Albo Le Pen nie wie co mówi, albo naprawdę lubi polityczne ryzyko. Po ostatnich katastrofach dyplomatycznych polskiego rządu, tylko ktoś o mocnych nerwach może traktować Prezesa Polski jako wiarygodnego partnera w jakiejkolwiek politycznej działalności.

Zamiarem tym liderka francuskiego Frontu Narodowego (FN) podzieliła się z dziennikarzem dziennika „Rzeczpospolita”. Kaczyński ma zostać wciągnięty do współpracy przy demontażu UE razem z premierem Węgier.

www.facebook.com/MarineLePen/photos/

– Sądzę, że możemy współpracować w wielu punktach. Jeśli jutro będę prezydentem, podejmę debatę z panem Orbánem nad tym, co wydaje nam się w Unii niedopuszczalne, co jest nie do tolerowania w dzisiejszym sposobie działania UE. Taka samą ofertę złożę panu Kaczyńskiemu. Z pewnością nie będziemy we wszystkim zgodni. Ale przecież po to każdy kraj jest wolny i suwerenny, aby bronić własnych interesów – powiedziała Le Pen w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim.

O sojusz z pewnością nie będzie trudno,  bo przedstawiciele FN wielokrotnie stawali na różnych unijnych forach przeciw próbom zastraszenia polskiego rządu. Sama Le Pen publicznie wypowiadała się również o spornych okolicznościach wokół Trybunału Konstytucyjnego popierając decyzje większości parlamentarnej w polskim sejmie i rządu Beaty Szydło oraz krytycznie oceniając postępowanie Komisji Europejskiej w tej sprawie.

Wygłaszając tego typu zaproszenia Le Pen ryzykuje naprawdę bardzo wiele i chyba nie wie do końca, z kim ma do czynienia. Front Narodowy i sama ona jako kandydatka na prezydenta Francji ma wobec Unii Europejskiej i swojego w niej uczestnictwa konkretne postulaty. Po ewentualnie wygranych przez nią wyborach zapowiedziała ona podjęcie negocjacji z Brukselą w kwestii – jak to określiła – odzyskania „czterech suwerenności” – terytorialnej, monetarnej, gospodarczej i prawnej. Dopytywana o szczegóły przez dziennikarzy Le Pen mówiła o „inteligentnym protekcjonizmie”, zamknięciu rynku pracy dla emigrantów, cłach wobec krajów stosujących dumping socjalny, wyjściu ze strefy euro i przywróceniu kontroli na granicach. Tymczasem Kaczyńskiemu chodzi wyłącznie o wzajemne poklepywanie się po ramieniu i cykliczne przedstawienia, które będą budowały w Polsce jego kult i atmosferę  oblężonej twierdzy. Przy jednoczesnym konsumowaniu unijnych funduszy ma się rozumieć.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. zdaje się że P. Le Pen zamiarem współpracy z niejakim kaczynskim strzeliła sobie nie w stope ale w łeb już czuje się prezydentem jak niejaki komoroski

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…