27 czerwca, dokładnie tego samego dnia, kiedy w Warszawie Margot unieszkodliwiła furgonetkę, w podhalańskich Kościeliskach funkcjonariusz policji władował kulę w głowę 28-letniego Dariusza Nawary. Bez strzału ostrzegawczego,  bez sytuacji zagrożenia swojego życia. Po prostu strzelił i zabił.

Wkrótce potem,  mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie oświadczył, że funkcjonariusz „z całą pewnością nie zastrzelił przypadkowej osoby”, a zabity był podejrzany o kradzież paliwa z placów budowlanych. Dariusz co prawda nie został przyłapany na gorącym uczynku, ale policjanci zobaczyli, że niesie kanister.

A więc wszystko jasne. Ubili złodzieja. No i elegancko, nareszcie policja wzięła się za poważną robotę. Dokładnie tak powinno działać państwo – po co cackać się w aresztowania, dochodzenia, skoro można dokonywać egzekucji na miejscu zdarzenia. A skąd wiadomo, że to złodziej? No przecież po nocach z kanistrami szlajają się tylko przestępcy, to chyba oczywiste.

Zresztą, „stróż prawa” tak naprawdę nie chciał strzelić. Tak mu się jakoś samo. „Była to noc, to teren grząski. Nie można wykluczyć, że doszło do potknięcia i przypadkowego strzału”  – wyjaśnia Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Rozumiecie? No stało się, w końcu każdemu z nas zdarzyło się kiedyś wykopyrtnąć, prawda? A jeszcze po ciemku, to o panie!

Rodzina Dariusza do dziś nie może się pozbierać. Jego dziewczyna w dniu zdarzenia spodziewała się dziecka. Miesiąc do porodu. Teraz mały jest, przyszedł na świat, niestety nigdy nie zobaczy swojego ojca, bo panu policjantowi pistolet jakoś wypalił.  „Najgorsze jest to, że cały czas patrze na telefon, czy on nie dzwoni” – mówi do kamery zapłakana kobieta. „Co to za policjant był? Jak on mógł go po prostu zastrzelić?” – to słowa teścia, który następnego dnia znalazł kawałki czaszki na miejscu zdarzenia. „Czy ci policjanci mają w ogóle jakieś sumienie?” – kiwa głową siostra. Ich życie już na zawsze zostanie naznaczone tym, co wydarzyło się 27 sierpnia.

W przypadku Margo państwo zareagowało jak perfekcyjnie zaoliwiona machina. Namierzyli, wyprowadzili w kajdanach, postawili zarzuty. A kiedy było trzeba, przejechali się po tych, którzy ośmielili się wyrazić sprzeciw. Margo jest już w pierdlu. Surowe prawo, ale to jednak prawo.

Z policjantem, który zastrzelił Dariusza Nawarę udało się porozmawiać dopiero po kilku tygodniach. Źle się poczuł, musiał odsapnąć psychicznie, nie był w stanie rozmawiać. Sprawca, a także jego koledzy ze zmiany, przebywają obecnie na zwolnieniach lekarskich. Zrozumcie, to naprawdę musiało być dla nich trudne. Sprawa jest wyjaśniana, pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Zarzutów nie postawiono żadnych.

W sprawie śmierci Darka nie interweniował żaden polityk. W końcu, to pewnie był jakiś złodziej.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Meandry waszyngtońskiej polityki

Wiosną tego roku odeszła ze swego stanowiska w Departamencie Stanu znana kuratorka „spraw …