Tysiące martwych ryb, zatruta rzeka i staw. To efekt „innowacyjnego podejścia do biznesu” w wykonaniu jednej z łódzkich firm. Właściciel przedsiębiorstwa nakazywał podwładnym wylewanie hektolitrów trujących do rzeki Olechówka. W efekcie zagładzie uległ cały wodny ekosystem.

O tym, że stan wody w Olechówce ulega drastycznemu pogorszeniu informowali mieszkańcy osiedla Augustów, we wschodniej części Łodzi. Zaalarmowani pracownicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi przeprowadzili dochodzenie, polegające na zlokalizowaniu studzienki do której spuszczane były nieczystości.

Sprawcy zostali nakryci na gorącym uczynku w sobotę, 11 stycznia. Okazało się, że są to pracownicy jednej z lokalnych firm, zajmującej się wywozem nieczystości płynnych i toksycznych odpadów. Na polecenie szefa ścieki kierowani prosto do odpływu prowadzącego do rzeki.

Na miejsce została wezwana policja oraz personel Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Po spisaniu protokołu sprawa trafiła do prokuratury. Spowodowanie katastrofy ekologicznej jest przestępstwem ściganym z urzędu. Zgodnie z art. 182 § 1. KK, „kto zanieczyszcza wodę, powietrze lub powierzchnię ziemi substancją albo promieniowaniem jonizującym w takiej ilości lub w takiej postaci, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”

Firma straci również uprawienia na świadczenie usług asenizacyjnych, zostanie na nią nałożona kara administracyjna, a także będzie musiała ponieść koszty rekultywacji zniszczonego ekosystemu.

Niestety, zanim pracownicy ZWiK udaremnili proceder, doszło do znacznych szkód przyrodniczych. Poziom niektórych zanieczyszczeń przekroczył dopuszczalne normy aż 16 tys. razy. W rzece pojawiło się też dużo toksycznych związków ołowiu.

– Życie biologiczne w Olechówce i stawie Tomaszowska zostało zniszczone – zakomunikował Miłosz Wika, rzecznik prasowy ZWiK. – Na powierzchni wody unosiły się śnięte ryby, zginęły też żaby – dodał.

Nie jest to jedyna katastrofa ekologiczna, za którą odpowiedzialny jest łódzki biznes. W styczniu 2019 roku do aresztu trafiła przedsiębiorczyni ze Zgierza, która w lutym i listopadzie 2018 roku popełniła przestępstwa polegające składowaniu na terenie leśnym niebezpiecznych odpadów medycznych i odpadów zawierających metale ciężkie o stężeniach przekraczających dopuszczalne normy w sposób zagrażający życiu i zdrowiu człowieka oraz środowisku naturalnemu.

Również pod Zgierzem lokalny biznes urządził sobie nielegalne składowisko toksycznych i niebezpiecznych dla środowiska i ludzi substancji, w tym m.in. azbestu. O sprawie pisaliśmy tutaj.