Jak zapowiadali, tak zrobili. Coraz więcej nauczycieli w całym kraju bierze zwolnienia do końca tego tygodnia. To moment krytyczny: dziś, 18 grudnia, rozpoczynają się trzydniowe próbne egzaminy ósmoklasistów.

– Pani minister Zalewska posługuje się średnimi wynagrodzeniami, ale są to wynagrodzenia wirtualne. W rzeczywistości, początkującym nauczycielom trudno się dziś samodzielnie utrzymać. Pensje rozpoczynają się od 1700 złotych netto, a po 10 latach oscylują w okolicach 2800 złotych – mówi Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Podkreśla przy tym, że to nie ZNP jest inicjatorem poniedziałkowych protestów, to inicjatywa oddolna całego środowiska. Zarząd Główny ZNP ma spotkać się dopiero we wtorek i ustalić plan poparcia dla protestujących.

Tymczasem według Anny Zalewskiej zarobki dyplomowanych pedagogów sięgają 5,5 tys. zł. Dlatego teraz od poniedziałku musi zmierzyć się z efektami protestu: odwołanymi lub skróconymi lekcjami, łączonymi klasami i grupami, a w niektórych miejscach całkowicie zamkniętymi placówkami.

– Za każdym razem pani minister ich ignorowała. Przekonywała, że wie, jak zreformować polską oświatę. Bez rozmów z samymi nauczycielami. Jednoosobowo stwierdziła właściwie, jak powinny wyglądać programy nauczania. Bez żadnych konsultacji – powiedziała Wirtualnej Polsce była szefowa MEN, Krystyna Szumilas. – Wśród nauczycieli jest ciągły strach. O to, czy zostanie się zwolnionym, o pracę, o formę tej pracy. O wynagrodzenie. Nauczyciele boją się często wyrażać swoje krytyczne zdanie na temat reformy, bo boją się, że będą szykanowani. Często są na „gołych” etatach, nie mają opłacanych godzin ponadwymiarowych. Łączą etaty w kilku szkołach. Szumne zapowiedzi pani minister Zalewskiej o podwyżkach można włożyć między bajki. To są grosze.

PiS wciąż ma opcję bezbolesnego „pozbycia się” Anny Zalewskiej z resortu – wysłanie jej do Parlamentu Europejskiego. Członkowie i członkinie sejmowej komisji edukacji mówią już otwarcie, że wówczas zastąpiłaby ją wiceszefowa MEN Marzena Machałek.

Resort pytany o komentarz do strajku, który wybuchł w poniedziałek i rozlewa się na całą Polskę, odpowiedział ostrożnie ustami rzeczniczki Anny Ostrowskiej: – W związku z niepokojącymi sygnałami dotyczącymi wzrostu zachorowalności wśród nauczycieli Ministerstwo Edukacji Narodowej wspólnie z kuratorami oświaty monitorowało sytuację, jak dzisiaj realizowane były zajęcia dydaktyczno-wychowawcze w przedszkolach, szkołach oraz placówkach oświatowych w całym kraju. Z informacji przekazanych przez poszczególnych kuratorów oświaty wynika, że na ponad 39 tys. publicznych szkół, przedszkoli i placówek oświatowych 13 przedszkoli nie funkcjonowało z powodu nieobecności nauczycieli. Przypominamy, że zawieszenie zajęć w szkole lub placówce wymaga uprzedniej zgody organu prowadzącego oraz powiadomienia kuratora oświaty. W przypadku kilku z tych placówek takiego powiadomienia nie było. Dyrektor publicznego przedszkola nie może samowolnie odwołać zajęć, bez względu na zaistniałe okoliczności. Przedszkole jest placówką nieferyjną, w której zajęcia odbywają się przez cały rok szkolny, z wyjątkiem przerw ustalonych przez organ prowadzący. W związku z tym kuratorzy oświaty w trybie pilnym wystąpili do organów prowadzących o wyjaśnienie tej sytuacji. Niedopuszczalne jest, aby rodzice byli zaskakiwani brakiem opieki nad ich dziećmi w dniu zajęć.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…