Flagowa reforma PiS jest w istocie skierowana przeciwko polskim kobietom. Jest w dodatku mocno selektywna. Nie ma wiele wspólnego z socjaldemokratyczną wizją dobrobytu społecznego.
Polska należy do krajów o najniższych wydatkach na politykę społeczną w całej Unii Europejskiej. Według danych Eurostatu wydatki na świadczenia społeczne w Danii, Francji czy Holandii przekraczają 30 proc. PKB, a średnia unijna wynosi około 29 proc.. Tymczasem według ostatnich danych Polska przeznacza na wydatki społeczne mniej niż 18 proc. PKB! Oznacza to, że abyśmy osiągnęli poziom średniej unijnej, musielibyśmy wydawać na zabezpieczenia społeczne o około 180 mld zł rocznie więcej niż obecnie!! To ponad połowa polskiego budżetu! W tym kontekście trudno obruszać się na pomysł PiS-u, aby wprowadzić program 500+, który ma kosztować budżet nieco ponad 20 mld zł rocznie, a skorzystać ma z niego około 2 mln gospodarstw domowych. W Polsce świadczenia rodzinne są niskie, selektywne i stygmatyzujące, więc niewątpliwie potrzebne są dodatkowe środki, które wsparłyby setki tysięcy gospodarstw z dziećmi. Warto też pamiętać, że posiadanie dzieci stanowi istotny czynnik zwiększający ubóstwo w gospodarstwach. W 2014 roku poniżej minimum egzystencji żyło 11,2 proc. w gospodarstwach małżeństw z 3 dzieci oraz 26,9 proc. osób w gospodarstwach małżeństw z 4 i większą liczbą dzieci. Jednocześnie w 2014 roku wskaźnik zagrożenia ubóstwem skrajnym wśród dzieci i młodzieży do lat 18 wyniósł 10,3 proc. przy wskaźniku 7,4 proc. dla całej populacji. Pod tym względem nowe świadczenie może przyczynić się do ograniczenia ubóstwa, co samo w sobie stanowi bardzo pozytywny aspekt projektu.
W Polsce potrzeba radykalnego wzrostu wydatków na politykę społeczną, jednak nie oznacza to, że każde świadczenie społeczne jest sensownie skonstruowane i powinniśmy je bezrefleksyjnie popierać. Krytyka polityki obecnej ekipy rządowej może więc być dokonywana z lewej strony i wcale nie musi oznaczać akceptacji liberalnego status quo. Ponadto radykalne zwiększanie wydatków socjalnych musi wiązać się ze wzrostem poziomu redystrybucji. Polska nie tylko należy do krajów najmniej wydających na politykę społeczną z całej UE, ale też mających najniższe i najmniej progresywne podatki. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość wcale nie zamierza podwyższać podatków ani zwiększać skali ich progresji. W tym sensie pytanie o źródło finansowania nowych propozycji jest w pełni uzasadnione. I to wcale nie tylko wtedy, gdy zadaje je Ryszard Petru.
Nie jest też wcale jasne, czy propozycja PiS w obecnej wersji jest dobra i czy przeznaczone na nią środki nie powinny być lepiej adresowane. Socjaldemokratyczna polityka społeczna opiera się na uniwersalnych, wysokiej jakości świadczeniach społecznych finansowanych z wysokich, progresywnych podatków. Celem tak pojmowanej polityki jest wysoki standard życia dla wszystkich, możliwie niskie nierówności społeczne, w tym równość płci, eliminacja ubóstwa i wykluczenia społecznego. Jeżeli projekt 500+ stanowi główny, a w zasadzie jedyny filar polityki społecznej rządu, to nie ma on wiele wspólnego z tak pojmowaną socjaldemokratyczną wizją świadczeń społecznych.
