Trwa dyskusja odnośnie ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Dzisiaj już wiadomo, że przeforsowana przez „Solidarność” ustawa nie spełniła żadnego z planowanych celów i nie poprawiła sytuacji na rynku pracy. Mimo to duża część partii rządzącej wraz z podporządkowanym władzy związkiem zawodowym broni obowiązujących rozwiązań i chce je rozszerzać zgodnie z harmonogramem przyjętym przez parlament kilkanaście miesięcy temu. Dzieje się tak, chociaż dane pokazują, że ustawa nie pomaga ani pracownikom, ani klientom, ani sprzedawcom.

Po wprowadzeniu ustawy doszło do kilkuprocentowego spadku obrotów w małych sklepach, które zgodnie z ustawą są otwarte w niedzielę. Co prawda wzrosła im sprzedaż w niedziele, ale nastąpiły spadki w pozostałe dni tygodnia. Spadła też sprzedaż w hipermarketach i centrach handlowych oraz zmieniła się w nich struktura pracy. Nie funkcjonują one w większość niedziel, ale w piątki i soboty są otwarte dłużej. Umocniła się zaś pozycja dyskontów i sklepów na stacjach benzynowych, gdzie doszło do znaczącego wzrostu obrotów.

Jakie są skutki tych rozwiązań dla pracowników? Mizerne. W większości dyskontów i stacji benzynowych nie istnieją związki zawodowe, a warunki pracy pozostawiają wiele do życzenia. Zamknięcie sklepów wielkopowierzchniowych w większość niedziel nie ma pozytywnego wpływu na rynek pracy, ponieważ warunki pracy są w nich o wiele lepsze niż w innych placówkach handlowych. Jeżeli ktoś chce pracować w niedziele, zostają mu mniejsze sklepy, kawiarnie czy restauracje, gdzie etaty są znacznie rzadszym zjawiskiem niż w zamkniętych super i hipermarketach. Zmiana struktury czasu pracy w dużych sklepach również wcale nie wpłynęła dobrze na warunki zatrudnienia, ponieważ w piątki i soboty do późnych godzin wieczornych tłumy klientów robią zakupy, co w praktyce oznacza cięższą pracę dla sprzedawców.

W tym kontekście warto przypomnieć, że ustawa o handlu w niedzielę w żaden sposób nie skróciła czasu pracy w branży. Nie miała też pozytywnego wpływu na poziom płac pracowników handlu, a wręcz osłabiła presję płacową, bo doszło do osłabienia największych sklepów, gdzie związki zawodowe są najsilniejsze, a płace najwyższe.

Rząd nie uczy się też na błędach, ponieważ zmiany proponowane przez partię rządzącą nie eliminują szkodliwych zjawisk, nie poprawiają sytuacji pracowników i klientów, a mogą wręcz pogłębić istniejące problemy. Poza planowanym pełnym zakazem handlu w hipermarketach i galeriach handlowych, jedna z poprawek zakłada możliwość pracy za… darmo przez członków rodziny właściciela sklepu. „Przedsiębiorca będący osobą fizyczną, przy prowadzeniu handlu w placówce handlowej (…) może korzystać z nieodpłatnej pomocy małżonka, dzieci własnych, dzieci małżonka, dzieci przysposobionych, rodziców, macochy i ojczyma” – czytamy w jednej z propozycji poprawek do ustawy. Rząd nie dąży więc do wzrostu płac, a wręcz daje ustawowe usprawiedliwienie pracy bez wynagrodzenia.

Zamiast kolejnych nowelizacji źle przygotowanej ustawy, lepiej ją odrzucić i radykalnie podnieść wynagrodzenia za pracę w niedziele. Dotyczy to tak pracowników handlu, jak i innych branż. Wprowadzenie 2,5 razy wyższych płac za pracę w niedzielę, byłoby silnym, propracowniczym bodźcem dla całego rynku pracy, a zarazem umacniałoby firmy skłonne do podniesienia płac. Pozostałe mogłyby pozostać w niedziele zamknięte.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Niestety dalej takie same argumenty bez sensu, mimo że już kiedyś pisałem ob. Szumlewiczowi. Ustawa nie miała na celu skrócenia czasu pracy, podniesienia wynagrodzeń czy poprawy ogólnych warunków pracy w handlu.

    Ustawa miała wyłącznie doprowadzić do tego, że jeden stały dzień w tygodniu będzie dla pracowników handlu wolny i do tego stopniowo zmierza. Z punktu widzenia pracownika stały wolny dzień tygodnia jest lepszy od dnia wolnego zmiennego i zależnego od wyboru kapitalisty.

