Wiele osób na świecie ma jeszcze powody, by z optymizmem wchodzić w 2020 r. Jemeńczycy do nich nie należą – nie mają żadnej nadziei, że nowy rok zakończy prawie pięcioletnią wojnę z Arabią Saudyjską. Wsparcie Zachodu dla bogatego w ropę królestwa wciąż napływa, szczególnie ze Stanów Zjednoczonych.


– Nikt nie nadpływa – powiedział 55-letni Jasir, stojąc nad brzegiem wody w porcie Hudajdy pierwszego ranka 2020 r., obserwując horyzont w poszukiwaniu długo oczekiwanych statków. Jasir pracuje w porcie od młodości.  Dziś jest ojcem ośmiorga dzieci i jednym z prawie 3400 pracowników portu, którzy stracili środki do życia z powodu narzuconej przez Arabię ​​Saudyjską blokady, która rozpoczęła się w sierpniu 2015 r. Wtedy naloty koalicji saudyjskiej zniszczyły dźwigi i magazyny portu, powodując kryzys humanitarny obejmujący tysiące rodzin z prowincji, którym na początku 2020 roku towarzyszy frustracja i wszechogarniająca nędza. – Nikt o nas nie dba, nic nie daje nam powodów do optymizmu w roku 2020 – mówi Jasir.

– Żyjemy w trudnym środowisku. Nie mamy domu ani też źródła dochodów. Warunki są nie do zniesienia – powiedział rybak, któremu uniemożliwiono połowy z powodu obecności saudyjskich sił morskich, stacjonujących w Jemenie. Warunki w Jemenie pogarszają się z dnia na dzień, a wraz z nimi spada, jeśli w ogóle jeszcze istnieje, morale ludzi z dużych miast. Niedobór energii elektrycznej i paliw, brak żywności, gwałtowny wzrost bezrobocia i ekstremalne zanieczyszczenie wody zbierają swoje żniwo.

Taka jest Hudajda w 2020 r. Woda, urządzenia sanitarne i sektor opieki zdrowotnej znacznie ucierpiały w mieście z powodu uszkodzeń infrastruktury, spowodowanych tysiącami nalotów, oraz trwającej blokady. W rezultacie epidemie, w tym cholery, wciąż nawiedzają miasto, zabierając wraz z sobą najwięcej ofiar w historii. Nadmorskie miasto jest przedmiotem umowy międzynarodowej zapośredniczonej przez ONZ, podpisanej w grudniu 2018 r., która miała rozpocząć proces przywracania pokoju chociaż tutaj, na skalę lokalną, ale porozumienie to zostało w dużej mierze zignorowane przez koalicję pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej. Przeprowadziła ona kolejną brutalną operację wojskową przeciwko mieszkańcom miasta. Los Hudajdy pod wieloma względami pokazuje, co czeka resztę Jemenu w nadchodzącym roku. Mimo wspomnianej umowy, zatwierdzonej w ONZ, portowe miasto pozostaje najbardziej niebezpiecznym obszarem w kraju. Trzy tygodnie temu wojskowa przemoc uderzyła w nową dzielnicę w południowej części miasta. Została ona poddana atakowi z powietrzna, oraz ostrzałowi artyleryjskiemu przez finansowaną przez Saudów bojówkę Giants Brigade. Padły dziesiątki zabitych i rannych cywilów, wezbrała nowa fala miejskich uchodźców.

14 stycznia Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłużyła o kolejne 7 miesięcy mandat swojej specjalnej misji, która ma czuwać nad wdrażaniem porozumienia dotyczącego Hudajdy. Z daleka, bez przyjrzenia się sytuacji w terenie, mogłoby to nawet wyglądać obiecująco…

Pomimo ostrzeżeń, że oblężenie miasta pogrąży Jemen w jeszcze głębszym niż dotąd kryzysie humanitarnym, ponieważ około 70-80 procent towarów Jemenu przepływa przez port Hudajdy, koalicja pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej, według relacji wojskowych Huti, zwiększyła swoją obecność wojskową w południowej Hodeidzie na początku grudnia. Nowe rozmieszczenie wojsk wskazuje, że walki w prowincji prawdopodobnie będą kontynuowane do 2020 roku. W wyniku zajęcia statków przewożących olej napędowy i ropę naftową przez flotę Arabii Saudyjskiej miasto już jest na granicy katastrofy humanitarnej. Statki te mają wszystkie wymagane dokumenty, ale nie są w stanie dotrzeć do portu, aby wyładować swoje towary. Ilu Jemeńczyków zostaje przez to bez paliwa potrzebnego do zasilania generatorów, które zasilają szpitale i stacje uzdatniania wody? Nikt nawet nie podejmuje się liczenia.

