w stanie dyktować treść dalszych porozumień. Zawieranie porozumień z Syrią, gdy jesteśmy na słabszej pozycji, jest ryzykowne, ponieważ stara mentalność rządu syryjskiego nie uległa zmianie. Jest to mentalność autorytarna.
Skoro reżim syryjski jest sojusznikiem Rosji, a Rosja jest sojusznikiem Turcji — jaką właściwie rolę w regionie odgrywa Rosja?
Rosja obecnie usiłuje skorzystać na sytuacji, wywierając presję na północno-wschodniej Syrii, aby ta zawarła porozumienie z rządem Syrii. Zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone, mają wiele geostrategicznych interesów w Syrii i w jej regionie, więc to nie jest kwestia związana tylko i wyłącznie z Syrią. W interesie Rosji jest przede wszystkim utrzymanie reżimu partii Baas. To aktywne wsparcie Rosji pozwoliło w ostatnich latach utrzymać się reżimowi al-Asada przy władzy.
Rosji zależy na utrzymaniu swojej obecności militarnej nad Morzem Śródziemnym bardziej niż na realizacji długoterminowych interesów gospodarczych w Syrii. Obecność militarna Rosji w basenie Morza Śródziemnego pozwala na realizację jej celów geostrategicznych i stanowi przeciwwagę dla politycznej i wojskowej presji, jaką od dziesięciu, dwudziestu lat wywierają w regionie Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
Rosja prezentuje dwa oblicza, podobnie jak wszystkie inne państwa zaangażowane w toczącą się wojnę, która jest największym konfliktem naszych czasów. Wszystkie są przeciwko mocnemu demokratycznemu ruchowi w Syrii i na Bliskim Wschodzie, którego ważnymi częściami składowymi są demokracja bezpośrednia i wyzwolenie kobiet. Z jednej strony Rosja prowadzi rozmowy z Kurdami i wszystkimi innymi aktorami w północno-wschodniej Syrii, utrzymując, że rozwiązanie konfliktu nie jest możliwe bez udziału Kurdów. Z drugiej usiłuje przejąć kontrolę nad północno-wschodnią Syrią wraz z rządem Syrii i Iranem. Dopóki islamistyczne i reakcyjne grupy zbrojne były silne w Syrii, rząd syryjski i Rosja nie chciały osłabienia Kurdów. Od kiedy grupy te straciły na znaczeniu, a Kurdowie z sukcesem nawiązali współpracę z Asyryjczykami i Arabami w północno-wschodniej Syrii, sytuacja uległa zmianie. Teraz najlepszym sposobem na osłabienie demokratycznej samorządności w Rożawie, to pozwolić Turcji na zaatakowanie Afrin, co faktycznie miało miejsce w styczniu 2018 roku. Było to możliwe, po tym jak Rosja i Turcja nawiązały nowy sojusz w 2016 roku — jest on bardzo korzystny dla Rosji zarówno politycznie, jak i finansowo.
Co więcej — i jest to kwestia kluczowa — Rosja chce utrzymać Turcję z dala od NATO i UE oraz wywoływać konflikty. Takie podejście może generować dla Rosji wiele korzyści finansowych i nowych inwestycji w Turcji. Turcja sprzedaje do Rosji tanie owoce, a sama kupuje broń. Pierwsza stacja jądrowa w Turcji została wybudowana przez rosyjską firmę. Możliwości biznesowe są nieograniczone.
Rożawa otrzymała ogromne poparcie międzynarodowe w formie demonstracji w większych miastach na całym świecie. Ludzie byli poruszeni tą zbrodnią wojenną — zarówno ze względu na śmierć niewinnych ludzi, jak również dlatego, że Rożawa reprezentuje „resztkę ich wiary w ludzkość”.
Rożawa jest miejscem wyjątkowym. Pośrodku wojny, w regionie rozrywanym silnymi konfliktami etnicznymi stworzyliśmy pokojowe społeczeństwo Arabów, Turkmenów, Kurdów. Jest to społeczeństwo ekologiczne, które dokłada starań by uniezależnić się od ropy naftowej, dbać o środowisko naturalne i ożywiać bioróżnorodność. Ludzie na nowo uzielenili Rożawę — sadząc nasiona i rośliny, tworząc parki. Z czasem ludzie w całej Syrii zaczęli dostrzegać, że to co robimy nie ma nic wspólnego z narracją rządu syryjskiego o kurdyjskim nacjonalizmie, że to jest po prostu inny sposób organizacji społeczeństwa.
Nie mówimy: „chcemy własnego państwa”. Ale mówimy, że chcemy nowej, demokratycznej Syrii: pozbawionej nacjonalizmu, federacyjnej, zdecentralizowanej, z nową konstytucją. Przyjeżdżają do nas ludzie z całej Syrii i z całego świata. Dziesiątki tysięcy osób przyjechały do nas, żeby zobaczyć, co robimy. Tysiące zostały z nami na wiele miesięcy. Często mówi się o międzynarodowych wolontariuszach, którzy walczą w obronie Rożawy, ale o wiele więcej osób bierze udział w procesach polityczno-społecznych. Osoby te potem wracają do swoich krajów i opowiadają tam o tym, co dzieje się w Rożawie.