Projekt rządowy w obecnej wersji jest wysoce selektywny. Trudno zrozumieć, dlaczego zdecydowana większość osób wychowujących jedno dziecko nie otrzyma żadnych środków i dlaczego pierwsze dziecko ma być traktowane inaczej niż kolejne. 800 zł to bardzo niskie kryterium dochodowe, które wynosi mniej niż minimum socjalne. Warto pamiętać, że w Polsce żyje ponad milion osób samotnie wychowujących dzieci, z czego większość stanowią kobiety zajmujące się jednym dzieckiem. Wystarczy, że ich miesięczne dochody przekroczą 1600 zł miesięcznie i już utracą one prawo do świadczenia. Ponadto kryterium dochodowe w obecnej wersji nie tylko jest bardzo niskie, ale też sztywne. Znajdując pracę lepiej płatną o 100 zł, rodzic może w kolejnym roku stracić 400 zł miesięcznie. Pod tym względem projekt właściwie zachęca do ukrywania części dochodów przez opiekunów z jednym dzieckiem. Wydaje się więc, że jeżeli rząd już chce zachować kryterium dochodowe, to powinien wprowadzić zasadę „złotówka za złotówkę”, czyli uzupełniać różnicę między kwotą zarobku przekraczającą wymagany dochód i świadczeniem. Wtedy samotna matka z jednym dzieckiem zarabiająca 1700 zł na rękę, otrzymywałaby dodatkowe 400 zł miesięcznie. Zgodnie z obecną propozycją, nie otrzyma nic.
Selektywność świadczeń ma też wiele innych wad. Przede wszystkim jest ono stygmatyzujące. Osoby o niskich dochodach będą wstydzić się otrzymywanego świadczenia, ponieważ będzie ono dowodem ich niewielkich zarobków. Część z nich może w związku z tym zrezygnować z ubiegania się o pieniądze, aby uniknąć osądu otoczenia. Uniwersalność świadczeń społecznych sprzyja też solidarności – bogaci powinni płacić wyższe podatki, ale jednocześnie powinni korzystać ze świadczeń, które w ramach tych podatków są finansowane. Dzięki temu mechanizmowi w krajach skandynawskich wysokie, progresywne podatki są popierane przez całe społeczeństwo, łącznie z jego górnymi warstwami.
W swoich dotychczasowych wystąpieniach Beata Szydło ani słowa nie poświęciła edukacji przedszkolnej, w tym szczególnie żłobkom, chociaż opiece instytucjonalnej w Polsce podlega najmniej dzieci do lat 4 w UE. Pod tym względem obniżenie obowiązku szkolnego przy jednoczesnym braku dodatkowych środków na edukację przedszkolną stanowi bardzo niedobry sygnał ze strony rządu. W efekcie odejście od opieki instytucjonalnej nad dziećmi połączone z deklarowanym wsparciem dla tradycyjnej, patriarchalnej rodziny może przyczynić się do dezaktywizacji zawodowej kobiet i dalszym osłabianiu ich pozycji tak na rynku pracy, jak i w rodzinie. Ten patriarchalny element jest też widoczny w nieobecności instytucjonalnej opieki nad seniorami połączonej z planowanym zróżnicowaniem wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn – kobiety znowu mają przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyźni w wieku 65 lat. Emerytury wypłacane kobietom staną się bardzo niskie i będą w większym stopniu uzależniać je od mężczyzn. Łącznie te rozwiązania sprzyjają dezaktywizacji zawodowej kobiet. Przy stosunkowo niewielkim wsparciu państwa mają one zostawać w domu z dziećmi, chyba, że odciążą je ich matki, które będą bardzo wcześnie przechodzić na emeryturę. Już teraz około 15 pkt proc. więcej mężczyzn niż kobiet jest aktywnych zawodowo i ma pracę. Propozycje rządowe mogą jeszcze zwiększyć tę różnicę.
Niskie dochody wielu rodzin są ważnym problemem, ale można się spierać, czy bezpośrednie transfery socjalne w tej postaci powinny być dominującym mechanizmem wsparcia dla nich. Pod tym względem niezwykle istotnym czynnikiem polityki społecznej powinno być zwiększenie stabilności zatrudnienia i podwyższenie płac. Deklaracje w tym zakresie obecnego rządu są natomiast dość enigmatyczne. Tymczasem zdecydowana większość młodych ludzi pracuje na umowach śmieciowych i nie widzi perspektyw na stabilizację sytuacji zawodowej. Warto pamiętać, że jest to kolejny wymiar życia społecznego, w którym kobiety są dyskryminowane. Ich dochody wciąż są bowiem około 20 pkt proc. niższe niż mężczyzn, zajmują mniej prestiżowe stanowiska, a po urodzeniu dziecka często trudno jest im wrócić do pracy. Zresztą szefowie często pozbywają się ich z firmy już wtedy, gdy dowiadują się o ich planach zajścia w ciążę. Ważnym elementem polityki społecznej na tym polu powinno być dzielenie urlopów opiekuńczych między opiekunami, ale biorąc pod uwagę konserwatywne deklaracje nowych władz, można się raczej spodziewać odchodzenia od rozwiązań, które stopniowo zaczął realizować na tym polu poprzedni rząd. Tymczasem relatywnie długie urlopy macierzyńskie połączone z brakiem stabilnego zatrudnienia mogą przyczyniać się do spadku zatrudnienia kobiet. 500 zł miesięcznie na dziecko nie zastąpi opiekunkom godnej pracy i płacy. Nie da im też możliwości samorealizacji w życiu poza domem.
