Swój wielki dzień mieli wczoraj, jak co roku, żyjący jeszcze w Rydze weterani Legionu Łotewskiego SS. Wspólnie z podziwiającymi ich nacjonalistycznymi aktywistami przeszli przez centrum łotewskiej stolicy, a policja nad wyraz czujnie strzegła, by nikt nie zakłócił przemarszu. Aktywistom antyfaszystowskim władze miasta zawczasu zakazały kontrprotestu.
Legion Waffen SS złożony wyłącznie z Łotyszy został sformowany w 1943 r. Początkowo był jednostką ochotniczą, następnie Niemcy rozpoczęli przymusowy pobór do niego. Nie zmienia to faktu, że znaczący odsetek jego żołnierzy podjął służbę z własnej woli, chcąc „walczyć z bolszewizmem”. Legion brał udział m.in. w oblężeniu Leningradu. Łotewscy historycy przekonują, że działali z patriotycznych pobudek. Dziś jednak wiadomo już bez żadnych wątpliwości, że niemieckie plany powojennej dominacji na Europą Wschodnią nie przewidywały żadnych form niepodległości czy autonomii dla krajów bałtyckich, a 50 proc. Łotyszy i cały lud Łatgalów miały zostać wysiedlone na Syberię.
Maszerujący wczoraj trasą z kościoła św. Jana do Pomnika Wolności w Rydze nie zastanawiali się jednak nad historycznymi niuansami, a po prostu oddawali hołd łotewskim kolaborantom Hitlera, twierdząc, że byli to bojownicy o wolną Łotwę – stąd na marszu eksponowano flagi państwowe. Niewielka grupa weteranów szła w mundurach, cały pochód śpiewał nacjonalistyczne pieśni, były też plakaty antykomunistyczne. Oprócz Łotyszy przybyły delegacje zaprzyjaźnionych organizacji nacjonalistycznych z Litwy (w Wilnie marsz „Litwa dla Litwinów” przeszedł w ostatnią niedzielę) i z Estonii.
Nie zabrakło polityków – na marszu pojawił się m.in. były deputowany z ramienia nacjonalistycznego bloku Zjednoczenie Narodowe „Wszystko dla Łotwy!” – TB/LNNK Kārlis Krēsliņš, generał brygady i współtwórca łotewskich koncepcji obrony narodowej, czy znany ze skrajnie rusofobicznych i szowinistycznych wypowiedzi Aleksandrs Krišteins. Przyszli także obecni deputowani do Saeimy Imants Parādnieks oraz Raivis Dzintars (ta sama partia).
Swoją obecność w centrum Rygi zamierzali zaznaczyć również aktywiści antyfaszystowscy, ale władze miasta skutecznie im to uniemożliwiły, zakazując przeprowadzenia pikiety w tym samym czasie i miejscu, gdzie będzie odbywał się marsz (nawet oddzielonej od niego przez policję). Sytuacja taka powtarza się drugi rok z rzędu. W tej sytuacji aktywiści Łotewskiego Komitetu Antyfaszystowskiego stali pojedynczo na trasie marszu z transparentami, na których w językach łotewskim, rosyjskim i angielskim przypominali: „Oni walczyli za Adolfa Hitlera”. Jeden protestujący, prezentujący zdjęcie, na którym łotewscy kolaboranci Hitlera mordują Żydów i wykrzykujący po angielsku, został przez policjantów uznany za agresywnego i zatrzymany.
Josif Korien, współprzewodniczący komitetu antyfaszystowskiego, stwierdził, iż przyciąganie nowych ludzi do ruchu antyfaszystowskiego na Łotwie jest coraz trudniejsze, a organizacje o takim profilu są szykanowane przez władze.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
a gdzie szczurzec, jeszcze nie wrócił z marszu?
Dzicy Letgalowie mają głęboką tradycję. Najpierw z Kawalerami Mieczowymi najeżdżali Litwę i Psków, potem wcielali w życie leninowski bolszewizm w Rosji, a potem go zwalczali z Adolfem. Jak to najemnicy mają we zwyczaju.