
2015 rok może okazać się rekordowy dla niemieckiego ruchu pracowniczego. Chodzi o liczbę i zasięg podjętych akcji strajkowych. Tylko w pierwszym kwartale br. w RFN zorganizowano dwa razy więcej strajków niż w całym 2014 r.

Protesty dotknęły praktycznie wszystkich branż, w niektórych doszło do spektakularnych działań. Niedawno zakończył się np. najdłuższy w historii Deutsche Bahn strajk maszynistów. Trwał blisko 140 godzin. Konsorcjum DB poniosło stratę w wysokości blisko miliarda euro. Strajk sparaliżował całą niemiecką gospodarkę. Liczenie kosztów wciąż trwa. Maszyniści żądali pięcioprocentowej podwyżki płac i skrócenia tygodnia pracy z 39 do 37 godzin. Na dzień przed rozpoczęciem strajku zarząd DB oferował 4,7 proc. i jednorazową premię w wysokości 1000 euro dla każdego prowadzącego pociąg. Szczęśliwie, związki pozostały nieugięte.
W tej chwili trwa strajk niektórych pracowników Deutsche Post, dotyczy głównie łamania układów zbiorowych i prób pogarszania standardów pracy i płacy. 12 kwietnia działające tam związki zdecydowały o przedłużeniu protestu ze względu na brak wymiernych rezultatów rozmów z szefostwem.
Tego samego dnia pracownice żłobków i przedszkoli w Niemczech ogłosiły bezterminowy strajk, żądając podwyżek dla blisko ćwierć miliona zatrudnionych w tych placówkach w całym kraju. Na początku akcja objęła głównie Badenię-Wirtembergię, Nadrenię-Palatynat i Kraj Saary. Od 14 kwietnia rozszerza się na Bawarię i Westfalię.
Od 10 maja kilka tymczasowych strajków przeprowadzili pracownicy firm konwojenckich, co skończyło się brakiem pieniędzy w bankomatach w Berlinie i wielu miastach Brandenburgii.
Referenda strajkowe trwają w sektorze przemysłu elektronicznego i metalowego. Jedynie służby prasowe związku zawodowego pilotów Lufthansy zapewniły, że ich liderzy nie będą wzywali do strajku do końca lipca br.
Iskrzy między Kijowem a Warszwą. USA szarpną cuglami?
Od kilku dni obserwatorzy międzynarodowego życia politycznego zadają sobie pytanie, czy os…