Kluczowe w tym kontekście wydaje się więc wprowadzenie sieci zabezpieczeń w zachowaniu miejsc pracy dla opiekunów dzieci i ułatwień w godzeniu obowiązków domowych i zawodowych tak przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Szczególnie ważnym elementem powinna tutaj być nieodpłatna opieka żłobkowa i przedszkolna. Innym ważnym instrumentem polityki społecznej o bardzo pozytywnym wpływie na dzieci, a zarazem odciążającym rodziców byłyby wysokiej jakości posiłki w szkołach. Tutaj tym bardziej istotna jest uniwersalność świadczeń, tym bardziej, że smaczne, zdrowe posiłki chętnie jadłyby dzieci tak uboższych, jak i bogatych rodziców. Pod tym względem również niedofinansowanie całego systemu oświaty pogłębia trudną sytuację rodzin z dziećmi, gdyż opiekunowie często posyłają dzieci na drogie korepetycje.
W krajach o rozwiniętej polityce społecznej jak we Francji czy Szwecji funkcjonują tak świadczenia pieniężne, jak i rzeczowe, więc nie wygrywa się jednych przeciwko drugim. Skoro jednak PiS nie chce podwyższać podatków, to stoimy przed wyborem, a w obecnej sytuacji można mieć wątpliwości, czy selektywne 500 zł na dziecko jest lepszym rozwiązaniem niż np. upowszechnienie żłobków albo zdrowych posiłków od pierwszej klasy szkoły podstawowej do końca liceum.
[crp]Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Dzięki 500 plus kobiety mają wybór czy rodzić i wychowywać dzieci czy iść do pracy,jeżeli taka praca daje satysfakcję,to będą ją wykonywały,jeżeli jest to praca monotonna i ciężka,lepszym rozwiązaniem jest wychowywanie dzieci co przecież też jest pracą tak samo jak zajmowanie się domem,nie ma przymusu rodzenia dzieci,natomiast przed wprowadzeniem 500 plus kobiety musiały rezygnować z powodów ekonomicznych z większej ilości dzieci,naprawdę niewiele kobiet wykonuje pracę,którą lubi,tak mogą myśleć tylko celebrytki które za rozebranie się dostają ogromne pieniądze,albo za czytanie z promptera,albo za pseudo publicystykę jak pani Magdalena Środa,wiem co mówię jestem człowiekiem który wykonywał i wykonuje najcięższe prace fizyczne i nie jestem oderwany od rzeczywistości jak celebryci czy część polityków.
