Głodują, ale nadal obsługują pacjentów. Przypadek pielęgniarek z przemyskiego szpitala w pełnej krasie ukazuje zarówno determinacje, jak i postawę etyczną przedstawicielek tego zawodu. Pracownice domagają się wzrostu płac. Są zmęczone i rozczarowane postawą władz państwowych i dyrekcji placówki.

Szpital w Przemyślu / twitter.com

Przemyśl to kolejny punkt na mapie napięć w polskiej służbie zdrowia. Erupcja niezadowolenia nastąpiła pod koniec ubiegłego tygodnia. Wtedy właśnie pielęgniarki zadecydowały o zaostrzeniu protestu i rozpoczęciu głodówki, do której przystąpiły w poniedziełek.

O sprawie informowaliśmy wczoraj. W miedzyczasie doszło do rozmów z przedstawicielami władzy i dyrekcji szpitala. Pielęgniarki czekały ze sporymi nadziejami na takie spotkania. Niestety, spotkało je rozczarowanie. Dramatyczna forma protestu nie zrobiła jednak wrażenia na zarządcy placówki. Dyrektor Piotr Ciompa spotkał się z delegatkami pielęgniarek, jednak do porozumienia nie doszło. Do szpitala przybył również Stanisław Kruczek, członek zarządu województwa podkarpackiego, odpowiedzialny za służbę zdrowia. – Przyjmuję do wiadomości wasze postulaty, na dzisiaj nie zajmuję stanowiska – powiedział do protestujących na pożegnanie.

– Nie jest to strajk głodowy, lecz protest „głoduję – pracuję”. My nie odchodzimy od pacjentów, pracujemy. Walczymy o podwyżki dla pielęgniarek i położnych. Chcemy, aby dla pensja zasadnicza wynosiła 6 tys. złotych brutto dla starszej pielęgniarki i 5500 tys. złotych brutto dla młodszej – powiedziała portalowi Nowiny24 Ewa Rygiel, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.

Wachlarz postulatów wysuniętych przez środowisko pielęgniarek jest jednak znacznie szerszy i wykracza poza żądania płacowe. Zalicza się do niego m.in. przyznanie  premii kwartalnej, zwiększenie zatrudnienia pielęgniarek i zakup sprzętu do podnoszenia chorych.

Większość członkiń personelu, które w poniedziałek rozpoczęły głodówkę, normalnie wykonuje swoje obowiązki. Nie wyobrażaja sobie by zostawić pacjentów. Nie tylko dlatego, że dyrekcja oraz liberalne media tylko czekają by przyprawić im  wizerunek nieopowiedzialnych i roszczeniowych. Po prostu takie jest ich nastawienie do zawodu, co podkreślają przy każdej okazji.

Jak donoszą Nowiny24, wczoraj po południu kobiety rozłożyły materace na jednym ze szpitalnych korytarzy.  Zgromadziły zapasy wody. – Postanowiły, że nie będą przyjmować pokarmów. Ograniczają się do wody, herbaty kawy i soków. – W miarę rozwoju protestu będą się do nas przyłączać kolejne osoby.  Oczywiście, w naszym środowisku są też panowie i niewykluczone, że również oni dołączą – powiedziała Ewa Rygiel.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…