W Katowicach znaleziono zwłoki pacjentki Centrum Psychiatrii. 52-letnia skrzypaczka z Filharmonii Śląskiej sama zgłosiła się na leczenie – cierpiała na depresję. To już drugi podobny przypadek w regionie.

Nadkomisarz Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji, wyraził zdziwienie odkryciem zwłok, zwłaszcza ich lokalizacją.

– Sprawdzaliśmy wcześniej to miejsce. Przeczesane zostały praktycznie całe Szopienice. Ze wstępnych wyników sekcji wynika, że do zgonu doszło od trzech do siedmiu dni przed znalezieniem. Oznacza to, że ponad miesiąc kobieta musiała gdzieś się błąkać. W zdarzeniu wykluczamy udział osób trzecich. Wstępną przyczyną śmierci jest zatrucie. Wykluczono obecność alkoholu w organizmie – mówi cytowany przez katowicki dodatek do „GW”.

Dziennikarze, którzy śledzili sprawę zaginięcia pacjentki szpitala psychiatrycznego od chwili zgłoszenia jej nieobecności przez personel placówki (tj. od 15 lutego br.), natychmiast zwrócili się z licznymi pytaniami do kierownictwa Centrum Psychiatrii. Niestety, nie uzyskali żadnych odpowiedzi. „Podmiot leczniczy zobowiązany jest do przestrzegania prawa pacjenta do tajemnicy informacji z nim związanych, wynikającego z ochrony danych osobowych” – głosi krótkie oświadczenie.

Prokuratura Katowice-Wschód już zapowidziała, ustami zastępcy prokuratora rejonowego, że w toku postępowania sprawdzony zostanie m. in. wątek dotyczący samowolnego opuszczenia szpitala przez tę pacjentkę. Miała męża i dwoje dzieci, pogrzeb odbył się 5 kwietnia.

Jest to już drugi bardzo głośny przypadek samowolnego opuszczenia placówki psychiatrycznej przez pacjenta, która skończyła się jego śmiercią. Dwa lata temu zmarł 56-latek leczony z powodu zaników pamięci w Centralnym Szpitalu Klinicznym, również w Katowicach (Ligota). Pacjent po prostu wyszedł ze szpitala. Ze względu na to, że mężczyźnie  nikt nie podawał leków doszło do obrzęku mózgu w wyniku którego zmarł. Rodzina zmarłego wciąż rozważa podjęcie kroków prawnych przeciw szpitalowi, tymczasem jego zarząd odpowiada, iż nikt nie może zabronić pacjentom wychodzenia z placówki. Pod warunkiem, że nie są oni ubezwłasnowolnieni. Tylko wówczas ośrodek przejmuje za nich pełną odpowiedzialność.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Pisanie o patologii jest w tym przypadku bezmyślnym szczuciem. Szpital nie jest zakładem karnym, gdzie się ogranicza wolność przebywających pacjentów.

    1. Czy człowiek leczony na depresję albo zaniki pamięci jest w pełni świadomy swoich czynów? Lekarze powinni to wiedzieć.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…