Czytam i oczy przecieram ze zdumienia. Gdyby to jakaś neoliberalna sotnia nadawała to bym się nie zdziwił, ale pisze to człowiek lewicy… porażka. Takie podejście można jedynie wytłumaczyć sytuacją, gdy ktoś patrzy na Anglię, gdzie pracodawcy nawet nie przyjdzie do głowy zatrudnić na czarno nawet imigranta z Polski (chyba że pracodawcą będzie też Polak). Gdzie prawo o płacy minimalnej uchwalone obowiązuje, gdzie regulowane czynsze obowiązują, gdzie wreszcie prawie 100% ziemi należy formalnie do królowej (tylko parę rodzin lordowskich ma ziemie nadane w przeszłości przez króla) a „własność” ograniczona jest co najwyżej do dzierżawy wieczystej. Tak jest w kraju na pewno bardziej kapitalistycznym niż Polska. Tam dywagacje 500+ czy płaca minimalna mają sens. Postulowane przez autora zamieniiki dla 500+ może i słuszne, w Polsce nawet jeśli znajdą się w ustawach będą znaczyły tyle ile znaczą socjalne zapisy w konstytucji, czyli nic. Podwyżka płacy minimalnej, ochrona pracy kobiet, zamienne urlopy rodzicielskie, tanie i dostępne żłobki itd… Zapytam tylko jak autor wyobraża sobie wprowadzenie tych zmian w Polsce, gdzie na kodeksie pracy zatrudnione jest może 20-30% ogółu pracujących poza budżetówką rzecz jasna. Tak w budżetówce można te postulaty zrealizować, natomiast w sektorze prywatnym w Polsce panuje niepodzielnie rynkowe prawo pięści. Warunki pracy, pensje, wysokość czynszów, opłat za żłobki i przedszkola są dyktowane wyłącznie popytem i podażą. Żadne regulacje niczego tu nie zmieniają i nie zmienią, bo rynek jest silniejszy od państwa. Na czym polega w takim przypadku siła państwa, pokaże na przykładzie RFN, które przez długi czas nie były w stanie poradzić sobie z plagą zatrudniania na czarno imigrantów z Polski, Czech, b. Jugosławii. W końcu rząd Schroedera to przerwał, po pierwsze wprowadzono drakońskie kary finansowe, zadziałało ale nie tylko dlatego, że groziły kary, przede wszystkim dlatego, że przestrzegania prawa pilnowała wykwalifikowana, sprawna i co ważne nieskorumpowana inspekcja pracy. W Polsce by to nie zadziałało nawet gdyby uchwalono podobne prawo do niemieckiego. Bo albo urząd nie miałby uprawnień do jego egzekwowania, a nawet gdyby miał tak jak ma skarbówka (niemal jak służba specjalna) to i tak skorumpowany aparat w MF stworzyłby dziury w prawie dla wybranych. Najlepiej widać to po wyłudzeniach VAT, nie uprawnienia skarbówki wystarczające do uznaniowego utopienia maluczkich, ale pogróżki ministra sprawiedliwości spowodowały, że skala nadużyć spadła. Dostępne żłobki i przedszkola? Pytam autora jak? Większa dotacja dla prywatnych biznesów nazywanych dla zmyły „społecznymi” placówkami oświaty, edukacji itd… Bo przecież opłaty za żłobek i przedszkole nie mają związku z wysokością dotacji jaką przytula prywatny interes, ale wyłączenie z popytu i podaży na danym terenie. Właśnie dlatego nie buduje się publicznych żłobków i przedszkoli na prowincji, bo relacja lokalnych płac do opłat za te placówki sprawia, że taniej i wygodniej wychodzi zatrudnienie opiekunki, na czarno rzecz jasna, a jak jest jeszcze rodzina na miejscu to po co? No możne ewentualnie uszczęśliwić ludzi na siłę wg filozofii PO, czyli przymusowe przedszkole ale darmowe tylko do godz. 13, to dopiero udogodnienie dla rodziców prawda? Albo bulić za dodatkowe godziny, albo organizować kogoś kto dziecko odbierze z takiej doborczynnej placówki. Wysokość czynszów? Przepraszam, ale nawet w szczątkowych zasobach komunalnych słabo z ich regulowaniem, a gdyby tak jak w Niemczech regulowano w zasobach prywatnych, to byłby wrzask neoliberałów, z resztą tak jak z zatrudnianiem na czarno, tak z wynajmem na czarno (tak samo dot. to lokali komunalnych) państwo nie byłoby w stanie wyegzekwować tego regulowania czynszów. Więc w Polsce panie Piotrze pańskie postulaty można włożyć na półkę pomiędzy pozycje żyli długo i szczęśliwie jak to w bajce.
