18 września zatrzymały się koleje, samoloty, autobusy, statki pasażerskie i towarowe, promy. Nieczynna była większość urzędów, tartaków, od pracy odstąpiła także część policjantów i służb medycznych. Strajkujących dopingowała 30-tysięczna demonstracja w centrum Helsinek.
O przystąpieniu do wczorajszego strajku zdecydowały trzy centralne związkowe, w których zrzeszonych jest blisko 2,5 mln. pracowników; nominalnie biorąc jest to połowa populacji Finlandii. Powodem przeprowadzenia 12 godzinnego strajku było kolejne fiasko rozmów pomiędzy tzw. pracodawcami, związkami zawodowymi i przedstawicielami fińskiego rządu.
Premier Juha Sipilä (na zdjęciu) szef prawicowej kolicji, już maju br. ogłosił, iż zamierza podejmować „bolesne decyzje”. Na fińską odsłonę „austerity” w jego wydaniu, nie trzeba było długo czekać. Ponad miesiąc temu przedstawił on kilkanaście różnych propozycji przeprowadzenia cięć wydatków budżetowych. Związki i organizacje obywatelskie natychmiast oprotestowały ten plan.
Akcja strajkowa była wynikiem bardzo sztywnego stanowiska zarówno rządu jak i biznesu w pięciu zasadniczych sprawach.
- Zmniejszenie wynagrodzenia za okres choroby pracownika do 80 proc. oraz brak wynagrodzenia za pierwszy dzień choroby.
- Obniżenie dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny o połowę oraz za pracę w niedziele i święta o 25 proc.
- Święto objawienia pańskiego i wniebowstąpienia będą traktowane jako dni bezpłatnego urlopu.
- Okres przysługującego w sektorze publicznym urlopu zostanie skrócony do 30 lub 38 dni roboczych rocznie.
- Obniżka składki ubezpieczeniowej dla prywatnych przedsiębiorców o 1,72 proc. począwszy od 2017 roku.
Tuż po zakończeniu strajku premier Juha Sipilä ogłosił na swoim profilu w portalu Twitter, że zaprasza związki i biznes ponownie do stołu rokowań. Powinny one potrwać do końca bm.
Fińskie media komentują, iż podobnej mobilizacji nie było w tym kraju od ponad wieku, tj. od czasu uzyskania od Rosji niepodległości w 1917 roku.
30 thousand people demonstrate in Helsinki, Finland, against government proposed cuts. #strike #classtruggle pic.twitter.com/BEJx085nNP
— Anarkismi (@Anarkismi) wrzesień 18, 2015
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
A dlaczego polscy pracownicy nigdy nie będa solidarną wspólnotą?
Dlatego, że polska neoliberalna kotrrewolucja, ubogacona katolickim prawactwem, zawładnęła symbolem NSZZ „Solidarność”. Było to wielkie oszustwo, które trwa do tej pory.
Przed chwilą usłyszałam, że nowoczesny.pl Petru zaleca, żeby w Polsce przywrócić taką wolność gospodarczą, jaka była na początku polskiej transformacji i przywrócić zasadę, która była przyczyną polskiego sukcesu, że to, co nie jest zabronione, jest dozwolone.
Tylko jest pytanie, co jeszcze w Polsce zostało do zrabowania i czy może jest jeszcze jakiś nowy cudowny numerek, jak np. NFI.No, Lewandowski się grożnie uaktywnił.
Przed nami tylko montownie, franczyzy, mało społecznie użyteczne projekciki brukselskie i emigracje.
Trzeba przyznać, że to wyliniałe zombi Balcerowicza jest szczere.
A dlaczego mieliby być taką wspólnotą?
Coś łączy bogatego pracownika KGHM i biedną kasjerkę z Biedronki?
Łączy ich to, że oboje są ludźmi (?)
A dzielą ich kwalifikacje, kompetencje, wiedza, doświadczenie, staż pracy a w konsekwencji pensja i poziom życia.
Nie da sie tego zrównać żadną rozsądną ideą.
Trzeba UCZYĆ ludzi, żeby inwestowali w siebie, dzięki czemu zwiększą szansę (nie mając jednak pewności), na dobrą pracę i płacę.
Właśnie tego chcę władza i kapitał, podziałów w klasie pracowniczej, żeby ludzie nie łączyli swoich sił.
W naszym społeczeństwie górnikom rozliczają ile mają kasy i ulg, a jak ktoś się oburza na przedsiębiorców na ich ulgi, to słyszymy „zausz firme”.
Czemu miałbym się z Tobą łączyć, skoro nie wiem czy to czego Ty chcesz, jest tym czego potrzebuję ja?
A może nasze cele są RÓŻNE i nie ma płaszczyzny do porozumienia?
Pracownicy fińscy też się różnią dochodami. Mimo to, potrafią wspólnie walczyć w tych sprawach, które są dla nich wspólne.
Norwid napisał: „Jesteśmy żadnym społeczeństwem, jesteśmy wielkim sztandarem narodowym”. Czy coś sie zmieniło?
Od 25 lat wmawia się nam że można się wybić jak jest się pracowitym, a niepowodzenia są wynikiem lenistwa. Takie strajki sa przedstawiane jako roszczenia, patrz na strajki górników.
Dzisiaj przedstawia się Solidarność jako ruch niepodległościowy/wolnościowy nie pro-pracowniczy. Zresztą Solidarność idąc w politykę po 89-tym roku sama w bęben wolnościowy waliła. Lewica wolnościowa związana m.in. z Krytyka Polityczna też akcentowała te watki związane z Solidarnością. Postrzegane jako lewicowe gazety Polityka i Gazeta Wyborcza też skupiały się na aspektach wolnościowych i robieniem karier na leżeniu na styropianie. Sam Michnik w latach 90-tych krzyczał, ze w tym kraju lewicy wolno mniej i promował idee wolnościowe i neoliberalne. Mnie to dziwi, ze tzw. lewica wolnościowa nie lubi tzw. Żołnierzy wyklętych co to też podobno o wolność walczyli tylko zaraz po wojnie. Pracowników to tak naprawdę każdy ma w nosie. O czym głośniej jest w mediach o wykorzystywanych pracownikach przez zagraniczne koncerny czy o krajach, które czekają na demokrację i wolność, którą ma im podarować USA?
Trzeba im tam posłać wałęsę, balcerowicza i tuska. Bardzo szybko zaczną napierdalać przez 12 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu, do 67 roku życia, bez urlopu. Czyli tak jak się robi w Polsce.