(„Fakty i Mity” nr 8/2018)

Rozmowa z profesorem SZYMONEM RUDNICKIM, historykiem, autorem książki „Obóz Narodowo Radykalny”.

Krzysztof Lubczyński: W kilka miesięcy po powstaniu tej organizacji, wiosną 1934 roku władze sanacyjne zdelegalizowały Obóz Narodowo-Radykalny i wsadziły kilku czołowych działaczy do Berezy Kartuskiej. Wkrótce jednak zaczęły tolerować ich aktywność, a nieco później zaczęły flirtować z jego działaczami w ramach Obozu Zjednoczenia Narodowego. Dlaczego?

Prof. Szymon Rudnicki: ONR jako taki istniał tylko do 1934 r., aczkolwiek to ta właśnie nazwa utrwaliła się w potocznej pamięci. Od 1935 r. mamy do czynienia z nielegalnymi organizacjami: ONR i Ruchem Narodowo-Radykalnym(RNR). Najczęściej jednak używa się nazw pochodzących od pism obu organizacji ONR „ABC” i ONR „Falanga”. Po przewrocie majowym 1926 r., obóz który określił się jako sanacja, wprowadził w Polsce ustrój zwany autorytaryzmem. Nie był obozem homogenicznym. Przyłączyli się do niego ludzie wywodzący się z endecji, konserwatyści itd. Rządzące partie zawsze działają jak magnes. Hasła nacjonalistyczne, które zaznaczyły się jeszcze za życia Piłsudskiego, choćby w wypowiedziach jego bliskiego współpracownika z kręgu „pułkowników”, Bogusława Miedzińskiego zaczęły się nasilać. Sanacja oznajmiła, że „to my jesteśmy obozem narodowym, a nie endecja”.

– Poszukiwanie nowego programu sanacji skończyło się w lutym 1937 r. powołaniem Obozu Zjednoczenia Narodowego, na którego czele stanął pułkownik Adam Koc. Lewicowi publicyści i historycy, głównie w PRL określali to mianem faszyzacji kraju. Trafnie?

– Uważam, choć nie ja to wymyśliłem, że nie ma jednego faszyzmu, są różne faszyzmy. OZN w postulacie zorganizowanego narodu nawiązywał do idei faszystowskich. Z kolei Ruch Narodowo Radykalny spełniał, moim zdaniem, wszystkie kryteria ruchu faszystowskiego. Nie ma jednej definicji faszyzmu. Bardzo upraszczając można powiedzieć, że faszyzm to ruch skrajnie nacjonalistyczny z radykalnym programem społecznym. Kolejny element to zmilitaryzowana organizacja tzn. taka, której członkowie bezwzględnie podlegali swoim kierownikom, z wodzem na czele.

– A rasizm i czy szowinizm to ważne kryteria?

– RNR głosił, że są „rasistami duchowymi”, ale nie biologicznymi. Byli jednak rasistami faktycznymi, skoro pisali o „obcej krwi”, o „krwi żydowskiej w polskich żyłach”. Tu dochodzimy do kwestii języka, bo w języku ich przemówień, deklaracji i publicystyki byli rasistami biologicznymi.

– Co do rasizmu duchowego, to przypomina mi się zdanie przypisane Igo Symowi, aktorowi – kolaborantowi, dyrektorowi Theater der Stadt Warschau, który miał powiedzieć, że kultura szmoncesu wszechobecna w Warszawie przed wojną, była dowodem na „zażydzenie” polskiej kultury…

– Antysemityzm był w Polsce zjawiskiem powszechnym. Był przede wszystkim kulturowy, duchowy i biologiczny. Wygodnym elementem propagandy, szczególnie w okresie kryzysu, był antysemityzm gospodarczy. Dodatkowym czynnikiem konstytuującym faszystowski, totalitarny charakter RNR był imperializm, zdobywanie nowych terenów i nowych wpływów. Chcieli budować Imperium Słowiańskie pod hegemonią Polski, Polskę Trzech Mórz.

– Czyli Trójmorza. Jak liczebny był ruch narodowy?