Jeśli chodzi o programy socjalne PiS to owszem 500+ ma ideologiczne zabarwienie, ale ten program przynosi same korzyści, a mógłby przynieść ich więcej gdyby faktycznie rozszerzyć go na wszystkie dzieci, albo zamienić na minimalny dochód gwarantowany. Problem wypadania kobiet z rynku pracy to neoliberalna brednia, taką aktywizację zawodową wprowadzili w Generalnej Guberni hitlerowcy i faktycznie zlikwidowali wysokie bezrobocie w ciągu paru miesięcy wywożąc nadwyżki siły roboczej na roboty przymusowe do Niemiec. Porównanie nie tak znowu odległe, bo kobiety „aktywizowane” do harówy za 1000 zł miesięcznie po 11 godzin dziennie, świątek piątek, na śmieciówce tylko po to, żeby one i ich dzieci nie umarły z głodu, albo „opiekuńcze” państwo nie zabrało im dzieci z powodu biedy to sytuacja niewiele lepsza od pracy u bauera. Z resztą polski pracodawca to nierzadko gorsza wesz niż niemiecki bauer. 500+ sprawiło, że rynek pracy bardziej stał się rynkiem pracy, a trochę mniej targiem niewolników. Złodziejski biznes musi zacząć płacić jak w Europie, a nie jak w Afryce. Polska to nie Anglia, gdzie bogaty prezdsiębiorca ma wewnętrzne poczucie wspólnoty z ludźmi, których zatrudnia w swojej firmie, nawet jeśli nie są Anglikami, a poza tym ma wpojone poszanowanie prawa i norm społecznych. Tak samo jest z tym handlem w niedzielę, oczywiście, że jest to w dużej mierze ideologiczne rozwiązanie promowane przez kościół, że w cywilizowanym kraju handel mógłby trwać 24h na dobę 7 dni w tygodniu, pod warunkiem, że np. za pracę w niedzielę faktycznie płaciłoby się np. 300% dniówki, wtedy chętnych pracowników by nie brakło, za to niejeden przedsiębiorca sam z siebie dałby sobie spokój bo koszty pracownika na niedzielę nie gwarantowałyby opłacalności. Wtedy byłoby faktycznie tak jak dzisiaj opowiada Petru i spółka, że pracą w same weekendy dorabialiby sobie np. studenci. Dzisiaj jest to fikcja, za pracę w weekend można dostać wolny np. wtorek i piątek, fajnie prawda? A PO wprowadziła jeszcze sezonowe zatrudnienie, a wcześniej SLD zlikwidował ekstra płatne nadgodziny (nawet jeśli ktoś je płaci to i tak wychodzi to taniej niż zatrudnienie kolejnego pracownika) i to wszystko miało dawać więcej miejsc pracy, a zakaz handlu ma je niby zlikwidować, a niech pracodawcy sami stają za ladą i teściową do magazynu wyślą do noszenia kartonów jak ten weekendowy handel taki ważny. Wreszcie żłobki i przedszkola, jedynym rozwiązaniem (a dopiero byłby wrzask) żeby faktycznie przymusić gminy do budowania takich placówek jest likwidacja dotacji dla prywatnych biznesów z branży oświatowej, a przekazanie tych pieniędzy w dyspozycję rodziców, reasumując gmina ma obowiązek zapewnić mojemu dziecku miejsce w publicznym przedszkolu, jak nie zapewnia wysyłam dziecko do prywatnego przedszkola, a rachunek wysyłam burmistrzowi.
„wydatki na świadczenia społeczne w Danii, Francji czy Holandii przekraczają 30 proc. PKB, a średnia unijna wynosi około 29 proc.”
zamiast po prostu podnieść ludziom płace… które widocznie i tam nijak się mają do wartości dodanej
A nie mówiłem, tak wygląda Pisowskie 500zł na dziecko….
Sejm: Szkoła ojca Rydzyka dostanie 20 mln zł z budżetu państwa
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,19547319,sejm-szkola-ojca-rydzyka-dostanie-20-mln-zl-z-budzetu-panstwa.html
Skąd w budżecie 20 mln na uczelnię? W poprawce napisano, że zmniejszone zostaną m.in. wydatki na teatry. Sejm będzie głosował nad poprawkami dzisiaj w nocy.
Hospicja dostaną mniej, Fundusz Kościelny więcej
Tymczasem inna poprawka zakłada zmniejszenie również o kwotę 20 mln zł dotacje na łódzkie hospicja. Pieniądze mają być przeznaczone na Fundusz Kościelny, m.in. na ubezpieczenia zdrowotne dla duchownych.
**-*–
Tak jakbyście w domu nie mieli gwoździ dziesięciocentymetrowych i młotka, pisowiec, jeb wbić antypolskiej szumowinie w łeb, bo zrozumiecie te śmieci muszą tak skończyć, bo zdrada ma być ukarana.
Mam czwórkę dzieci. Jestem z nimi w domu. To moja praca, powiem Panu, co widzę w Pana słowach. Pogardę dla pracy wykonywanej w domu, przy dzieciach. Niech się Pan nie obawia, nie wstyd mi będzie składać papierów o 500+. A jak się zwolni miejsce pracy, bo kilka osób odejdzie z pracy z powodu 500+, to następni chętni się znajdą w odpowiednim czasie. Dla mnie też praca się znajdzie, po odchowaniu najmłodszych.
