Ostatni protest ze względu na brak zdecydowania nauczycielskiego związku i cyniczne rozgrywki polityków upadł. Czy jesienią znów rozgorzeje? I czy i tym razem nauczyciele przegrają?

Jak donosi „Rzeczpospolita”, niezadowolenia wśród nauczycieli z warunków pracy i braku dialogu z rządem jest duże. Jednak pomny porażki, Związek Nauczycielstwa Polskiego, tym razem dmucha na zimne. Preferuje protest bez przerywania nauki przez uczniów. Za taką forma protestu opowiada się 66 proc. pytanych nauczycieli. 82 proc. jest zdecydowanych, by w ramach sprzeciwu ograniczyć swoją aktywność w pracy i nie prowadzić żadnych zajęć dodatkowych, co zwykle nauczyciele robili do tej pory za darmo. Tę akurat formę protestu rekomendował ZNP.

Jednak nastroje dołów są wciąż radykalne. Niemal 40 proc. (37 proc.) opowiada się za strajkiem okupacyjnym. Blokadę ulic popiera tylko 20 proc. 15 proc. jest zdecydowanych na głodówkę. 19 proc. jest zdania, że żaden protest nie jest potrzebny. Równocześnie w wielu nauczycielskich budżetach brak wynagrodzenia za czas strajku był bardzo bolesny. Część protestujących, wypowiadających się w ankiecie Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego, podkreśla, że nie chce znowu przerywać pracy, bo nie stać ich na nową utratę zarobku.

Z dokumentów, do których dotarła „Rzeczpospolita” wynika, że nastroje w szkołach są dalekie od uspokojenia, natomiast jest absolutnie jasne, że nauczycielom jako grupie zawodowej ostatnie zwycięstwo rządu przetraciło kręgosłup. Rozżalenie na obojętność i lekceważenia przez rząd nie przekłada się na logiczne myślenie, że tylko ostry protest, dolegliwy dla władz, będzie miał jakieś szanse na sukces. Dominują, jak widać, nastroje, by pokazać niezadowolenie, ale by nie drażnić rządu, bo kolejna przegrana może być jeszcze boleśniejsza. Nic z tego protestu nie wyniknie, a ZNP traci kolejną szansę, by zaprezentować się jako prawdziwie bojowy i skuteczny związek.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Broniarz spieprzył majowy strajk nauczycieli i w związku z tym powinien odejść cichutko, a nie jątrzyć. Znam to środowisko dobrze, można by rzec od podszewki. Jeżeli w maju było wysokie, sięgające w niektórych placówkach ponad 90% poparcie, tak obecnie nie ma nawet 50%. Nikt nie będzie się ośmieszał takim strajkiem ,,na pół gwizdka” jaki próbuje przegrany wymyślić. Chciało by się powiedzieć kończ waść i wstydu oszczedź.

  2. Daj palec, wezmą całą rękę. Już nawet pensja profesorska dla dyplomowanego (o nieporównywalnie niższych kwalifikacjach) to za mało.

    1. Masz ewidentnie jakiś kłopot z nauczycielami, bo przy każdej wiadomości związanej z nauczycielami piszesz nierzeczowe i nic nie wnoszące komentarze na ich temat.

    2. Ewidentnie to nauczyciele mają kłopot z umiarem we własnych żądaniach, czego jednym z dowodów była (szczęśliwie odrzucona jednomyślnie przez PiS i opozycję) petycja o przyznanie prawa do emerytury po 20 latach pracy w zawodzie bez względu na wiek. Kto może, ten chce więcej. Takim nigdy się nie dogodzi. Nic w tym dziwnego, ale interes ogółu społeczeństwa jednak stoi w sprzeczności z interesem grup uprzywilejowanych.

    3. Umiar nie pasuje do walk pracowniczych, a propozycja nie była sprzeczna z interesem społecznym, zwłaszcza że dawniej to władza ludowa dała im takie prawo do wcześniejszych emerytur, które zostało im odebrane.
      Więc to Ty masz jakiś kłopot z prawami pracowniczymi wybranych grup zawodowych.

    4. Oczywiście, że umiar jak najbardziej pasuje i jest oznaką dojrzałości. Idąc tym tropem równie dobrze można żądać emerytury już po 5 latach pracy, bo co niby stoi na przeszkodzie? No właśnie… Wprowadzenie czegoś za najbardziej kapitulanckiego okresu PRL nie jest żadnym argumentem, na tej samej zasadzie można domagać się przywrócenia ustawy Wilczka. Natomiast sposób wydawania środków publicznych jest naturalnym przedmiotem zainteresowania każdego podatnika będącego sponsorem budżetówki. Nieuprzywilejowani pracownicy i tak mają już dość plucia w twarz tym, że pewne grupy dostają dużo więcej niż wpłaciły do wspólnej kasy, a Polska na przywileje emerytalne wydaje aż 2,6% PKB, którymi można by dofinansować np. zdrowie, mieszkania komunalne czy transport publiczny. Analogicznie z marnotrawstwem pieniędzy na zatrudnieniu nauczycieli. Polskie wydatki na edukację przekraczają średnią UE (!), przy czym w Polsce pracuje 700 tys. na ok. 5 mln uczniów, gdy tuż za Odrą 750 tys. na… 11 mln. W konsekwencji prowadzi to do takich absurdów, że jednostkowy koszt godziny lekcyjnej nauczyciela jest znacznie wyższy od wolnorynkowego osoby z co najmniej stopniem naukowym. To powinno dać do myślenia.

