Grupa ITI – w tym także „pierwsza polska telewizja informacyjna” TVN24 – została właśnie przejęta przez amerykańską firmę Scripps: „światowego lidera w produkcji treści lifestyle’owych”, numer jeden w segmentach kuchnia, podróże i coś tak jeszcze. Dotychczasowa rada nadzorcza stacji podała się do dymisji, władzę przejęli amerykańscy biznesmeni o doskonałych zębach i wizji Polski żywcem wyjętej z kampanii wyborczej PO. „ Rozwijająca się, wysoko wyedukowana klasa średnia w Polsce i przewidywalność gospodarki to dobrze zwiastujące czynniki” – radują się nowi panowie TVN w rozmowie z Onetem. „W polskiej telewizji jest miejsce na nowe treści lifestyle’owe i chcielibyśmy, by było ich więcej w TVN” – zapowiadają. –„Jest to okazja, by skorzystać z naszych sprawdzonych formatów i wprowadzić je w Polsce”.
Z początku popadłam w panikę. Od kilkunastu lat oglądanie TVN24 jest dla mnie jak dłubanie w bolącym zębie: czynność to bolesna i dość obrzydliwa, ale nie mogę przestać. Wizja utraty obiektu uzależnienia wywarła na mnie, jak na każdym ćpunie, wrażenie przerażające. Koncept, iż gorące reportaże z garnka odetną mi ciągły dopływ newsów i komentarzy, jakkolwiek jednostronnych i tendencyjnych, zdał się z pozoru straszny.
Ale potem uświadomiłam sobie, że w istocie rzeczy, TVN24 już od dawna jest kanałem lifestyle’owym. W dniach, w których decyduje się przyszłość Unii Europejskiej – TVN24 pokazuje wielominutowe materiały o tym, że w Europie jest gorąco. Francuz, Niemka, a nawet Szwajcar dzielą się z widzami telewizji informacyjnej swoimi refleksjami o tym, że nad jeziorem jest przyjemniej niż w mieście. Po kolejnych zamachach sytuacja na Bliskim Wschodzie zaczyna nabierać cech wojny totalnej – pierwsze wydanie wiadomości dnia zawiera długą i szczegółową relację na żywo znad pękniętej rury we Wrocławiu. Kierowcy odpowiadają na odważne pytania reportera dotyczące ich opinii o korkach, a potem dzielny dziennikarz doprowadza nas wraz z kamerą na skraj przepaści, żebyśmy mogli z bliska zobaczyć dziurę pełną wody z pękniętej rury. Jeden facet w czarnym volvo jechał ścieżką rowerową. Maltretowany pies wraca do zdrowia. Tom Cruise kończy 53 lata… Na miłość nieistniejącego boga – kogo to wszystko obchodzi?
Legendarny amerykański reporter Edward G. Murrow przekonywał, że telewizja „może uczyć, może oświecać, może nawet inspirować” – polemizując z tymi, „którzy mówią, że ludzie nie będą oglądać; nie będą zainteresowani, są zbyt zadowoleni z siebie, zbyt zobojętniali, zbyt wyobcowani”.
– Jeśli macie rację – mówił Murrow – jeśli to narzędzie nadaje się tylko do rozrywki, bawienia i izolowania od rzeczywistości, to obraz zaczyna migać i wkrótce zobaczymy, że bitwa jest przegrana.
Mówił to w 1958 roku. Myślicie, że jest jeszcze cień szansy, że się mylił?
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Agnieszko, TVN od dawna jest też po prostu telewizją amerykańską. Te poranne przekomarzanki (oglądam czasem przed snem), żarciki z pana od pogody, a ogólnie model tzw. infotaiment, co się tłumaczy doslownie jako inforozrywka, ale ja tlumacze jako infozgrywka – to wszystko w stu procentach wzorowane na takiem NBC, czy innych. W stu procentach bez żadnej przesady. No, a oglądać trzeba, nawet jak człowiek nie jest uzależniony, bo to przeciez ważna częś życia politycznego. Może prezeską od life stylu zostanie Jola Kwaśniewska. Byłoby śmiesznie przynajmniej.
na szczęście od 11 lat nie oglądam TV
Obecne poparcie dla partii (czyli wyrażanych przez nie poglądów), widoczne w sondażach, świadczy o głębokiej erozji, jakiej uległy w ciągu ostatnich 25 lat mózgi Polaków, poddane kapitalistycznej propagandzie, agitacji i reklamie. Głównie telewizyjnej.
Ciekawe czy Gowin będzie repolonizować?