Uczniowie z polskich szkół nie chcą pozostać w tyle za młodzieżą z innych krajów, która masowo protestuje przeciwko opieszałości rządów w obliczu nadciągającej apokalipsy klimatycznej. 15 marca dołączą do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. „Jesteśmy świadomi i świadome, że uratowanie naszej planety wymaga od nas realnej zmiany sposobu życia” – czytamy w ich manifeście.
Młodzież, w przeciwieństwie do kalkulujących straty i korzyści polityków nie ma żadnych wątpliwości – należy działać natychmiast. „Stan naszej Ziemi jest krytyczny. Żeby uniknąć katastrofy klimatycznej wiele spraw musi się zmienić” – mówią uczniowie polskich szkół w odezwie opublikowanej na Facebooku.
Młodzi Polacy i Polki zwracają uwagę, że większość wiedzy na temat problemów naszej planety pozyskują we własnym zakresie, bez wsparcia placówek edukacyjnych. „Edukacja o środowisku w szkołach praktycznie nie istnieje, uczniowie często nie wiedzą jak poważny jest problem z którym będą musieli zmierzyć się w przyszłości. Szkoły nie dają nam dobrego przykładu, takiego jak segregacja śmieci, czy nie używanie plastiku. To musi się zmienić!” – akcentują.
Uczniowie chcą aby ich przekaz nie był skierowany wyłącznie do innych osób w wielu szkolnym, ale do całej społeczności. „Nasze społeczeństwo nie jest świadome zagrożeń związanych ze zmianami klimatu, dlatego temat ten musi głośniej wybrzmiewać w przestrzeni publicznej i w mediach. To musi się zmienić!” – czytamy w ich odezwie.
Kto jest zatem odpowiedzialny za kataklizm, który musimy powstrzymać? Młodzież nie ma wątpliwości, że źródła leżą w kapitalizmie. „Dane naukowe jednoznacznie wskazują na to, że zmiany klimatu postępują. Politycy i inni ludzie, którzy mają duży wpływ na kondycję naszej planety (np. korporacje) muszą spojrzeć prawdzie w oczy i zmierzyć się z faktem, że są odpowiedzialni za ten problem” – zwracają uwagę uczniowie polskich szkół.
Na czym będzie polegać strajk? Na odmowie uczestnictwa w zajęciach. 15 marca uczniowie z polskich szkół opuszczą sale lekcyjne i będą protestować poza placówkami edukacyjnymi. „W Warszawie wyjdziemy na ulice w trakcie zajęć szkolnych, by pokazać, że zatrzymanie zmian klimatycznych powinno być priorytetem działania polityków. Temat zmian klimatu traktowany jest tak powierzchownie, że uczniowie i uczennice muszą opuszczać lekcje szkolne, by zwrócić na niego uwagę” – czytamy w zapowiedzi protestu.
Najsłynniejszą uczennicą, która rzuciła wyzwanie trucicielom naszej planety jest młoda Szwedka Greta Thunberg, która od sierpnia ubiegłego roku w każdy piątek zamiast do szkoły, udaje się przed budynek szwedzkiego parlamentu, gdzie protestuje przeciwko zaniechaniom światowej klasy politycznej i biznesowej, która zaprowadziła nas na skraj klimatycznej katastrofy. Pod koniec 2018 roku przyjechała do Katowic na szczyt COP24. Oczywiście pociągiem i samochodem elektrycznym, ponieważ dwa lata temu zrezygnowała z latania, aby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Młoda aktywistka spotkała się w Polsce między innymi z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem i wzięła udział w Marszu dla Klimatu. Przede wszystkim jednak wygłosiła niezwykłe przemówienie, które powinno być wyrzutem sumienia światowych przywódców.
– Nie szukajmy nadziei, szukajmy działania. Wtedy i tylko wtedy nadzieja przyjdzie. Proszę ludzi z całego świata, żeby zrozumieli, że politycy nas zawiedli. Nie możemy dłużej grać według tych samych reguł. Reguły muszą zostać zmienione – podkreślała podczas swojego przemówienia 15-latka. – Jeśli kilkoro dzieci może trafić na okładki gazet całego świata, tylko dlatego, że nie poszły do szkoły, to wyobraźcie sobie co moglibyśmy razem osiągnąć – mówiła. – Nasza planeta jest poświęcana, żeby bogaci ludzie w krajach takich, jak mój, mogli żyć w luksusie – zaznaczała Szwedka.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Oczywiście pociągiem i samochodem elektrycznym, ponieważ dwa lata temu zrezygnowała z latania, aby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery.”
Pseudo-eko-fanatycy oczywiście nie walczą o rozwój najbardziej przyjaznej środowisku energetyki jądrowej, lecz o wiatraki i PV, których nieprzewidywalność zmusza do utrzymywania w rezerwie elektrowni gazowych i węglowych, tym samym powodując… wzrost emisji CO2, czego doświadczają obecnie Niemcy. Religia „ekologiczna” jest orężem prywaty wiecznie głodnej środków publicznych. Gdyby nie dopłaty, nikt nie bawiłby się w OZE i auta elektryczne.