    5. Nie, nie można żądać i nigdy nie planowano tego wprowadzać.

      Na resztę nie odpowiem, bo argumenty jakie przytaczasz wyraźnie wskazują że nie masz pojęcia o pracy nauczyciela i stanie oświaty w Polsce (przytaczasz przykład zza Odry, gdzie stan oświaty jest jeszcze gorszy niż w Polsce).
      Jesteś uprzedzony do nauczycieli i praw pracowniczych nauczycieli, a argumenty o „przywilejach” emerytalnych, grupach „uprzywilejowanych” i porównywanie do stawek wolnorynkowych jakby pochodziły od Roberta Gwiazdowskiego.

    6. @Skorpion13, jak widać, nauczyciele nie potrafią nawet legitnie kłamać. Przedstawione dane obejmują też edukację na poziomie wyższym, która jest niedofinansowana i standardowo (z uwagi na mniejszą liczbę studentów od uczniów) pochłania mniej pieniędzy, co zaniża średnią wszystkich szczebli. Zresztą nawet gdyby różnica w stosunku do średniej wynosiła zaledwie 0,2 p.p., i tak byłoby to przyzwoitym wynikiem, biorąc pod uwagę inne sektory usług publicznych. Jednak w rzeczywistości (a nie w nauczycielskich baśniach) polskie wydatki na oświatę wynoszą 5,2% PKB, gdy średnia UE to 4,6% PKB. Naprawdę trudno znaleźć drugą (za wyjątkiem także marnotrawnej mundurówki) równie dofinansowaną część sektora publicznego. A że jest jak jest? Ogromny przerost zatrudnienia nauczycieli pracujących najmniej na świecie (!) robi swoje.

      http://samorzad.pap.pl/depesze/reforma_edukacji/177130/Wydatki-na-edukacje–Dane-Eurostatu-palsuja-Polske-ponad-srednia-

      @Mariusz W., mając pewne doświadczenie w prowadzeniu zajęć w jednej z uczelni technicznych (będących źródłem dodatkowego dochodu) wiem, ile warte są nauczycielskie argumenty o pracy 47 h/tyg., ciągłym dokształcaniu i przygotowaniu się do zajęć itd. To też jeden z powodow, dla których strajk nauczycieli nie znalazł szerokiego poparcia na uczelniach.

      „porównywanie do stawek wolnorynkowych jakby pochodziły od Roberta Gwiazdowskiego.”

      Nauczyciel dyplomowany (jedyny wymóg awansu to staż, a nie kwalifikacje czy jakość pracy) po podwyżce skrajnie uległego PiS zarobi 6 128 zł/m-c., co daje 7 400 zł kosztu pracodawcy. Dzieląc 7 400 przez 18 godzin dydaktycznych otrzymujemy 411 zł/h. Fakturą na taką kwotę brutto za jedną lekcję nie pogardziłby profesor zwyczajny. Zainteresowanym polecam zorientowanie się w stawkach, za które doktorzy i doktorzy habilitowani nauk ścisłych (tańszą humanistykę celowo pomijam) udzielają godziny dużo bardziej efektywnych korepetycji.

    7. > mając pewne doświadczenie w prowadzeniu zajęć w jednej z uczelni technicznych (będących źródłem dodatkowego dochodu)

      To nie jest argument.

      > Nauczyciel dyplomowany (jedyny wymóg awansu to staż, a nie kwalifikacje czy jakość pracy)

      Bzdura całkowita! Kwalifikacje i jakość nauczania również są niezbędne do awansu na nauczyciela dyplomowanego. Widać że w ogóle nie masz pojęcia o czym piszesz.

    8. @Mariusz W.

      „Bzdura całkowita! Kwalifikacje i jakość nauczania również są niezbędne do awansu na nauczyciela dyplomowanego.”

      Jakość nauczania ma tak ogromny wpływ, że nauczyciel starszy stopniem awansu zawodowego – zgodnie z KN – ma bezwzględne pierwszeństwo przed młodszym, choćby ten drugi był dużo lepszy i miał wyższe kwalifikacje, prezentował wprost znakomity poziom. Nauczyciele tak bardzo troszczą się o jakość nauczania, że ewaluacji boją się jak ognia.

      Analogicznie z kwalifikacjami – dyrektor ma całkowicie wolną rękę w zatrudnianiu, nie obowiązuje żaden system punktowy itp. Co więcej, stopień doktora i/lub bogate doświadczenie pozadydaktyczne nie przekładają się na żadną stosowną gratyfikację. Takie to wielkie znaczenie mają kwalifikacje. Odbiór społeczeństwa nie zmieni się dopóki, dopóty nauczyciele nie wystąpią przeciwko przepisom konserwującym patologie w środowisku. Do tej pory popierać będą ich tylko oni sami, ich rodziny + dyżurni zadymiarze.

    9. Skończ, już się wystarczająco skompromitowałeś pisząc o rzeczach niezgodnych z rzeczywistością, a piszesz je dalej:
      – dyrektor ma całkowicie wolną rękę w zatrudnianiu,
      – stopień doktora i/lub bogate doświadczenie pozadydaktyczne nie przekładają się na żadną stosowną gratyfikację.

      Tkwij sobie dalej w błędzie, tylko nie wprowadzaj innych w błąd pisaniem takich bzdur.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…