Poseł Nowoczesnej po raz kolejny dowiódł, że jego partia niespecjalnie orientuje się w sytuacji pracowników. Lansując swoje pomysły na usprawnienie remontów we Wrocławiu zapomniał o tym, że polskie prawo przyznaje dodatek za pracę w godzinach nocnych.

fot. Wikimedia Commons

Michał Jaros udzielił wywiadu wrocławskiemu wydaniu „Gazety Wyborczej”. Opowiadał o swoich pomysłach na odkorkowanie miasta, które ma z natężeniem ruchu drogowego ogromny problem. Była mowa o parkingach typu park and ride, rowerze miejskim, przekonywaniu mieszkańców, żeby poruszali się komunikacją miejską zamiast własnym autem. Ale sztandarowym pomysłem posła było prowadzenie prac drogowych w nocy.

Jaros podkreślał, że właściwie nie jest to jego własny koncept, a rozwiązanie znane z Europy Zachodniej. Apeluje o jego wprowadzenie w życie nie tylko zresztą w wywiadzie, ale i na poselskiej stronie internetowej oraz na facebookowym profilu. Chyba jednak niezbyt starannie przestudiował możliwość jego wprowadzania w życie. A może o pewnych aspektach, jako poseł partii liberalnej, po prostu nie pomyślał? O tym zdaje się świadczyć jego odpowiedź na zasadne pytanie dziennikarza „GW” o to, czy nocna praca nie będzie generować dodatkowych kosztów.

– Nie sądzę, w nocy dojdą chyba tylko koszty oświetlenia miejsca inwestycji. Natomiast koszty pracy będą takie same, to przecież nadal jest to praca w budownictwie – oznajmił Michał Jaros.

Przypomnijmy posłowi Nowoczesnej: w myśl Kodeksu Pracy za pracę w porze nocnej pracownikowi przysługuje dodatek do wynagrodzenia w wysokości 20 proc. stawki godzinowej wynikającej z minimalnego wynagrodzenia za pracę. Osobie zaś, która między 21 a siódmą rano wypracowuje nadgodziny, przysługuje zarówno dodatek do wynagrodzenia za pracę w nocy, jak i dodatek za pracę w godzinach nadliczbowych, ewentualnie czas wolny za pracę w godzinach nadliczbowych i dodatek za pracę w nocy. W przeliczeniu na godzinę dodatek nie jest dużą kwotą (można nawet powiedzieć – stanowczo za małą), niemniej byłoby dobrze, gdyby parlamentarzysta zdawał sobie sprawę z istnienia takich regulacji. Chyba że Michał Jaros założył z góry i przeszedł do porządku dziennego nad konstatacją, że w budownictwie zatrudnia się wyłącznie na umowach śmieciowych, na których pracownicy nie mają zabezpieczeń przewidywanych przez kodeks pracy.

Od przedstawiciela liberalnej Nowoczesnej trudno byłoby się raczej spodziewać bardziej rozbudowanej refleksji nad uciążliwością pracy w godzinach nocnych i wniosku, że jednak nie jest to „taka sama praca w budownictwie”.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. zamiast sami wymyślić coś sensownego to pomysły zdzierają z zachodu to potwierdza teze o polskich matołach politycznych

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty

W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…