Przez ćwierć wieku III RP PKB wzrósł o 111 procent, podczas gdy płace – tylko o 84 proc. Prof. Grzegorz Kołodko proponuje zatem zastąpienie narzucanego Polakom przez elity terminu „pracodawcy” znacznie bliższym prawdy określeniem „zyskobiorcy”.
Na swoim blogu Kołodko z właściwym sobie bezkompromisowym wdziękiem rozlicza się się z metajęzykiem polskiej debaty publicznej. „Niektórym »znanym ekonomistom« i wtórującym im dziennikarzom – raz lobbystycznie, kiedy indziej bezmyślnie, a jeszcze innym razem ideologicznie – wydaje się, że jeśli nagminnie używać będą terminu »pracodawcy«, to i inni też zdystansują się od takich określeń jak »kapitaliści« i w ogóle zapomną o czymś takim jak wyzysk, a będą jedynie wdzięczni tym słynnym pracodawcom za to, że nam robotę dają. Bo wiadomo; w ich ulubionym neoliberalnym kapitalizmie nie ma wyzysku. Jest tylko zysk, zawsze jak najbardziej – jakże by inaczej! – uzasadniony, bo uczciwie zdobyty profesjonalną i uczciwą przedsiębiorczością, która innym daje pracę” – wyzłośliwia się jedyny w historii III RP lewicowy minister finansów, zwracając uwagę, że „wzrost wydajności pracy został w czasie ostatniego pokolenia wynagrodzony zaledwie w trzech czwartych”, podczas gdy udział zysków w PKB zwiększył się w tym czasie o ponad 10 punktów procentowych.
Prof. Kołodko nie byłby sobą, gdyby nie przypomniał, iż „zgoła inne tendencje” panowały w czasie realizacji jego „Strategii dla Polski” (1994-97) i „Programu Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” (2002-04), kiedy „skuteczna polityka gospodarcza nie tolerowała niesprawiedliwego społecznie i ekonomicznie szkodliwego (…) procesu przechwytywania przez pracodawców-zyskobiorców lwiej części owoców rosnącej wydajności pracy”.
Zapytany przez jednego z czytelników, co sądzi o nowym neoliberalnym projekcie politycznym, zakładanym przez Ryszarda Petru pod auspicjami Leszka Balcerowicza, prof. Kołodko odpowiada: „Od Staromodnej.pl nie kupiłbym nawet używanej hulajnogi”.
„Czy ktoś kupiłby używaną hulajnogę od »znanego ekonomisty«, który w sytuacji skrajnie przewartościowanego złotego zapowiadał dalszy wzrost jego kursu i w efekcie zachęcał do zadłużania się we frankach szwajcarskich wtedy, gdy były one po około 2 złote?” – pyta retorycznie Kołodko i przypomina – złośliwie posługując się cytatem z „GW” – że w 2008 roku, „główny ekonomista banku BPH Ryszard Petru”, mówił, iż „złoty będzie się wzmacniał”, a „kredyty we frankach jeszcze długo pozostaną bezpieczne i opłacalne”. „5 sierpnia tamtego roku frank szwajcarski kosztuje nieco ponad 1,9 zł, a tysiące Polaków zaciągają kredyty mieszkaniowe w tej walucie. Doradcy finansowi i ekonomiści tacy jak Petru tłumaczą im, że to właściwie najrozsądniejszy wybór. Pół roku później za franka trzeba zapłacić ponad 3,2 zł” – pointuje Kołodko.
Kapitaliści jak pijane zające w sprawie zakazu handlu: sklepy stają czytelniami i dworcami
Czy zakaz handlu w niedzielę jest już fikcją, bo ustawa jest tak dziurawa? Finezja z jaką …
a ja cały czas szukam kto/co są ci „przedsiębiorcy”?? Przeczytajcie sobie Szklaną górę organizacji Townsenda a dowiecie się, że każdą firmą RZĄDZI biurokracja i ta właśnie „biurokracja” żeby uzasadnić swoje istnienie i niezbędność formułuje żądania „na zewnątrz” (obniżka podatków, zbędność związków zawodowych a przede wszystkim „nieruchomą rękę rynku”, „święte prawo własności”). Po 1989 polscy „przedsiębiorcy” mieli prawo – a wręcz OBOWIĄZEK – walczyć o jeden warunek sprzyjający rozwojowi. A jaki to warunek? Ano spróbujcie pogłówkować. Tak się rozwijała Korea Płd, Japonia, Turcja.
Dla ułatwienia podam, że na 25-leciu „wolności” Sachs powiedział, że jedyną rzeczą jaka była racjonalna było…”uwolnienie” złotówki.
PS. Bankowo przedsiębiorców nie reprezentują BCC. Lewiatan, Bochniarzowa, tak jak ekonomia nie jest nauką ścisłą.
Pan Prof. Kołodko ma rację. Dziwię się ludziom, że mają TAKĄ KRÓTKĄ PAMIĘĆ, że nie pamiętają TERAPII SZOKOWEJ Balcerowicza i tak niski iloraz inteligencji, że kolejny raz dają się nabierać pseudo ekonomistom w rodzaju Petru i jemu podobnym.