Żeby pracować jako specjalista w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji w Oddziale IPN w Białymstoku, trzeba legitymować się ukończeniem teologii i kwalifikacjami katechety. Dodatkowo dobrze być radnym w Hajnówce i popierać marsze ONR ku czci „Burego”. Oraz nazywać się Bogusław Łabędzki.

fot. Agatha Rosenberg

W białostockim IPN w kwietniu doszło do „dobrej zmiany”. Dyrektor Barbara Bojaryn-Kazberuk zrezygnowała z bycia dyrektorem, a na jej miejsce przyszedł pracownik delegatury IPN w Olsztynie – Piotr Kardela. Nowy szef potrzebował nowych ludzi. I dlatego na etacie pojawił się hajnowski radny Bogusław Łabędzki, znany wcześniej z tego, że zakwestionował decyzje władz Hajnówki o niedopuszczeniu do przemarszu przez miasto Obozu Narodowo-Radykalnego. Zdaniem nowego filaru IPN sprzeciwiający się faszyzującym narodowcom godzili w dobre imię organizatorów manifestacji oraz „dyskredytowali politykę historyczną Rzeczypospolitej”.

Hajnowski przemarsz ONR miał upamiętnić kpt. Romualda Rajsa „Burego”. Tego samego, którego białostocki IPN uznał wcześniej za odpowiedzialnego za zbrodnię wojenną dokonaną przez jego bandę na prawosławnych cywilach w Zaleszanach i innych miejscowościach.

Władze Hajnówki nie chciały nacjonalistycznej demonstracji. Zwłaszcza, że umundurowani nacjonaliści mieli przechodzić obok cerkwi i to w czasie odprawianego tam nabożeństwa. Łabędzki napisał wtedy do burmistrza miasta protest:

„Budzi się poczucie gloryfikowania jednej społeczności stanowiącej większość na niekorzyść praw mniejszości polskiej. Sytuacja ta budzi niepokój, ponieważ przypomina praktyki administracji carskiej oraz Cerkwi prawosławnej z XIX w., kiedy to stosowano w stosunku do ludności polskiej i Kościoła katolickiego m.in. restrykcje w postaci zakazu organizowania procesji w miejscach publicznych, ponieważ miały one burzyć spokój wiernych prawosławnych. (…) Sytuacja w Hajnówce w dniu dzisiejszym jako żywo przypomina kuriozalne decyzje z czasów zaborów, kiedy to zakazywano używania organów kościelnych pod pretekstem jakoby ich dźwięk zakłócał liturgię sprawowaną w położonej nieopodal cerkwi prawosławnej”.

Jak wiadomo skończyło się na tym, że ONR zrealizował swoje zamierzenia, mszę przeniesiono na później. Narodowcy skandowali w mieście, w którym większość mieszkańców stanowią prawosławni, hasło „Bury, Bury!”. Onet spytał rzecznika prasowego białostockiego oddziału IPN Tomasza Danileckiego o kwalifikacje Łabędzkiego oraz o „Burego”.

– Pan Bogusław Łabędzki, oprócz tego, że ma wykształcenie wyższe humanistyczne, od wielu lat zaangażowany jest w badania i popularyzację wiedzy o Żołnierzach Wyklętych. Za swoją działalność był uhonorowany w ubiegłym roku przez Prezesa IPN nagrodą honorową IPN „Świadek Historii” – odpowiedział Danilecki na pytanie o swojego nowego kolegę.

Jeszcze ciekawiej białostocki IPN postrzega pod nowym kierownictwem Rajsa.

– W 1949 r. kpt. Romuald Rajs „Bury” został skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci. Wyrok wykonano. W 1995 r. kpt. Rajs został zrehabilitowany przez Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego, zaś jego czyny z początku 1946 r. według ww. sądu (…) mogły zapobiec lub zapobiegły represjom wobec bliżej nieokreślonej liczby osób prowadzącej działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, zaś ich skutkiem były w wielu przypadkach śmierć, długoletnie więzienie lub deportacja w głąb byłego ZSRR. Taka jest ocena działalności kpt. Romualda Rajsa dokonana przez niezawisły sąd Rzeczypospolitej Polskiej – tak wygląda oficjalne stanowisko państwowej instytucji w sprawie dowódcy oddziału mordującego bezbronnych chłopów.

Jak widać, Bogusław Łabędzki będzie się w nowej pracy czuł znakomicie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…