Siedmiu działaczy ONR stanie przed sądem, oskarżonych o publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Sąd zdecyduje, jak potraktować okrzyki „A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści!”.
Okrzyki padły niemal równo pięć lat temu: oskarżeni działacze będą odpowiadać za swoje zachowanie podczas marszu nacjonalistów w Białymstoku w 2016 r., w ramach obchodów 82. rocznicy powstania przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego. Przed sądem staną Robert B., Damian K., Tomasz K., Tomasz D., Krzysztof K., Jarosław R. i Krzysztof S. Trzej pierwsi to ścisła czołówka polskiej skrajnej narodowej prawicy. Czterej z siedmiu (Tomasz K., Damian K., Krzysztof K., Tomasz D.) byli w 2016 r. członkami zarządu ONR.
Subsydiarny akt oskarżenia przeciwko nacjonalistom, w którym zarzucono im, że poprzez okrzyki o wieszaniu syjonistów publicznie nawoływali do przemocy na tle narodowościowym, złożył Rafał Gaweł, dawniej koordynator Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, obecnie przebywający w Norwegii, która udzieliła mu azylu. Wcześniej Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz dwukrotnie umarzała postępowania w sprawie haseł skandowanych przez nacjonalistów, a 3 listopada 2020 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie uwzględniła zażalenia od tej decyzji. Wtedy o subsydiarny akt oskarżenia wniosła pełnomocniczka Rafała Gawła. Sędzia Sławomir Cilulko wyznaczył początek sprawy sądowej na maj, odrzucając nowe wnioski oskarżonych o umorzenie postępowania. Nacjonaliści kwestionowali wiarygodność Rafała Gawła w związku z tym, że jest on osobą prawomocnie skazaną, a ponadto podnosili, że Rafał Gaweł nie jest Żydem, więc nie może czuć się pokrzywdzony wznoszonymi okrzykami.
Gaweł twierdzi, że proces nie mógł ruszyć przez kilka lat, gdyż jeden z białostockich prokuratorów, Andrzej Purymski, to zwolennik skrajnej prawicy, który celowo nie przekazywał do Warszawy ważnych materiałów ze śledztwa, w tym nagrań z marszu. Wszystko po to, twierdzi Gaweł, by sąd nigdy nie zaczął badać sprawy.
Akt oskarżenia głosi, iż Robert B. i Jarosław R. utrzymywali dyscyplinę podczas marszu i intonowali hasła do skandowania, które za nimi powtarzali wszyscy uczestnicy (łącznie w marszu szło około 400 nacjonalistów). Pozostali oskarżeni byli uczestnikami demonstracji. Gdyby doszło do skazania, nacjonalistom grozi kara więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat. Okrzyk o syjonistach nie był jedynym nienawistnym hasłem wygłaszanym podczas marszu, jednak okrzyki „Polacy przeciw imigrantom” czy „Śmierć wrogom ojczyzny” przestały już robić na kimkolwiek w Polsce wrażenie, tak często są tu słyszane.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…