MSWiA zapowiedziało, że z budynków komend policji i cmentarzy znikną upamiętnienia funkcjonariuszy, którzy zasłużyli się dla minionej władzy, w tym zginęli na służbie w epoce PRL.
– Te symbole to upamiętnienie czegoś, co pozostaje w sprzeczności z naszą racją stanu, poczuciem godności narodowej oraz wartością, jaką jest niepodległość – powiedział wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński, w którego gestii pozostaje policja. – Policja to obecnie największa służba mundurowa, mająca swoją dumną historię – dodał następnie. Trudno stwierdzić, które z powyższych napuszonych zdań jest bardziej groteskowe.
W odróżnieniu od wspaniałej policji, Milicja Obywatelska według Zielińskiego to kolejne wcielenie zła, formacja zwalczająca „patriotyczne dążenia do wolności”. Na zlecenie ministra sprawdzono, w ilu komendach wojewódzkich policji najwyraźniej mają na ten temat inne zdanie, bo istnieją jeszcze stare upamiętnienia milicjantów, którzy zginęli na służbie lub zasłużyli się dla PRL. Wykryto 36 obiektów, które dla prawicowych dekomunizatorów absolutnie nie mają racji bytu. Na pierwszym miejscu chodzi o tablicę na budynku warszawskiego zarządu CBŚP, upamiętniającą „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej”. Dalsze 41 tablic, pomników, obelisków i głazów policjanci zlokalizowali na terenie komend i komisariatów. Antykomunistyczny zapał ma jednak dotyczyć także terenów, które do policji nie należą. Zieliński przyznaje, że w tym wypadku potrzebna będzie zgoda właściciela, czasem także konserwatora zabytków. Problem może być również z cmentarzami, bo chociaż MSWiA jest w stanie usunąć zbiorowe pomniki milicjantów, to już na wykreślenie „nieodpowiednich” napisów z prywatnych nagrobków znowu potrzebna jest zgoda rodziny.
Opowiadając o dekomunizacyjnych planach Zieliński pozwolił sobie jednak na uwagę, za którą należy się co najmniej upomnienie od odpowiedniej instytucji dbającej o „mówienie prawdy o historii”. Wiceminister przyznał bowiem, że każdą tablicę ku czci „poległych w walce z bandytami” wypada najpierw zweryfikować, może się bowiem okazać, że konkretni milicjanci nie zginęli „zwalczając patriotyczne dążenia do wolności”, a wskutek spotkania z prawdziwymi przestępcami. Coś się nie zgadza, przecież od lat słyszymy, że każdy, kto walczył z komuną, nieważne dlaczego i jak, ten bohater! Nad pozorną sprzecznością nie ma się jednak co długo zastanawiać. Lepiej już szykować się na kolejne uroczystości ku czci „wyklętych”; nie ulega bowiem raczej wątpliwości, że w miejscach pamięci o milicjantach zawisną tablice ku czci ich zabójców.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Brunatna swołocz pozwala sobie na coraz więcej.