Są przepracowane, wyczerpane fizycznie i psychicznie, a przede wszystkim jest ich za mało. Polskie pielęgniarki od pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce są na pierwszej linii walki z pandemią. Zapowiadają wejście w spory zbiorowe z pracodawcami w całym kraju, jeśli ich praca nie będzie należycie wynagradzana.

Pielęgniarki domagają się niezwłocznej publikacji znowelizowanej ustawy covidowej, która przewiduje dodatek w wysokości 100 proc. wynagrodzenia dla całego personelu medycznego, który zajmuje się pacjentami z koronawirusem oraz osobami, u których podejrzewa się zakażenie. Ustawa została przegłosowana w Sejmie pod koniec października. Poparli ją posłowie opozycji, rząd do końca był przeciw. Mimo to Andrzej Duda podpisał regulację.

W ocenie rządzących wejście ustawy w życie oznaczałoby wypłacenie dodatku praktycznie wszystkim lekarzom w Polsce, a Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że w budżecie nie ma pieniędzy na podwyżki dla wszystkich pracowników medycznych. Dlatego dzień po uchwaleniu nowelizacji posłowie PiS wnieśli kolejną nowelizację. Ją z kolei zamierza odrzucić Senat. Ustawa ciągle nie została opublikowana w Dzienniku Ustaw. Jak informuje RMF FM, podlegające premierowi Rządowe Centrum Legislacji celowo opóźnia jej publikację. Prezes RCL Krzysztof Szczucki, powołując się na wewnętrzne procedury, polecił opublikować ją dopiero 2 grudnia. Jak wiadomo, gdy PiS zależało na uchwaleniu i wejściu w życie konkretnych ustaw, były one procedowane w parlamencie błyskawicznie, równie ekspresowo podpisywane przez Andrzeja Dudę i publikowane.

Tymczasem szefowa Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok ostrzega, że jeśli pielęgniarki będą nadal przeciążone obowiązkami, a wypłacenie dodatków dla nich będzie odsuwane w czasie, w całym kraju zaczną wchodzić w spory zbiorowe z pracodawcami. Wejście w jeden wielki spór z rządem jest prawnie niemożliwe.

– Ostatnio oddziałowa na psychiatrii samodzielnie zajmowała się 80 ciężko chorymi, bo jej oddział przekształcono na covidowy. Ludzie muszą brać po kilka dyżurów z rzędu, a gdy mogą odpocząć, ich organizm nie wytrzymuje – mówiła Ptok Rzeczypospolitej. Przypominała, że tylko od początku listopada w Polsce zmarło 13 pielęgniarek. Nie ma wątpliwości, że jeśli nic się nie zmieni, to nie da się uniknąć kolejnych ofiar. Nie da się również uniknąć sytuacji, w której wyczerpane fizycznie i psychicznie pracownice szpitali będą zrzekać się prawa do wykonywania zawodu.

Pielęgniarki dodatkowo oburzył fakt, że dodatek, który wywalczyły podczas strajków w 2015 r., tzw. zembalowe, miałby od 2021 r. być włączony do ogólnej puli pieniędzy dla szpitali, działając jak zwiększenie kontraktu z NFZ, a nie jako pieniądze dla konkretnej grupy zawodowej. Ministerstwo Zdrowia próbuje ratować sytuację: minister Adam Niedzielski zadeklarował, że w sprawie zembalowego nic się nie zmieni przynajmniej do lipca 2021 r. Minister wydał również NFZ polecenie, by wypłacać dodatki zapisane w ustawie covidowej nawet przed publikacją tejże ustawy.

– Wobec zawieszenia minimalnych norm zatrudnienia, co powoduje brak stabilizacji i bezpieczeństwa wykonywania zawodu, wobec rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, ciągle trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego musimy coś z tym zrobić – pisała 19 listopada Krystyna Ptok do pielęgniarek z całego kraju. Zaznaczała, że jest to krok ostateczny, ale pielęgniarki zostały faktycznie zmuszone do jego wykonania. – Ze strony rządzących nie ma żadnych przejawów ani prób rozwiązania w/w spraw na szczeblu ogólnopolskim. Jeszcze liczymy na opamiętanie rządzących, ale chyba jest to nadzieja płonna, bowiem Rząd RP i MZ nie prowadzi już żadnych rozmów ze stroną społeczną – podsumowała.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

1 Maja w Warszawie

Jak co roku 1 maja w Warszawie zgromadził wiele środowisk radykalnej lewicy. O godzinie je…