Opozycyjni radni nie zostawili suchej nitki na przeprowadzanej przez PO reprywatyzacji nieruchomości warszawskich.
PiS, SLD i Miasto Jest Nasze w tej sprawie połączyły siły na czwartkowej sesji Rady Miasta.
Bierność, brak sumienności i należytej jawności – to główne zarzuty opozycyjnych radnych wobec władz Warszawy w związku z procesem reprywatyzacji. PiS, SLD i MJN i radni niezależni mówią w tej sprawie jednym głosem. Uważają oni, że reprywatyzacja w stolicy jest nieprzejrzysta, nie dbająca o interes publiczny i odbywa się bez jakiejkolwiek kontroli społecznej. Do tego dokładają zarzuty konkretne: np. brak weryfikacji dokumentów, przedstawianych przez zgłaszających się o zwrot nieruchomości, a także brak weryfikacji, czy dana nieruchomość była objęta układami indeminizacyjnymi. Zbyt późno (trudno uwierzyć, że nieumyślnie) zawiadamiani są lokatorzy zamieszkujący nieruchomość, zaś główny urzędnik odpowiadający za gospodarkę nieruchomościami nie składa oświadczeń majątkowych. Jednym z poważniejszych oskarżeń jest przypuszczenie, że znaczna część roszczeń ma charakter całkowicie fikcyjny. Zarzuty takiej wagi, jeśli się potwierdzają, zazwyczaj w krajach cywilizowanych wystarczają w zupełności, by odpowiedzialni za tak krytykowane działania urzędnicy lądowali z dymisjami na zielonej trawce. Opozycja zaproponowała przyjęcie uchwały, negatywnie oceniającej postępowanie władz Warszawy w sprawach reprywatyzacji.
Władze stolicy w całości odrzucają pretensje i uważają, że procesy reprywatyzacyjne poddawane są wnikliwej kontroli.
Po kilkugodzinnej burzliwej dyskusji, Rada Warszawy głosami PO nie przyjęła stanowiska opozycji.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Czy władz tego rzekomo katolickiego kraju nie obowiązuje przykazaniie: Nie kradnij?