Saudyjska blokada kraju, który już wcześniej był jednym z najbiedniejszych regionów na ziemi, od 2015 r. ściśle kontroluje wszelkie aspekty życia w Jemenie, poważnie ograniczając przepływ pomocy, a także ludzi. Ten brak swobody przemieszczania się wpływa na prawo Jemeńczyków do korzystania z podstawowych standardów praw człowieka, w tym prawa do poszukiwania leczenia za granicą. Co więcej epidemie chorób takich jak błonica, cholera, gorączka denga i malaria, ogarnęły Jemen w niespotykany dotąd sposób, co jednocześnie utrudnia stawienie im czoła. Jest mało prawdopodobne, aby władze jemeńskie były w stanie poradzić sobie z epidemiami w 2020 r., ponieważ w poprzednich latach organizacje międzynarodowe nie były w stanie zapewnić niezbędnych leków i środków medycznych do ich zwalczania.

– Gdy [wojna] wkracza w piąty rok, Jemen jest miejscem najszybciej rozwijającej się epidemii choler w historii medycyny. W kraju pojawiła się także świńska grypa, wścieklizna, błonica i odra. W międzyczasie setki Jemeńczyków zmarło od ostatniego wybuchu grypy H1N1, a 1600 innych podejrzewa się o zarażenie się tą chorobą – mówi Mansur, lekarz pracujący w szpitalu miejskim w Hodeidzie.

Co gorsza, Jemen jest też miejscem największej klęski głodu na świecie. ONZ stwierdziło, że rekordowe 22,2 miliona Jemeńczyków pilnie potrzebuje jedzenia, w tym mieści się 8,4 miliona osób, którym w bliskiej perspektywie zagraża silne niedożywienie. Według globalnych ustaleń kraj cierpi z powodu największego głodu od ponad 100 lat.

To właśnie Jemen w 2020 roku. Brudna wojna i brutalne oblężenie zapomnianych ludzi, żyjących w nieludzkich warunkach. W tym kraju nie ma życia. Kto nie zginie na wojnie ani nie padnie ofiarą epidemii, umrze z desperacji zrodzonej przez nędzę.

Stany Zjednoczone nadal mają w głębokim poważaniu cierpienia Jemenu, pomimo tego że Organizacja Narodów Zjednoczonych nazywa je najgorszym kryzysem humanitarnym na świecie. W tym zakresie również nic się szczególnego nie zmieni. Jemeńczycy, którzy z nami rozmawiali, doskonale rozumieli, że nikt nie położy kresu ich cierpieniom, dopóki Stany Zjednoczone będą nadal wspierać koalicję pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Z kolei amerykańscy obywatele nie zamierzają wywierać na Trumpa nacisku, by zmienił kurs względem Bliskiego Wschodu.

W 2019 r. Kongres USA zatwierdził projekt ustawy zawieszającej amerykańskie poparcie dla koalicji pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Niedługo potem prezydent Donald Trump zawetował ustawę, pomimo wysiłków na rzecz wprowadzenia jej w życie. A jeśli wskazówką w sprawach polityki zagranicznej ma być budżet Pentagonu na 2020 r., to sprawa jest brutalnie oczywista: Stany Zjednoczone nie zrezygnują z zaangażowania w wojnę w Jemenie. Dalej będą kierować do Saudów ogromne wsparcie wojskowe.

W ubiegłym roku wydawało się, że wysiłki zmierzające do zakończenia pięcioletniej wojny w Jemenie nabrały pewnego tempa. Z dzisiejszej perspektywy dobrze widać, jak drobne były to kroki. Działania, które obejmowały wycofanie sił przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i zwolnienie niewielkiej liczby więźniów, w rzeczywistości dotyczyły tylko napięć, które powstały natychmiast po pokonaniu przez Huti trzech brygad koalicji saudyjskiej w Najran w sierpniu i atakach na saudyjskie zakłady naftowe we wrześniu.

Fadil Abbas Dzahaf, jemeński analityk z Sany, powiedział nam:

– W ciągu ostatnich kilku lat wielu próbowało przedstawiać wysiłki pokojowe jako pozytywne. Rozmija się to jednak z realiami panującymi w terenie i odzwierciedla brak zrozumienia strategicznych ambicji koalicji pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej. Jego komentarze odzwierciedlają frustrację wielu Jemeńczyków. Kiedyś i oni mieli nadzieję na efekty „procesów pokojowych”. Widzieli jednak, jak jeden proces za drugim kończy się fiaskiem i teraz już rozumieją: saudyjska koalicja po prostu nie ma woli pokojowego rozwiązania. Chociaż między Huti a Arabią Saudyjską toczą się pośrednie rozmowy, Rijad wydaje się prowadzić politykę chronienia się przed skutkami wojny, zamiast dążyć do jej zakończenia. Negocjacje nawet w drobnych sprawach, często kończą się ślepym zaułkiem. Liczne rozmowy pomiędzy Huti i Saudów zakończyły się niepowodzeniem, w tym negocjacje pokojowe prowadzone przez ONZ w Szwajcarii w zeszłym roku. Tak samo na niczym spełzło 108 dni negocjacji w Kuwejcie w 2016 r. i oddzielne rozmowy w tym samym roku w Dhahran.