    Nie trzeba być przeciwko zakazowi handlu w niedzielę. Można zarówno go popierać, jak i popierać stawkę 2,5-krotnego wynagrodzenia dla pozostałych za pracę w niedzielę. Lewica powinna jak najbardziej popierać zakaz handlu w niedzielę i dążyć do jego rozszerzenia poprzez objęcie nim sklepów prowadzonych przez właścicieli i ich rodzin oraz Żabek udających placówki pocztowe.

  2. A ja tak trochę obok… Autor sam pisze: „(…) chce je rozszerzać zgodnie z harmonogramem przyjętym przez parlament kilkanaście miesięcy temu”. Skoro już jesteśmy takimi zwolennikami demokracji, podobno, nawet na lewicy – żeby było jasne, według mnie demokracja burżuazyjna to ściema – powinniśmy sprawę uznać za zamkniętą. Jedyna droga to wybrać taki parlament, który sytuację zmieni. Jak to zrobić, gdy nie ma się mediów i pieniędzy…? No i tu leży pies pogrzebany. I dlatego cała ta demokracja to ściema.

  3. Pracodawca już pędzi, żeby zapłacić dwuipólkrotność stawki za pracę w niedzielę…litości, zejdź Pan na ziemię, Panie Szumlewicz.
    Polski pracodawca prędzej zbankrutuje firmę, niż da większą stawkę. Polski pracodawca uważa się za „rynek”. To co on powie-to powiedział „rynek”, a „rynek” jest święty, koniec i kropka.
    I „rynek” w końcu „musi „zadecydować” że wrócą złote czasy, kiedy to roszczeniowcom mówiło się: „jak ci się robota za te pieniądze nie podoba-won, za bramą czeka dziesięciu na twoje miejsce”. I jest to jedyna rzecz, na którą polski pracodawca liczy i którą popiera. Jakie dwuipółkrotne stawki? Ukrainiec będzie robił za tyle samo. PIP sprawdzi, czy tak będzie? POWAŻNIE?
    Lewiatany BCC i inne organizacje pracodawców, co jakiś czas wyją o dostęp do tańszych pracowników.A rządowe plany sprowadzania pracowników z Indii, Bangladeszu, „tylko katolików” z Filipin? Po to,żeby im płacić dwuipółkrotność stawki za pracę w niedzielę?
    I proszę mi nie mówić,że oni to „nie do handlu” mają być. Bo już są do handlu. I nie ważne że mało, albo wcale po polsku nie mówią. Ważne że można im mniej zapłacić.

  4. I patrzcie państwo! Wystarczyło Szmulewicza postraszyć – i już zmienił front. Dalej-kmioty-do-roboty-za-pięć-złoty!
    W PRL-u NIE BYŁO HANDLU ANI PRACY W NIEDZIELE! (za wyjątkiem komunikacji, bazarków, zakładów ruchu ciągłego.
    Wprowadzono wolne soboty i… NIE BYŁO HANDLU w NIEDZIELE.
    W Niemczech NIE MA HANDLU W NIEDZIELE. I nie było go jak tylko sięgnę pamięcią!
    A gospodarkę mają największą w UE!
    Może pan związkowiec (podobno ,,pozaukładowy”) pogada ze starszymi, którzy pamiętają….

    1. Nie wiem, dlaczego redakcja toleruje takie coś jak ty.
      Dla ciebie pan Szumlewicz, gnido, zawsze mówił to samo co w tym artykule.

    2. Oj Poziomeczko… machnij jeszcze stójkę w zwisie – to ci uwierzę.
      Przede wszystkim – temat handlu w niedzielę – powinien być uznany za zamknięty, a wszelkie próby odwrócenia decyzji krytykowane i odrzucane.
      To była jedna z niewielu rzeczy, jakie PiS zrobił dobrze. Dziś próby żądania jeszcze na dokładkę kasy za wszelką cenę – to podrzynanie gałęzi na której się siedzi. A Piotruś Sz. taki bardziej ,,wgorąceywodziecompany”… Ty również poziomeczko…
      Na tytuł przed nazwiskiem – to trzeba sobie zasłużyć.
      Piotrek Szumlewicz – ma to jeszcze przed sobą, choć jest na dobrej drodze. I to go w pozytywny sposób odróżnia od reszty ,,działaczy”.

    3. Poziomko(-u), aspirujesz do bycia kurturarnym? I mało ci to wychodzi. Za to wiocha uszami.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski

Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…