lotniskowiec

Na amerykańskim lotniskowcu atomowym Theodore Roosevelt część załogi ma objawy zarażenia koronawirusem. Kapitan żąda, by ewakuowano większą część załogi, ale na próżno.

Kapitan Brett Crozier jest w dramatycznej sytuacji. Pierwsze przypadki zachorowań na koronawirusa wśród marynarzy zaobserwowano na początku marca, kiedy okręt przebywał w wietnamskim porcie. I pierwszych trzech marynarzy ewakuowano.

Dziesięć (!) dni po tym, sekretarz marynarki wojennej Thomas Modly wyraził swoje pełne zaufanie co do zdolności bojowych załogi okrętu i jego dalszej żeglugi. „Jest to przykład naszej zdolności do utrzymywania naszych statków na morzu, nawet w aktywnych przypadkach Covid-19”, powiedział admirał 24 marca. Było już oczywiście o wiele za późno, zaraza rozprzestrzeniała się w piorunującym tempie, o czym dowodzący okrętem zameldował dowództwu i postulował by ewakuować większość załogi poza tymi, którzy odpowiadają za funkcjonowanie lotniskowca. Wskazywał przy tym na wciąż postępującą falę zachorowań i coraz większą liczbę niezdolnych do służby marynarzy. Jednak głównodowodzący Flotą Pacyfiku US Navy, admirał John C. Aquilino, odpowiedział, że nie należy działać zbyt pospiesznie, powołując się na „pewne ograniczenia”, w których przyszło działać podległym mu formacjom. Użył przy tym sformułowania, iż „jest w kontakcie” z gubernatorem Guam, w sprawie znalezienia pokoi hotelowych. Oznacza to, w przełożeniu na normalny język, że zanim znajdą się pokoje na kwarantannę dla zarażonych lub podejrzanych o to, może upłynąć jeszcze dużo czasu.

Z kolei sekretarz obrony Mark Esper okazał kompletne lekceważenie, kiedy odpowiadał na pytania dziennikarzy o ewakuację. Powiedział mianowicie, że „nie uważa, by to był właściwy moment”. Zaznaczył, że dopiero po przetestowaniu załogi będzie wiadomo, jaka część jest zarażona.

Prezydent Trump umył ręce, mówiąc, że decyzję zostawia Pentagonowi.

Kapitan lotniskowca zaznaczył, że gdyby trwały działania wojenne, jego załoga zostałaby zaokrętowana i okręt wyruszyłby w morze gotów do walki i „pokonania każdego przeciwnika, który ośmieliłby się rzucić wezwanie USA lub naszym sojusznikom”. Ale, podkreślił kapitan Brett Crozier, „nie jesteśmy w stanie wojny i dlatego nie możemy pozwolić, by choć jeden marynarz zginął w wyniku tej pandemii”.

Amerykańskie dowództwo uważa jednak jakby inaczej.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jednego nie rozumiem… gdzie są ci marynarze, skoro: „Kapitan lotniskowca zaznaczył, że gdyby trwały działania wojenne, jego załoga zostałaby zaokrętowana i okręt wyruszyłby…” Oni są wyokrętowani w tym Wietnamie czy co się z nimi dzieje? Z reszty tekstu wynika, że są zaokrętowani i chorują na statku… więcej precyzji by się przydało, takie dziurawe newsy nie powodują że wierzy się ich źródłom.

    1. @Skorpion13
      Demokrację to oni tam krzewili do roku 1975. Tym razem była to tylko wizyta rozpoznawcza;)

      PS. Ja to jestem zupełnie nieczuły – w ogóle nie martwią mnie problemy zdrowotne tych „krzewicieli demokracji”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…