Dziś rano Gazeta Wyborcza opublikowała tekst, który błyskawicznie rozszedł się po innych mediach jako sensacja dnia, jednak już koło 14.00 przypominał balonik, z którego ktoś spuścił powietrze.

Komendant główny policji Szymczyk – nomen omen Jarosław – miał postawić się innemu Jarosławowi, zarządzającemu od niedawna resortami siłowymi. Ten silniejszy z Jarosławów rozsierdził się niczym Tuhaj-bej – i kazał policji twardo jechać z kobietami na protestach pod koniec miesiąca. Jednak komendant główny, a także jego bezpośredni przełożony Mariusz Kamiński zachowali resztki instynktu samozachowawczego i uznali, że nie jest to najlepszy czas na wyciąganie armatek wodnych przeciwko studentkom czy tysiącom pań zza lady, które w małych miastach wszyscy znają i codziennie mówią im z sympatią „dzień dobry”.

Silniejszy z Jarosławów, jak podała GW, miał zażądać dymisji słabszego. Jednak już w drugiej połowie dnia ta sama Wyborcza podała, że wszystko wskazuje na to, iż obędzie się bez zmian kadrowych. Że znaleziono sposób, by i jeden Jarosław był syty i drugi cały. Zatem zamiast pałowania i armatek będzie legitymowanie, mandaty i wzięcie protestujących na ogólną hiperlegalistyczną upierdliwość. To, jak sugeruje gazeta, satysfakcjonuje komendanta i zabezpiecza go przed dymisją, a ludzi do oporu realnie zniechęca. Ma to sens: w piątkowy wieczór w Warszawie legitymowanie faktycznie wystarczyło, by demonstracja na Rondzie Dmowskiego rozproszyła się i skończyła przed czasem.

A jaki jest morał tej bajki o dwóch Jarosławach? Jest ich kilka.

Po pierwsze, obnaża ona swoistą mitologię narosłą wokół Jarosława Kaczyńskiego, której często podświadomie ulegają nawet ludzie lewicy, powtarzając mantrę o dobrotliwym wujku, który rozumie swój lud, a ostrze swojej władzy wymierza w salony. Ów wujek oprócz tego, że nie nienawidzi elit, ma też według tej mitologii 3 przymioty: kocha zwierzęta, nade wszystko szanuje kobiety oraz jest genialnym umysłem, wielkim strategiem swojego pokolenia. Miłość do zwierząt już drugi raz oblała egzamin z odwagi w obliczu tupnięcia nogą rolników i hodowców. Jeśli chodzi o szacunek do kobiet – to przy całym sceptycyzmie wokół doniesień GW, które można interpretować jako próbę wpłynięcia na rozwój wydarzeń i rozjuszenia protestujących, bo ostatnio ich ubywa – Jarosław Kaczyński zdążył udowodnić, że ten legendarny szacunek sprowadza się do całowania po rękach na sali plenarnej. Ów przyjaciel kobiet nie miał skrupułów, by nazwać działanie protestujących pielęgniarek „okupacją”, a także wdrożyć zagłuszanie ich telefonów. Zatem scenariusz nakreślony przez Wyborczą nie dziwi – wkurzenie prezesa na to, że koordynowane przez niego służby są wobec kobiet zbyt miękkie, zdaje się wiarygodne psychologicznie. Potwierdza to zresztą film, na którym „wielki strateg” zza biurka i flag wzywa łebków do obrony kościołów i ulic.

I tu właśnie kończy się również mit wielkiej strategii, a zaczyna stare porzekadło, że władza deprawuje, zaś władza absolutna deprawuje absolutnie. Strategii starczyło na przychylność zdobytą transferami i godnościowymi przemowa, przejęcie sądownictwa i dehumanizację mniejszości, ale (co bardzo przewidywalne) wyłożyła się na wybujałym ego, które nie może znieść braku absolutnego posłuszeństwa.

Po drugie, już można przestać bić brawo komendantowi głównemu, który w naiwnych komentarzach internetowych obwołany już został bohaterem i człowiekiem niezwykłego honoru. Niech Szymczyk znowu kojarzy się z tym, co trzeba – ze sprawą Stachowiaka i „komisarzem kulsonem”. Potencjalna odmowa wzięcia udziału w szaleństwie nie jest aktem odwagi, jest elementem dbania o własne siedzenie, kiedy z obrazka zniknie Jarosław numer jeden. Ten sam honorowy człowiek nie obronił funkcjonariuszy, którzy odmówili wejścia w rolę prywatnej ochrony i odpowiedzą dyscyplinarnie za to, że pozwolili pod domem Jarosława postawić szpaler z napisem „Wypierdalaj”.

W najbliższą środę mam zamiar bardzo uważnie śledzić medialne doniesienia pod kątem aktywności policyjnej w legitymowaniu, nakładaniu mandatów i kierowaniu do sądu wniosków o ukaranie nielegalnie protestujących.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…