Klatka Faradaya to metalowe pomieszczenie, którego funkcją jest ochrona przed wyładowaniami pola elektrostatycznego. W praktyce stosowany jest m.in. w lotnictwie, dzięki temu pasażerom samolotu nie dzieje się krzywda, kiedy uderzy w niego piorun. Klatka indukuje pole magnetyczne oraz pole elektryczne wewnątrz kadłuba maszyny.
Efekt klatki Faradaya jest wykorzystywany również w socjotechnice politycznej. Socjotechnika, w odróżnieniu od marketingu politycznego czy PR dotyczy procesów długofalowych, najczęściej odnosi się do kształtowania u zbiorowości postaw pożądanych z punktu widzenia podmiotu sterującego. Efekty działań socjotechnicznych są raczej trwałe; to nie efemeryczne emocje, które pojawiają się i znikają, kiedy jedna inba w mediach społecznościowych zastąpi drugą.
Cieszmy się ostatnimi dniami spokoju, bo Prawo i Sprawiedliwości przygotowuje się do zaplanowanej na jesień ostatecznej rozprawy z liberalną koncepcja porządku ustrojowego i społecznego. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że po to, co było dotychczas i wydawało nam się niesprawiedliwe, zamieni się w niesprawiedliwość, która nie pozwala o sobie mówić, że jest niesprawiedliwością. Złych zastępują jeszcze gorsi. Zwiastunem instalowanego modelu jest używanie służb specjalnych i prokuratury przeciwko Tomaszowi Piątkowi, autorowi książki o wschodnich romansach ministra obrony. Symptomem jest również pobłażliwość organów ścigania wobec nacjonalistycznych bandziorów i faszyzujących katabasów, kontrastująca z prześladowaniami wymierzonymi w uczestniczki Czarnego Protestu czy uczestników antyrządowych demonstracji. Kolejnym celem będą dziennikarze i organizacje pozarządowe.
Kaczyński i jego ludzie wykorzystują model klatki Faradaya wywołując w społeczeństwie zmiany kierunku i nasilenia emocji. PiSowskie media jak wściekłe bestie rzuciły się także na Akcję Demokracje – NGOsa, który wziął na siebie ciężar koordynacji protestów przy przeciwko zamachowi na wymiar sprawiedliwości. „Sponsorują ich Niemcy” – huczą gadzinówy podległe prezesowi. PiS już zapowiedział utworzenie Narodowego Instytutu Wolności, którego rolą będzie kontrola nad środkami publicznymi przyznawanymi konkretnym organizacjom. Instytucja ta z wolnością będzie miała tyle wspólnego, co z Trynkiewicz z pediatrią. Jego skład obsadzi Nowogrodzka, tak aby przypilnować by każdy krytyczny NGOs nie dostał żadnego szmalu do końca dobrej zmiany lub jego samego. Można przypuszczać, że kolejnym krokiem będzie coś w rodzaju ustawy o „agentach zagranicznych” przegłosowanej w 2012 roku przez rosyjską Dumę, która ograniczyła dotacje dla „działalności politycznych” ze źródeł zewnętrznych i realnie zakończyła funkcjonowanie w Federacji Rosyjskiej niezależnego trzeciego sektora. O tym, że Polska ma wielu wrogów, którzy – czy to z zazdrości o wzrost gospodarczy czy z dziejowej konieczności – chcą zniszczyć nasz kraj, pisowscy socjotechnicy przekonują już od dłuższego czasu. Oprócz mrocznego Sorosa, wokół którego PiS tworzy czarny mit wykorzystując emocje antysemityckie i antybanksterskie, jest nasz odwieczny wróg – Niemcy. W ciągu ostatnich 60 dni PiS dwukrotnie urządził godzinę nienawiści przeciwko Berlinowi – w dniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i II Wojny Światowej. Przekaz był jasny – winny nie jest nacjonalizm, winni są Niemcy.
Antyniemiecka, a także antyfrancuska, antyunijna i antysorosowska szczujnia ma za zadanie zamknąć część społeczeństwa w klatce Faradaya. PiS antycypuje krytykę, z jaką z pewnością spotka się szarża na NGOsy i planowana równolegle „dekoncentracja mediów”. Wykonana zapewne w oparciu o wzorce węgierskie, choć nie można wykluczyć elementów modelu tureckiego. Kiedy Bruksela, Berlin i Paryż staną w obronie dławionej wolności słowa, zamykanych i przejmowanych gazet oraz odcinanych od środków organizacji, Polacy mają już wiedzieć, że to atak, nie wsparcie. I dopiero wtedy poznamy prawdziwą siłę społeczeństwa obywatelskiego i postępowych środowisk – czy będą zdolne zgromadzić na ulicach taką siłę, która jeśli nie wystraszy rządu, to zmobilizuje zewnętrzne siły do dokręcenia śruby raczkującej dyktaturze.
Przykładem wykorzystania klatki Faradaya jest kuchenka mikrofalowa. Straszny żoliborzanin próbuje właśnie skremować lewicę razem z liberałami. Warto chyba wymyślić coś, by drzwiczki się nie zatrzasnęły.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
No tak Panowie.
finansowanie przez obcych nie ma wpływu na podejmowane przez finansowanego działania.
A w golfa gra się odtąd bez kijów!
Nie bez racji w Rosji pogoniono ,,obrońców demokracji” made by Soros.
My mamy w tym względzie bogatą tradycję – vide Targowica i ostatnie dwie elekcje przeprowadzone za pieniążki obcych.
O szmalcownikach i blisko 4 mln donosów do gestapo – nie warto nawet wspominać…
pisuary prą do wojny kto tego nie widzi jest ślepcem, gratuluję znajomości podstaw elektryki
Co by nie mówić, kaczka ma dobre żydowskie kiepełe do ten jenteres. Dokładnie jak i jego mistrz – wujek Adolf.