– Stronnictwo Narodowe, obok Stronnictwa Ludowego, było największą partią polityczną. Natomiast Ruch Młodych OWP z którego wywodzili wszyscy działacze ONR i RNR liczył około 120 tys. osób. Była to ogromną liczbą. Przypomnijmy, że dopiero komuniści, hitlerowcy i faszyści włoscy stworzyli milionowe partie. Dla porównania – PPS liczyła kilkanaście tysięcy członków. Wojciech Wasiutyński, jeden z przywódców RNR oceniał, że organizacja liczyła do 1 000 osób. Wpływy jego były jednak większe. Co do wpływów kulturowych, to ruch narodowy miał bardzo rozbudowaną prasę. „Prosto z mostu” redagowane przez Stanisława Piaseckiego, poziomem konkurowało z liberalno-lewicowymi „Wiadomościami Literackimi”. Większość ugrupowań narodowych i ich pisma łączył antysemityzm, a jego głównymi propagatorami byli księża, którzy tworzyli czołówkę publicystów antysemickich, np. księża Ignacy Charszewski, Mateusz Jeż, Józef Kruszyński i inni, czy wreszcie najaktywniejszy z nich Stanisław Trzeciak. Prasa „narodowa” i „katolicka” zajmowała bardzo poważny segment w ruchu wydawniczym, operując podobnymi hasłami.

– Czy kiedy pisał Pan swoją monografię ONR, świtała Panu myśl, że to co jest już historią, może się kiedyś odrodzić?

– Gdy pisałem, to jeszcze nie, ale gdy się w połowie lat osiemdziesiątych ukazała, działało już sześć grup nawiązujących do przedwojennego Stronnictwa Narodowego, nie mówiąc już o Bolesławie Tejkowskim i jego Polskiej Wspólnocie Narodowej, który pisał, że osiem tysięcy księży polskich i wszyscy biskupi, to Żydzi. Przez jakiś czas największą organizacją tego typu było Narodowe Odrodzenie Polski. Wychodziło też sporo pisemek. Próbowano odrodzić ruch narodowy jako taki, ale się nie udało. Udała się za to młodzieżowa wersja – Młodzież Wszechpolska, której przedstawiciele dzięki Kukizowi znaleźli się w Sejmie. Powstała też organizacja, która przejęła nazwę Obóz Narodowo-Radykalny.

– Czym się różni przedwojenny ONR od obecnego?

– Przede wszystkim strukturą. Przed wojną była to organizacja scentralizowana, o strukturze wojskowej. Teraz każda „brygada” jest formalnie autonomiczna. Przed wojną znacznie większą uwagę przywiązywano do programu, prace nad którym toczyły się aż do wojny. Teraz nie widać tego, chociaż ślady spotyka na forach internetowych. Wydaje się, że główna przyczyna tego leży w różnicy poziomu intelektualnego. Przed wojną programem była kontrola całego społeczeństwa w tym ekonomiki przez Polityczną Organizację Narodu. Teraz w dziedzinie ekonomicznej występują akcenty liberalne. Wreszcie odnosi się wrażenie, że nie do końca sami oenerowcy uświadamiają sobie do czego nawiązują: do ONR czy RNR. W każdym razie symbolikę przejęli od RNR. W wypadku tego ostatniego nie wspominają o Bolesławie Piaseckim, który dla nich jest kolaborantem z reżimem komunistycznym.

– A jaka jest struktura społeczna obecnego ONR?

– Przed wojną szeregowi członkowie wywodzili się ze środowisk studenckich, robotniczych i lumpenproletariackich, a liderzy ze środowisk inteligenckich. Co do obecnego ONR takich badań nie prowadzono. Przynajmniej ja się z tym nie spotkałem. Mam wrażenie, że skład jest podobny, chociaż pojawiło się nowe, nieznane przed wojną środowisko w postaci pseudokibiców.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński

Prof. Szymon Rudnicki – (ur. 8 lutego 1938 w Wilnie) – polski historyk, specjalizujący się w najnowszej w historii Polski, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Warszawskiego. Dzieciństwo spędził w ZSRR (1939-1947). W latach 1956 -1961 studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim. Pracę magisterską Walka „Gazety Warszawskiej” o ustrój polityczny i społeczny w Polsce od listopada 1918 do sierpnia 1919 r., napisaną pod kierunkiem Henryka Jabłońskiego obronił w 1961 r. W 1966 r. obronił tam pracę doktorską pt. Geneza Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR), napisaną pod kierunkiem prof. Henryka Jabłońskiego. W 1978 r. habilitował się, po czym otrzymał stopień docenta. W latach 1980-1984 był wicedyrektorem Instytutu Historii UW, w latach 1990-1993 prodziekanem Wydziału Historycznego UW. W 1991 r. został mianowany profesorem nadzwyczajnym UW. W 1996 r. otrzymał tytuł profesora nauk humanistycznych.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Czy anglo-amerykańska oś rozmieści broń jądrową w Polsce?

Jakakolwiek pozytywna decyzja byłaby podyktowana czysto politycznymi motywami, ponieważ ni…