W piątkowe popołudnie tłumy wrocławian wyszły na ulice, by zaprotestować przeciw nieludzkim działaniom władz PiS-u i ich wasala – Trybunału Konstytucyjnego. Nieduża demonstracja szybko przerodziła się w prawdziwie masowy marsz, którego uczestnicy przeszli przez centrum miasta i pod lokalną siedzibą partii rządzącej głośno wykrzyczeli jej politykom, że nie ma przyzwolenia na ograniczanie i łamanie praw kobiet.
Po czwartkowym orzeczeniu TK, stwierdzającego niezgodność z konstytucją możliwości dokonania aborcji w przypadku ciężkich uszkodzeń czy chorób płodów, we większości dużych polskich miast w pośpiechu zaczęto przygotowywać protesty. Nie inaczej było we Wrocławiu – organizację demonstracji pod hasłem ,,Rewolucja jest kobietą” ogłosił na Facebooku ruch ,,Plakaciary przeciw przemocy wobec kobiet”, wrocławski ,,Strajk Kobiet” oraz lokalne okręgi Razem i Wiosny. O zaplanowanej godzinie w punkcie spotkania pojawiły się setki, a niedługo później tysiące wrocławian chcących wyrazić swój sprzeciw wobec wyroku Trybunału i rządów PiS. Zrodziło to problemy, bowiem oficjalnie zarejestrowany był jedynie protest na 25 osób. Policjanci zatrzymali główną organizatorkę demonstracji i chcieli wymusić na niej wezwanie do rozejścia się. Na szczęście na miejscu zjawili się posłowie Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek, po których interwencji funkcjonariusze zostawili organizatorkę w spokoju.
Niedługo później demonstracja (której, jak mówili później organizatorzy, liczba uczestników przeszła ich najbardziej optymistyczne prognozy) spontanicznie przerodziła się w marsz z posłami i aktywistami na czele. Z okolic dworca protestujący ruszyli w stronę Galerii Dominikańskiej i Hali Targowej. Kiedy pochód zbliżał się do Ostrowa Tumskiego (gdzie znajduje się pałac arcybiskupi), Oddziały Prewencji Policji zablokowały wyjście z mostu Młyńskiego. Zatrzymany w tym miejscu marsz zawrócił i ponownie skierował się w stronę placu Dominikańskiego. Kiedy dalej szedł ul. Kazimierza Wielkiego, rozciągał się na kilkaset metrów – szacuje się, że brało w nim wzięło ok. 10 tys. osób, w przeważającej części młodych. Z haseł skandowanych na marszu przemawiała ogólna frustracja działaniami obecnej władzy i sprzeciw wobec ograniczania praw kobiet – ,,Równość, wolność, prawa kobiet”, ,,Mizoginia – to się leczy”, ,,Dość terroru wobec kobiet”, ,,Nie będziemy siedzieć cicho”, ,,Myślę, czuję, decyduję!”.
W tym czasie pochód skierował się w stronę lokalnej siedziby partii rządzącej przy pl. Solidarności. Gdy protestujący dotarli na miejsce, okazało się, że budynek jest szczelnie otoczony przez kordon policji i ok. 20 radiowozów. Widać było przygotowane tarcze i sprzęt do użycia gazu łzawiącego. Reakcją demonstrantów były hasła skierowane do funkcjonariuszy – ,,Policjanci, macie córki” czy ,,Zdejmij mundur, przeproś matkę”. Marsz zatrzymał się przed budynkiem, a demonstranci kontynuowali protest. Apelom policji, wzywającym do rozejścia się i mówiącym o nielegalności zgromadzenia, odpowiedział z tysięcy gardeł okrzyk ,,Nielegalny jest Trybunał!”, po czym odśpiewano Mazurka Dąbrowskiego. Niedługo później organizatorzy wezwali do rozejścia się, dziękując wszystkim zgromadzonym i podkreślając, że ,,nasza walka dopiero się zaczyna”.
Kiedy demonstranci zaczęli się rozchodzić, pojawiła się informacja, że policjanci zatrzymali jedną z uczestniczek i wciągnęli ją za kordon radiowozów. Interwencję od razu podjęli posłowie Biedroń i Śmiszek, jednak mimo oświadczenia o wykonywaniu obowiązków posła funkcjonariusze bezprawnie odmawiali im prawa do kontaktu z zatrzymaną. Po chwili przepychanek (słownych i fizycznych) posłów i protestujących z policjantami kobieta miała zostać wypuszczona. Policja oświadczyła zaś, że rzekomo do żadnego zatrzymania nie doszło. Funkcjonariusze dalej wyłapywali pojedynczych uczestników marszu celem ich spisania, wszyscy oni mogli jednak liczyć na pomoc posłów. Po tym obyło się już bez poważniejszych incydentów – kolejne rzesze demonstrantów powoli opuszczały pl. Solidarności i udawały się do domów.
Pytany przez nas o komentarz europoseł Robert Biedroń powiedział: ,,Wydarzenie było spontaniczne, ale niestety konieczne, ponieważ sytuacja wygląda jak wygląda – Prawo i Sprawiedliwość tylnymi drzwiami przez Trybunał Konstytucyjny, który jest upartyjniony wprowadza zmiany, które są barbarzyńskie i naruszają prawa kobiet. Ta solidarność jest dzisiaj bardzo potrzebna. Te tysiące ludzi, które wyszły nie tylko na ulice Wrocławia, ale miast w całej Polsce pokazują swoje oburzenie. Mam nadzieję, że ten słuszny gniew przerodzi się w pozytywną zmianę, a PiS wycofa się z tych barbarzyńskich działań, które prowadzą do tego, że Polska będzie miała najbardziej restrykcyjne prawo aborcyjne w Europie.”.
Zaś poseł Krzysztof Śmiszek tak oceniał mobilizację wrocławian: ,,To jest absolutny fenomen. Wrocław zawsze stał po stronie praw człowieka, solidarności, po stronie przyzwoitości. Te tysiące ludzi które wyszły dzisiaj wieczorem na ulice pokazały, że nie ma zgody na ograniczanie praw człowieka, nie ma zgody na robienie z Trybunału Konstytucyjnego fasady, która obiera nam podstawowe prawa i wolności. Dzisiaj także dobrze widać, że policja jest odważna wtedy, kiedy demonstracja została rozwiązana – wykorzystuje to żeby zatrzymywać i spisywać protestujących. Uważam, że jest to złamanie elementarnej solidarności społecznej i podstawowej zasady współpracy władz z obywatelami. Za to obywatele Wrocławia dzisiaj odważnie pokazali, że nie ma i nigdy nie będzie zgody na ograniczanie praw kobiet”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…