Zamiast delikatnie sugerować, że pobierający 500+,mają się wstydzić, krygować, czas zastanowić się do czego mogą wracać kobiety po odchowaniu dziecka? Do mniejszych zarobków niż mężczyźni, do niepewnej, niestabilnej pracy i płacy? Do chamskiego podejścia rodzisz -zostajesz w domu- nie rozwijasz się – nie ma z ciebie przychodu? Kto tak naprawdę stoi za sukcesem wielu osób, stabilny dom, stabilna więź, co nie znaczy gorsza.
Swego czasu (prawicowi zapewne) internauci wymyślili hasło o tym panu pt. „Szumi nie rozumi”. I to hasło jest niestety NADAL trafne.
Podniesienie podatków dochodowych to brzmi dobrze,ale w teorii. W praktyce jednak poza klasą średnią tych naprawdę bogatych to nie obejmie. Ponieważ ich stać na prawnika i na ucieczkę do raju podatkowego.
Kolejna kwestia – „redystrybucja”. Hasło brzmi w teorii pięknie,ale w praktyce w Polsce ta cała redystrybucja to polega na tym: „zabrać biednym i średniakom a potem dać biednym i średniakom (ale mniej,bo pensja urzędnika kosztuje)”.Zacząć to należałoby od tego,by najbiedniejszym NIE ZABIERAĆ. By (co się bardzo nie spodoba) zmniejszyć zatrudnienie w tej Bizantyjskiej administracji i znieść niektóre przerośnięte przepisy. Czy wiecie,że np. ustawa o VAT ma 1,5 MILIONA STRON ?! Nic dziwnego,że nie jest przestrzegana i tyle jest wyłudzeń !
Sytuacja w której podatki to płaci się nawet od absolutnego minimum jest idiotyczna,przecież „redystrybucja” w formie przerzucania z kupki na kupkę nie jest darmowa !
Kolejna kwestia – „pieniądze również dla bogatych”. Czego tu pan Szumlewicz nie rozumie to fakt,że to oznacza konieczność ściągnięcia jeszcze większych podatków – znów tradycyjnie z tych ludzi których nie stać na skorzystanie z prawnych kruczków by nie zapłacić.
„Uniwersalność świadczeń społecznych sprzyja też solidarności – bogaci powinni płacić wyższe podatki, ale jednocześnie powinni korzystać ze świadczeń, które w ramach tych podatków są finansowane.”
Tu jest Polska,na cwaniactwo nawet najbardziej soczysta pozorna marchewka nie pomoże,a bogaci liczyć potrafią i się na to nie nabiorą.Zresztą nie byłoby pewnie sztywnego uzależnienia wypłaty tych środków bogatym od tego,czy zapłacą te podatki w Polsce.
„Kluczowe w tym kontekście wydaje się więc wprowadzenie sieci zabezpieczeń w zachowaniu miejsc pracy dla opiekunów dzieci i ułatwień w godzeniu obowiązków domowych i zawodowych tak przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Szczególnie ważnym elementem powinna tutaj być nieodpłatna opieka żłobkowa i przedszkolna. Innym ważnym instrumentem polityki społecznej o bardzo pozytywnym wpływie na dzieci, a zarazem odciążającym rodziców byłyby wysokiej jakości posiłki w szkołach.” – a pod tym względem to jest wyjątkowy jak na tego Pana pokaz rozsądku i kompetencji ! Można ? Można ! Brakuje już tylko jednej dobrej rzeczy.”Rujnującego rynek wydawniczy” postulatu darmowych podręczników ! Obecnie bowiem żadnej „darmowej edukacji” w Polsce nie ma – podręczniki kosztują rodziców krocie.Każdego roku. A po tej edukacji i tak zmywak i kibelki w UK czekają…
Zgadzam się, że podstawą poprawy sytuacji wielu osób, a przy okazji sposobem stymulacji popytu jest podniesienie progów podatkowych i to nie w tak symbolicznej kwocie. Według mnie już dziś całkowicie wolne od podatku powinno być 1500 PLN miesięcznie, w której to kwocie zmieściłaby się pewnie większość rent i emerytur. Można by wtedy zrezygnować na dwa lata z symbolicznej rewaloryzacji (i tak zabierane podatki są wyższe) oraz z wielu świadczeń pomocowych dla osób, które mają zbyt niski dochód, żeby z niego przeżyć (co już samo w sobie jest skandalem). Oprócz efektu ekonomicznego byłby jeszcze psychologiczny – człowiek żyje z własnego skromnego dochodu i nie musi prosić o jałmużnę po 40 latach pracy lub pomimo, że pracuje zawodowo. Po prostu wiele osób odzyskałoby poczucie godności osobistej.