Nasze społeczeństwo zorganizowane jest według innych zasad — demokratycznych, partycypacyjnych — które są czymś więcej niż alternatywą dla Syrii czy Bliskiego Wschodu. Mają one potencjał, aby stworzyć zupełnie nowy paradygmat demokratyczny. To z tego względu mówimy o demokratycznej rewolucji. Większość państw jest jej przeciwna, bo uważa ją za zagrożenie. Ale ludzie na całym świecie mogliby powiedzieć „to jest to, czego chcemy my” i w ten sposób zmienić nastawienie swoich rządów. Jest to trudne, bo państwa stają się wrogie swoim obywatelom. Tysiące ludzi z Europy dociera do nas, bo myśl, że alternatywa jest realna daje im nadzieję. To z tego względu otrzymaliśmy międzynarodowe wsparcie — od ludzi, ruchów społecznych, nie od rządów.
Jak oceniasz reakcję państw europejskich? Francja, Niemcy, Norwegia i Finlandia przestały wysyłać broń do Turcji i rozważają wprowadzenie sankcji. Czy Twoim zdaniem to wystarczy? Czy słusznie postępują? Co więcej mogą zrobić?
Turcja powiedziała, że „jeśli świat będzie krytyczny wobec inwazji, otworzymy granice dla 3,6 miliona Syryjczyków”. Tak więc krytycy są zachowawczy. Unia Europejska jest w trakcie negocjacji z Turcją dotyczących odnowienia porozumienia o uchodźcach, których powstrzymuje przed napływem do Europy. Obawy są duże wśród rządów państw europejskich.
W perspektywie średnioterminowej Unia może wywierać presję na Turcję, żeby ta zmieniła swoją politykę wobec Kurdów i demokratów, żeby znalazła rozwiązanie konfliktu. Jest to jedyny możliwy sposób: Unia Europejska wywierająca presję na rząd turecki, żeby znalazł drogę do zawarcia pokoju z Kurdami w Turcji i w Syrii.
Pierwszą rzeczą, jaką Unia powinna zrobić to rzecz jasna zaprzestać handlu bronią i wprowadzić sankcje gospodarcze. UE ma dużą znaczenie ekonomiczne dla Turcji, która nie byłaby w stanie wytrzymać sankcji dłużej niż kilka miesięcy. Unia ma więc wyjątkową okazję, ale nie korzysta z niej, bo nie zależy jej na demokracji w Turcji i w Syrii — zależy jej tylko na swoich własnych, wąskich interesach. W Europie jest jednak wielu demokratów, którzy mogą korzystać z wolności słowa i wywierać presję na rządy swoich państw.
Reakcje rządów państw europejskich były mizerne: wydały oświadczenia potępiające inwazję, ale nie nazywają jej po imieniu, nie opisują zbrodni wojennych, a jedynie wyrażają „zaniepokojenie” kwestią większej liczby uchodźców, rosnącego wpływu Rosji i Iranu w Syrii czy napływu członków ISIS.
Również zaprzestanie handlu bronią z Turcją nie daje efektów — sprzedaż broni wstrzymywana jest zazwyczaj tylko na kilka miesięcy, a Turcja ma na tyle rozbudowany arsenał, by prowadzić wojnę przez kilka lat. UE ma ogromną władzę gospodarczą nad Turcją, mogłaby wprowadzić długoterminowy zakaz handlu bronią i inne sankcje. 55 proc. tureckiego handlu odbywa się z Unią Europejską, a Turcja przechodzi kryzys gospodarczy, sankcje byłyby zatem efektywne. Ich brak ze strony rządów państw europejskich postrzegamy jako kreowanie przez nie wizerunku aktorów politycznych przeciwnych tej wojnie, lecz nie zapobiegających jej, pomimo tego, że mogliby to zrobić.
Ruchy społeczne, organizacje pozarządowe i partie polityczne powinny kontynuować protesty oraz domagać się pełnego zakazu handlu bronią i efektywnych sankcji gospodarczych. Ta wojna może długo potrwać, a solidarność jest potrzebna ludziom w północno-wschodniej Syrii po to, by mieli szanse na zatrzymanie inwazji państwa tureckiego. Ogólnoświatowy ruch antywojenny jest kluczowy w nadchodzących tygodniach. Turcja stanowi zagrożenie nie tylko dla Kurdów. Turcja stanowi największe zagrożenie dla ruchów demokratycznych na całym Bliskim Wschodzie, ponieważ Kurdowie są motorem demokratycznej zmiany w Turcji i w Syrii. ISIS stanowi zagrożenie dla całego świata, nie wyłączając Europy i Stanów Zjednoczonych. Europa musi zrobić więcej, żeby zrozumieć sytuację i działać na rzecz nas wszystkich, którzy walczymy o demokrację, wolność, o wyzwolenie kobiet, o środowisko naturalne, o demokrację bezpośrednią i przeciwko nacjonalizmowi. Musimy być ze sobą solidarni w świecie, gdzie reżimy i ruchy autorytarne są tak silne.
Wywiad został przygotowany przez Angelinę Kussy i innych członków „Collective for Global Municipalism”: Anke Kleff, Fanny Malinen, Augustin Valverde i Betzabeth Marín. Dotychczas ukazał się po włosku w Jacobinie i Micro Mega, po francusku w Mediapart, po angielsku w Open Democracy i w hiszpańskim El Salto. Tłumaczenienie z języka angielskiego na polski – Aleksandra Jeglińska.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Kurdowie to w większości muzułmanie. Islamista to określenie na ekstremistę religijnego, zwolennika/bojownika ISIS.
Hm, Kurdów atakują islamiści? A jakiego wyznania są Kurdowie?