Konstanty Radziwiłł jeszcze niedawno mówił każdemu, kto tylko chciał go słuchać, że pigułki „dzień po” są w Polsce nadużywane, nieledwie łykane jak cukierki. Badania wykazały co innego.
Tezy ministra miały usprawiedliwić planowane przez resort zdrowia utrudnienia w dostępie do środków zapobiegających niepożądanym ciążom. Pigułka „dzień po” była jednym z głównych przykładów, mających udowodnić, że antykoncepcja jest złem, szkodzącym zdrowiu, przede wszystkim nastoletnich kobiet.
Koalicja Mam Prawo we współpracy z ośrodkiem badania opinii publicznej Millward Brown zbadała to zjawisko. Uzyskane rezultaty udowadniają, że minister wygłaszał niesprawdzone sądy. Niepełnoletni nabywcy pigułki ellaOne stanowią jedynie 2 proc. ogólnej liczby klientów. Największą grupą są nabywcy w wieku 18-35 lat.
„Powyższe wyniki sugerują, że dostępność leku ellaOne, bez konieczności posiadania recepty, nie stanowi ryzyka nadużywania go przez polskie nastolatki” – komentuje prof. dr hab. n. med. Violetta Skrzypulec-Plinta, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, ekspert Koalicji Mam Prawo.
Minister Radziwiłł od dawna już zapowiadał, że zamierza wycofać tabletkę elleOne ze sprzedaży bez recepty. Prace nad ustawą w tej sprawie, jak informuje Koalicja Mam Prawo, dobiegają końca i lada moment wejdzie ona pod obrady, a co do faktu, że zostanie przyjęta większością głosów rządzącej partii, można być absolutnie pewnym.
Pigułka tzw. „antykoncepcji awaryjnej” została dopuszczona do sprzedaży na terenie Unii Europejskiej na podstawie decyzji Komisji Europejskiej ze stycznia 2015 roku. Prawo to w Polsce zostało wprowadzone w 2015 r. rozporządzeniem ówczesnego ministra zdrowia.
Warto jednocześnie pamiętać, że 53 proc. ogółu Polaków jest za utrzymaniem dostępności bez recepty tej formy antykoncepcji, a tego samego zdania jest 80 proc. kobiet
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…