Po przejrzeniu dziesiątek jego wypowiedzi z kilku ostatnich lat – nie mam pojęcia, jakie tak naprawdę ma poglądy. Szczerość jego socjalnego wizerunku budzi wątpliwości.
„To pierwsze wybory, w których nie tylko nie ma na kogo głosować, ale nawet nie ma na kogo nie głosować” – zażartował ostatnio Raczkowski. W punkt. W słabej sytuacji jest szczególnie lewa strona społeczeństwa – kandydatki, które byłyby dla nas mniej lub bardziej odpowiednie, nie zebrały podpisów. Ogórek z przyczyn oczywistych odpada – gdybyśmy chcieli głosować na Korwina to byśmy wybrali oryginał. Poza wspomnianą już wcześniej przez naszego redakcyjnego kolegę Sarną z Krzesłem na Głowie – z punktu widzenia sfrustrowanego wyborcy lewicy, godny rozważenia wydawał się jeszcze Andrzej Duda. Z mocnym naciskiem na „wydawał”.
Spora część postulatów gospodarczych Andrzeja Dudy jest dla lewaka potencjalnie zachęcająca. Duda chce odbudować przemysł, tworzyć miejsca pracy, obniżyć wiek emerytalny. Jest przeciwko euro, obiecuje podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tysięcy, chce działać przeciwko umowom śmieciowym i uważa za skandal fakt, że Polskę reklamuje się jako kraj, w którym można mało płacić. Chce powrotu dentystów do szkół. Rodzicom wychowującym dzieci i zajmującym się domem chce dać uprawnienia emerytalne.
Kiedy jednak przyjrzeć się kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości trochę bliżej, na jaw wychodzą dwie rzeczy. Po pierwsze – Duda jest chwiejny w swoich poglądach. Bardzo. Po przejrzeniu dziesiątek jego wypowiedzi z kilku ostatnich lat – nie mam pojęcia, jakie tak naprawdę ma poglądy. Można odnieść wrażenie, że chce robić za dobrego wuja Andrzeja, którego wszyscy lubią i każdy się z nim jakoś tam zgadza. Po drugie – szczerość jego socjalnego wizerunku budzi spore wątpliwości.
Gospodarka, głupcze!
Zacznijmy od kwestii gospodarczych – i związanych z nimi nieścisłości. W kwestionariuszu „Latarnika Wyborczego” kandydat PiS zaznaczył, że najbogatsi obywatele NIE powinni płacić wyższych podatków niż obecnie. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” obiecywał wprowadzenie trzeciej stawki podatkowej dla zarabiających ponad 300 tys. zł. Prawo i Sprawiedliwość wykonało zresztą swego czasu podobny manewr. W 2004 roku PiS głosiło konieczność wprowadzenia 50-procentowej stawki PIT – natomiast już w 2006 posłowie tej partii poparli zniesienie trzeciego progu i redukcję stawek do dwóch – 18 i 32 proc. Obecnie od czasu do czasu ktoś z tej formacji coś zamruczy pod nosem na temat trzeciej stawki podatkowej. Że niby mają w programie czy coś. Ciężko nadążyć.
Wątpliwości budzi również rozwiązanie, które ma zachęcić przedsiębiorców do aktywnego wykorzystywania miliardów złotych, zalegających bezczynnie na ich kontach. Duda chce, aby istniała możliwość odpisywania od podatku całości wydatków inwestycyjnych poniesionych w danym roku kalendarzowym – od razu, a nie na raty, w ramach wieloletniej amortyzacji. I o ile chęć ruszenia zalegających środków finansowych grubych kotów jest zacna – o tyle to rozwiązanie jest zachętą do niepłacenia podatku dochodowego. Co robi amortyzacja? Nie wchodząc w szczegóły, utrudnia kombinacje na rzecz unikania podatku dochodowego. Dlatego ważne jest, żeby jej nie ruszać.
PiS z butów wychodzi, czyli przyjdzie gender i was zje
Podobnie jak w kwestiach gospodarczych, lekkość lawirowania kandydat Duda przejawia w szeroko pojętych kwestiach obyczajowych.
W 2013 roku, jeszcze jako poseł na Sejm RP, Duda z mównicy tłumaczył, że aborcja „to normalne zabójstwo”. Za to całkiem niedawno w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” podkreślał, że „kompromis aborcyjny” zostanie zachowany. Co ciekawe, w Sejmie Duda głosował przeciwko odrzuceniu projektu Solidarnej Polski, zaostrzającego ustawę antyaborcyjną – chodziło o zakaz przerywania ciąży w przypadkach, gdy płód jest nieodwracalnie uszkodzony bądź nieuleczalnie chory.
