Trwają konsultacje społeczne do nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Resort Elżbiety Rafalskiej chce utrudnić kobietom oddanie nowo narodzonego dziecka do adopcji. Z drugiej strony w kobiety bije Naczelna Izba Lekarska. Organizacja uderza w „Rodzić po ludzku” i krytykuje najnowsze, wypracowane przez Ministerstwo Zdrowia i specjalistów standardy okołoporodowe.
Z jednej strony rząd PiS zachęca do rodzenia jak największej liczby dzieci, z drugiej robi wszystko, aby kobiety decydowały się na rodzenie za granicą albo w prywatnych klinikach. W bólach wypracowano nowe standardy okołoporodowe, nad którymi prace rozpoczął jeszcze minister Radziwiłł – niektóre zapisy udało się nawet poprawić, uwzględniając punkty z programu „Rodzić po ludzku”. Ale Naczelna Izba Lekarska uważa, że są niepotrzebne. Chce między innymi wyrzucenia zapisów o zaufaniu i życzliwości wobec rodzącej (to nie tylko ogólniki, w tych punktach zawiera się np. omawianie z pacjentką dostępnych sposobów radzenia sobie z bólem, każdorazowe uzyskanie jej zgody na przeprowadzane badania i zabiegi, informowanie jej o sposobach wzywania pomocy itp.). NIL uważa, że to „subiektywne” zapisy, i że lekarz jako specjalista nie ma obowiązku niczego omawiać z pacjentką. Organizacja sugeruje Łukaszowi Szumowskiemu wyrzucenie całego początku rozdziału VI rozporządzenia, który opisuje, na czym polegać ma podmiotowe traktowanie kobiety rodzącej. NIL sprzeciwia się także zapisywaniu standardów stricte medycznych w rozporządzeniu, jedynie sugestiach dotyczących opieki – to stawianie lekarza w roli Boga.
– No nie! To byłby krok wstecz. Po zamieszaniu z ustawą wywołanym przez Konstantego Radziwiłła i protestach społecznych wydawało się, że już nie wrócimy do podejścia czysto medycznego. Kobiety muszą mieć wpływ na swoje porody, to dotyczy naszego życia, naszego ciała – mówi Joanna Pietrasiewicz, szefowa fundacji Rodzić po Ludzku.
Wkrótce zakończą się konsultacje społeczne, które Łukasz Szumowski ogłosił 4 kwietnia. Organizacje broniące praw kobiet mają nadzieję, że nie wygra skrajnie konserwatywne stanowisko NIL. Mimo ciężkiej pracy przez ostatni rok, polegającej na negocjacjach z ministerstwem, nowe standardy i tak mają potężną lukę: to zapis o łagodzeniu bólu. Nadal pacjentka ma prawo do uzyskania pomocy tylko „w zakresie metod dostępnych w podmiocie leczniczym” – czyli lekarz może odmówić jej znieczulenia zewnątrzoponowego, które wciąż nie jest dostępne we wszystkich szpitalach (na co wielokrotnie zwracał uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich). Od 2016 wciąż rośnie ilość cesarek, właśnie z powodu lęku przed bólem porodowym. W ten sposób ministerstwo osiąga wręcz odwrotny do zamierzonego skutek: odmawiając mniej inwazyjnego zabiegu, jakim jest zastrzyk w kręgosłup, powoduje, że kobiety decydują się na cesarskie cięcie – zabieg inwazyjny w o wiele większym stopniu.
To nie wszystko: Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przygotowało 79-stronicowy projekt ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Wydłuża on termin na wycofanie się kobiety z decyzji o oddaniu noworodka do adopcji z 6 do 14 tygodni.
Na tę zmianę zwróciła uwagę Anna Krawczak, antropolożka medycyny z Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem, która stwierdziła, że proponowane zmiany noszą charakter szantażu emocjonalnego. Personel medyczny i tak już notorycznie nie respektuje życzenia kobiety – specjalistka ma obawy, że nowe zapisy otworzą pole do jeszcze większych nadużyć, np. kobieta po urodzeniu nie będzie otrzymywać leków na wstrzymanie laktacji. To z kolei spowoduje zmuszanie jej do karmienia noworodka, a wtedy siłą rzeczy miałaby wytworzyć się więź. W ten sposób rządzący chcą „podejść” kobiety, choć wiele z nich podejmuje dramatyczną decyzję o oddaniu dziecka do adopcji nie tylko z powodów ekonomicznych, ale także dlatego, że ciąża była wynikiem niezgłoszonego gwałtu (np. w małżeństwie lub związku) bądź kobieta przebywa w przemocowym środowisku i poprzez adopcję chce ochronić swoje dziecko.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
nil to po łacinie nic, ciekawy zbieg okoliczności
W końcu taki lekarz to nie jakiś bóg, a zwykły sługa opłacany z podatków pacjentki. A jeśli nawet, to w myśl tego, co mawiali starożytni, że jeszcze nikt nigdy nie widział biednego lekarza, jest tylko bożkiem mamony.