Arabia Saudyjska politycznie i militarnie utknęła w Jemenie, nie osiągnęła żadnego z celów w niszczycielskiej wojnie, którą rozpoczęła przeciwko swojemu południowemu sąsiadowi w 2015 r. Przywódcy Arabii Saudyjskiej obiecali decydujące zwycięstwo w ciągu kilku tygodni, najwyżej dwóch miesięcy.

W ostatnich miesiącach zapomniany przez media światowe konflikt znowu zaczął zyskiwać smutną dynamikę. W grudniu doszło do kolejnego ataku Arabii Saudyjskiej na tętniący życiem rynek w Saddzie. Zginęło lub zostało rannych co najmniej 80 osób. Atak, według przedstawicieli Huti, stanowi dowód na to, że Saudowie nie będą dążyć do pokoju.

Ze swojej strony armia jemeńska sprzymierzona z Huti wznowiła ataki rakietami balistycznymi na Arabię ​​Saudyjską, wystrzeliwując pocisk balistyczny skierowany na sztab 19. brygady straży granicznej, znajdujący się w południowym mieście Najran. Atak ten miał miejsce w odwecie za nalot Arabii Saudyjskiej na rynek ar-Raku w Munabbih znajdujący się w górzystej północno-zachodniej prowincji Sadaa. W wyniku tego ataku zginęło 17 cywilów, w tym 12 etiopskich imigrantów. Według ONZ był to już trzeci, okupiony śmiercią cywilów, atak na miasto w Arabii Saudyjskiej w ciągu nieco ponad miesiąca. Co więcej Huti ogłosili, że są w pełni przygotowani do uderzenia w dziewięć strategicznych celów położonych głęboko na terytorium krajów koalicji, z których sześć znajduje się w Arabii Saudyjskiej, a pozostałe w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. – Uważamy, że ataki na Arabię ​​Saudyjską są jedyną nadzieją, by uczynić 2020 rok innym, zatrzymać wojnę i znieść blokadę naszego kraju – powiedział Dżahaf.

Generał brygady Jahja Sari, rzecznik jemeńskich sił zbrojnych, ogłosił, że rok 2020 będzie rokiem obrony powietrznej; i że siły jemeńskie będą pracować nad rozwojem przemysłu wojskowego i zwiększeniem jego możliwości odstraszających. Nie był gołosłowny: krótko po tym oświadczeniu jemeńska obrona powietrzna zestrzeliła cztery drony koalicji, w tym wyprodukowanego w Chinach drona wyposażonego w technologię stealth, który został zestrzelony podczas misji zwiadowczej w rejonie al-Tina w rejonie Hajran. Miało to miejsce zaledwie kilka godzin po zestrzeleniu tureckiego drona Vestel Karayel pociskiem kierowanym. W poniedziałek został zestrzelony dron szpiegowski kierowany przez Arabię ​​Saudyjską, który leciał nad okręgiem Razih w północno-zachodniej prowincji kraju Saada. Tego samego dnia drona zestrzelono nad umęczoną Hudajdą.

Nawet wobec tak oczywistych objawów eskalacji, szef ONZ ds. pomocy humanitarnej stwierdził w grudniu, że sytuacja w Jemenie wskazuje na to, że… jest możliwe ustanowienie trwałego pokoju w 2020 r. Jak widać ONZ nie bierze pod uwagę głęboko zakorzenionych motywów i problemów strukturalnych kierujących koalicją pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Nawet jeśli w rozpoczętym już roku faktycznie pojawią się nowe inicjatywy, nie osiągną one wiele, dopóki Jemeńczycy nie będą mogli ostatecznie decydować o swoim losie. Wojna w Jemenie w 2020 r. raczej eskaluje. Więcej cywilów straci życie, więcej ludzi zostanie przesiedlonych, rozprzestrzenianie się epidemii będzie trwało bez końca, więcej miast, szpitali i szkół zostanie zniszczonych, a miliony bezradnych rodzin pozostaną bez środków do życia.

Tłumaczenie: Wojciech Łobodziński. Uzupełnienia pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst ukazał się na portalu MintPressNews.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Czy kraje i narody tamtej strefy kulturowej umieją żyć bez permanentnej nap-erdalanki??? Historia pokazuje, że pokój tam jest tylko wtedy, gdy są pod europejskim butem.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…