Kandydat nie potrafi również jednoznacznie wypowiedzieć się w kwestii związków partnerskich. Z jednej strony uważa, że są niepotrzebne, ponieważ tak naprawdę „chodzi o legalizację związków o charakterze homoseksualnym” – a to przecież zło. Jednak im bliżej wyborów, tym bardziej postępowy robi się jego konserwatyzm – kilka dni temu Andrzej Duda przyznał, że potrzebne jest uregulowanie takich kwestii, jak możliwość uzyskania informacji w szpitalu. Ale na związki jednopłciowe zgody nigdy nie będzie – podkreślił. To chyba jedyna stała w jego poglądach. W swoim kwestionariuszu dla mamprawowiedziec.pl za największą porażkę Parlamentu Europejskiego poprzedniej kadencji uznał przyjęcie raportu Lunacek. To raport w sprawie unijnego harmonogramu działań przeciwko homofobii i dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową.
Najciekawiej sprawa ma się w przypadku kwestii in vitro. Tutaj szanowny kandydat zmienia zdanie z miesiąca na miesiąc. Jako poseł podpisał się pod projektem ustawy, która wprowadzała za in vitro karę więzienia. Jeszcze w marcu opowiadał się przeciwko tej metodzie, nazywając ją „oszustwem”. W kwestionariuszu przygotowanym dla „Latarnika Wyborczego” zgodził się z tezą, że stosowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego in vitro powinno być prawnie zakazane. Teraz mówi, że „jako prezydent Duda” rozumie, że są pary, które z tej metody chcą skorzystać. Sprzeciwia się tylko zamrażaniu zarodków. Dla każdego coś dobrego?
Solidniej zorientowany zdaje się w sporze o gender. Na swoim twitterze tłumaczył, że według „filozofii gender” płeć jest rolą społeczną, homoseksualizm jest rolą naturalną. Według obecnego kandydata PiS „logika i biologia wskazują, że jest dokładnie odwrotnie”.
Kłopot z wybuchem
Kilka miesięcy po katastrofie Andrzej Duda wystąpił w filmie „Mgła” wyprodukowanym przez „Gazetę Polską”. Od 2011 do maja 2014 roku był też członkiem zespołu Macierewicza. Zasiadał nawet w prezydium, choć niechętnie wypowiadał się publicznie w tym charakterze. W 2014 roku, w Trójce poinformował, że katastrofa samolotu była spowodowana eksplozją, choć nie wiedział, co ją spowodowało. – Wszystko, co do tej pory usłyszałem z ust ekspertów Antoniego Macierewicza, jak również przedstawione wyniki badań, wskazują na to, że doszło do wybuchu – zapewniał. Zdarzało mu się również porównywać katastrofę pod Smoleńskiem do zamachu na WTC.
Od kilku miesięcy nie brzmi już tak pewnie. Stara się prezentować „rozsądną i racjonalną” postawę stanowiącą przeciwwagę dla jego partyjnego kolegi Antoniego Macierewicza. W sumie, powtarza w kółko: „Dopóki ta sprawa nie zostanie wyjaśniona, dopóki nie mamy wraku samolotu, którego Rosjanie nam nie oddają, chociaż tak samo jak czarne skrzynki jest on naszą własnością, mam wątpliwości, co do okoliczności tej tragedii”…
PiS gra Smoleńskiem raczej sprawie. W zamach wierzy wszak jeden na czterech Polaków – ale warto też pamiętać, że połowa wyborców Prawa i Sprawiedliwości ma problem z tą teorią. Dlatego dobrze jest mieć super-radykalnego Macierewicza i spokojnego, racjonalnego Dudę. To jak mieć ciastko i zjeść ciastko. Warto mieć to z tyłu głowy podczas głosowania.
Sarna!
Rozumiem chęć głosowania na mniejsze zło, potrzebę oddania głosu ważnego, pragnienie jakiegoś tam wpływu na rzeczywistość. Ale głosując na Dudę, drogie lewaki, głosujecie na człowieka, który nie ma poglądów, sam nie wie, co popiera i na pewno nie zrealizuje tych wszystkich zacnych gospodarczych postulatów. Szkoda waszego głosu. Dlatego osobiście idę głosować na Sarnę. Pamiętajcie: Sarna rządzi, Sarna radzi, Sarna nigdy was nie zdradzi!
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…