Oczywiście te progi powinny być stopniowo podnoszone, a stawka progresywna na poziomie 25%, 35%, 45% i 55% jest oczywistą oczywistością.
Wszystko to bardzo ładnie, tylko że poza garścią frazesów i ogólników typu podwyższenie płac nie ma nic. A płace to państwo może podnieść tylko w sektorze państwowym, czyli … głównie urzędnikom. Jak widać tzw. lewica nadal nie ma pomysłu nawet na konstruktywną krytykę.
Ten program ma szereg minusów i to każdy widzi, ale wolałabym zobaczyć jakąś alternatywę. SLD nie protestował, gdy osłabiano pozycję pracownika (zwiększanie liczby „śmieciówek”, połączone z niemożnością zrzeszania się w związkach zawodowych), gdy nie podnoszono progów podatkowych, gdy PO forsowało źle przygotowaną „reformę” edukacji.
Teraz przyłączacie się do krytyki, żeby nie stoczyć się w niebyt polityczny, „co widać, słychać i czuć”. Po dwudziestu kilku latach w parlamencie niech ta krytyka będzie choć konstruktywna, bo posiłki w szkole dla wszystkich, to o wiele za mało.
Ponieważ tak zwana „lewica” jest pełna „intelektualistów” którzy nie mają najmniejszego pojęcia jak to jest żyć bez dużych pieniążków które są w ich mieszczańskiej rodzince z „klasy średniej” czy wielkiej burżuazji. Oni nie znają większości naszych problemów,i jedyny powód do zwrócenia na nich uwagi to solidny opieprz i (daremna) próba wytłumaczenia tej bananowej młodzieży co to jest lewica,i co to powinno być.
Ich lewicowość wynika z owczego pędu,czasem pobieżnej lektury kilku książek bez konfrontacji z wytworami burżuazyjnymi po której szanse na zachowanie przez nich postawy „lewicowej” byłyby zapewne ZEROWE. Dogmatyzm albo oportunizm – to jedyne na co stać taką lewicę, nie znającą nawet podstaw ekonomii (z drugiej strony gdyby oni się jej uczyli to ich poziom intelektualny jak pisałem – gwarantowałby liberalną indoktrynację).
Media donoszą, że 150 tysięcy funkcjonariuszy państwowych dostanie podwyżkę pensji, już od stycznaia 2016 r. Podwyżka ma kosztować podatników 400 milionów zł. Zasiłek pielęgnacyjny 153 zł dla niepełnosprwnych ze znacznym stopniem niepełnosprawności (d. 1grupa inwalidztawa), gwarantowany ustawą, nie jest podwyższany od 2006 roku.
Do refleksji!
Pozdro.
Naprawdę wierzycie w 500zł na dziecko? A to dziecko nazywa się podsłuchy, bo Pis zajmuje się powrotem PRL a narazie żadnej obietnicy nie spełnił. W punktach.
1. Banki podniosły przez podatek bankowy kredyty, marże za karty, kredyty na naukę, za konta itd… Czyli zabieramy ludziom a nie bankom 100 zł aby dać jakieś grupie 5zł, reszta na prawdziwe dziecko czyli podsłuchy.
2. Kultura Macho spowodowała kryzys w Grecji, bo jeśli mało kobiet pracuje to nie płacą do budżetu, siedzą w domu i wariują, a tylko facet wkłada jeden podatek dla państwa. Mnie bardzo podobają się pomysły kleru, powrotu kobiet do domu, bo przepełni to psychiatryki a jednocześnie bankructwo państwa i skrajna bieda bo jedna pensja nie utrzyma rodziny. Ale tak mają panowie z państwa Watykańskiego o zerowej oficjalnie dzietności, najlepiej znają się na rodzinie. Ale jak mamy buractwo którego nie udało się ucywilizować, sekta katolicka dawno skompromitowana za szkodzenie tu szkodzi dalej.