Francuskie służby specjalne będą mogły bez pozwolenia sądu zakładać podsłuchy na telefony, czytać korespondencję i przeglądać zawartość twardych dysków obywateli. Wszystko w ramach „antyterroryzmu”.
Nowe przepisy, dające niczym nieograniczone możliwości inwigilacji obywateli przez państwo i jego służby, zostały już zatwierdzone radę konstytucyjną, sprawdzający ich treść z francuską konstytucją, co oznacza, że wkrótce wejdą w życie. Dokument spotkał się jednak z ostrą krytyką Komitetu Praw Człowieka przy ONZ, a także Amnesty International i innych organizacji, zajmujących się prawami człowieka, w szczególności zaś ochroną prawa do prywatności. Zdaniem ekspertów z tych dziedzin, uprawnienia są stanowczo zbyt szerokie. Ustawa jest już nazywana „Prawem Wielkiego Brata”, w nawiązaniu do słynnej powieści George’a Orwella.
Rząd socjalistów zdecydował się na przeforsowanie prawa, tłumacząc się zagrożeniem ze strony organizacji terrorystycznych – koronnym argumentem jest oczywiście masakra w redakcji „Charlie Hebdo” ze stycznia tego roku. „Od teraz Francja posiada system do walki z terroryzmem, który nie godzi w podstawowe wolności obywatelskie. To wyraźny postęp” – napisał na swoim Twitterze premier Manuel Valls. Przeciw nowemu prawu głosowali francuscy Zieloni i radykalna lewica.
Nowe prawo pozwala służbom na podsłuchiwanie telefonów komórkowych i innych urządzeń mobilnych, czytanie maili, zakładanie podsłuchów i minikamer w mieszkaniach wszystkich, którzy będą podejrzewani o „związki z terroryzmem” bez żadnych pozwoleń ze strony sądu – ustawa nie wyjaśnia, co oznaczają „związki z terroryzmem”, daje więc bardzo szerokie pole do manewru. Pozwala także na zakładanie w komputerach urządzenia, pozwalającego na odnotowanie klawiszy, wciskanych w czasie rzeczywistym, zaś dostawcy internetu będą zobowiązani do powiadamiania służb o jakichkolwiek podejrzanych zachowaniach w internecie.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…