„Raport Ipsos Global wskazuje Polskę jako jedenasty najbardziej zapracowany kraj świata” – mówią inicjatorzy projektu z Partii Razem. I wskazują, że krótszy czas pracy to większa wydajność.
Zbiórkę podpisów komitet ustawodawczy „Pracujmy krócej” rozpocznie oficjalnie w poniedziałek, 7 maja. To stary jak świat postulat Razem, towarzyszący tej partii niemal od pierwszych dni aktywności w polityce – podobnie jak postulat podniesienia pensji w sektorze administracji państwowej i likwidacja „śmieciowego” zatrudnienia. Teraz ruszy wyścig o 100 tys. podpisów.
– Ośmiogodzinny dzień pracy został wywalczony przez pracowników sto lat temu. Czasy się zmieniają, technologia idzie do przodu, nie ma powodu, żebyśmy pracowali tyle co wtedy, gdy nie było nawet pralek, a po ulicach jeździły dorożki – powiedziała Marcelina Zawisza.
„Wychodząc naprzeciw palącej potrzebie społecznej – ulżeniu przepracowanym i przemęczonym pracownicom i pracownikom w Polsce – ustawa ma na celu zmniejszenie ogólnego wymiaru czasu pracy z 40 do 35 godzin w tygodniu” – czytamy w projekcie przygotowanym przez Razem.
Jego autorzy powołują się na badania, które wskazują na to, że skrócony tydzień pracy pozwala na lepszą wydajność i planowanie pracy, zmniejsza poziom stresu i zwiększa odporność na choroby. Oczywiście niesie też ze sobą profity w postaci dodatkowego czasu spędzonego z rodziną lub przeznaczonego na prace domowe/relaks.
Do projektu nawiązywał również Adrian Zandberg podczas obchodów 1 maja w Poznaniu. – Każdemu, który pracuje, należy zapewnić podstawowe bezpieczeństwo i stabilność. Stać nas na to, żeby skrócić czas pracy, żeby przywrócić pracy godność – mówił polityk Razem. – To jest hańba, że prawa pracownicze są traktowane jako prawa drugiej, a często trzeciej kategorii – prawa, których nie trzeba przestrzegać, bo najważniejsze jest prawo właściciela do zysku. To musi się skończyć.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Najpierw chyba trzeba by zacząć egzekwować to co wywalczono 100 lat temu czyli ośmiogodzinny dzień pracy.
To się nie uda. Polactwo uwielbia pracować, nawet za grosze poświęcą się dla pracobiorcy. Wszak „praca uszlachetnia”. Każdy, kto nie wypruwa sobie żył w pracy, jest pietnowany nierobem i leniem. Największy mir mają Ci, którzy podkręcają ciągle tempo/normy/wydajność.
Dopóki pałą nie wybije się tej uległości wobec pracobiorców, dopóty będziemy tyrali coraz więcej i będziemy z tego dumni. Tak jak z zapraszania zaborczych hord USA w kraju, mnożenia się jak króliki i pędzenia na kolanach na Jasną Górę.
100/100 Cieszy mnie że jest ktoś kto to widzi. Niestety pracowałem w różnych miejscach, próbowałem uświadamiać „proletariuszy” i wszędzie to samo – im większy zapier…ol tym większy powód do dumy.
Niewolnik, który uświadomił sobie swoje położenie i walczy przeciwko niemu jest rewolucjonistą. Niewolnik, który nie jest świadom, że jest niewolnikiem i pędzi swój małomówny, bezwiedny, zahukany żywot w uległości – to zwykły niewolnik. Natomiast niewolnik, któremu aż ślinka cieknie, gdy zadowolony z siebie opisuje uroki niewolniczego życia i zachwyca się dobrym i łaskawym panem – to fagas, pachołek. (Lenin, Dz. Zebr., wyd. ros., t. 16, s. 40)
Polska w znacznej większości składa się z takich pachołków – fagasów i niestety 35 h tydzięń pracy nie przejdzie.
100/100